Translate

sobota, 3 sierpnia 2024

Moje dzieło. Rycerz Florian odkrywa świat. Opowieści z górskich szlaków

W poprzednim wpisie poświęconym mojej książce z bajkami pt. Rycerz Florian odkrywa świat przedstawiłem obrazki ilustrujące poszczególne opowieści i okoliczności ich powstania. Dziś przyszła pora na trzy utwory z części drugiej zbioru pt. Opowieści z górskich szlaków (są to utwory Karpatka, Nad brzozowym lasem oraz Park norweski). Zaprezentuję teksty, umiejscowię je w przestrzeni, spróbuję zachęcić do sięgnięcia po nie. Zapraszam!  
Od początku prac nad moim zbiorem z bajkami zdawałem sobie sprawę z tego, że moje koncepcje nowych tekstów dzielą się zasadniczo na dwie części: jedną związaną bezpośrednio z życiem przydomowym, zabawami, doświadczeniami dziejącymi się w czterech ścianach oraz ich pobliżu i drugą, dotyczącą przygód bohaterów z dala od ich miejsca zamieszkania, w drodze przez las, na górę, obce miasto, podczas podziwiania krajobrazu, w nowym miejscu.   

Doświadczenia łączące się z tą drugą grupą, idee związane są ze wspólnymi, rodzinnymi wyjazdami na Dolny Śląsk, w okolice Karpacza, Jawora, Jeleniej Góry. Podczas pierwszej podróży m.in. wspięliśmy się na wzgórze Karpatka, przespacerowaliśmy się po mieście, podziwialiśmy widoki. Za drugim razem zwiedziliśmy kilka zamków (Bolków, Chojnik), a także Cieplice, muzeum, urokliwy park norweski. To wtedy przyszło mi do głowy, by uwiecznić niektóre wątki tych wypraw w swoich utworach. Zabrałem się za nie jeszcze w Przesiece, ale minęło wiele czasu, nim utwory nabrały odpowiedniego kształtu. Dodam, że przygody wszystkich postaci biorących udział w tych imprezach znalazły swoje odzwierciedlenie w bajkach. Chciałem też zawrzeć w nich coś bardziej uniwersalnego. 

Karpatka. Tytuł stanowi nazwę wzniesienia leżącego pośrodku Karpacza (726 m n.p.m). Wybraliśmy się raz rodzinnie na zdobywanie wzgórza, żeby dzieci mogły poczuć tę radość z wchodzenia na górę. Wchodziliśmy czarnym szlakiem. Ze szczytu można podziwiać najwyższy szczyt Karkonoszy, zaśnieżoną w momencie, kiedy tam wchodziliśmy, w czerwcu, Śnieżkę (1603 m n.p.m). Przy zejściu południowym dochodzi się do zapory na rzece Łomnica i to jest ów wspomniany w utworze (sztuczny) wodospad. Pisząc Karpatkę wykorzystałem rytmikę mojego starszego wiersza pt. Leśna ballada

Karpatka opowiada o dwojgu dzieci, które z radością udają się na wyprawę, podczas której mogą zdobywać las, skały i góry, podziwiać piękne widoki, cieszyć się dniem. Siła natury, ludzie zainteresowani dużymi, jak na swoje możliwości, celami, wartościowe przyrodniczo miejsce zostały ukazane w tym utworze. 

9 lutego 2024, w Radiu MagMa, Mariusz Głąb zaprezentował Karpatkę (cały fragment dotyczący prezentacji mojej osoby od 2:09:50). W nagraniu wybrzmiewa także utwór Rycerz Florian wyrusza w świat. 

Wszystkie fotografie, prezentujące scenografię poszczególnych utworów, są mojego autorstwa. 

Widok z Karpatki na Śnieżkę. 

Tablica informacyjna. 

Zapora na Łomnicy u podnóża góry. 
                                       

Karpatka (fragment)

(...)
Dziś wejdą na szczyt – łagodną Karpatkę -
najwyższe to wzgórze w ich wszystkich przygodach.
Błękitny wstał świt – ależ mają gratkę!
Obłoki nieduże, zew wiatru, swoboda.

Postawili krok – to pierwszy na drodze.
Najpierw wiejska ścieżka – kamienista, kręta.
Potem nagły zwrot – ku leśnej odnodze,
gdzie człowiek nie mieszka, jedynie zwierzęta.

To czerwony szlak! - wykrzyknął wędrowiec,
kiedy barwna smuga zalśniała na sośnie.
Zobaczył, jak ptak siadł górze na głowie.
Nam też się wejść uda! - oznajmił wyniośle.

I pięli się wzwyż, nie wiedząc, jak bardzo,
a spomiędzy koron słońce lśniło w oczy.
Lepiej jest tak niż przez mżawkę iść hardo,
gdy część drogi sporą deszcz miałby ich moczyć.

Patrzcie! Mały żuk! - dziewczynka wołała,
kiedy tylko gnojarz przekroczył ich trasę.
W oddali: puk! Stuk! Dzięcioł, siłą ciała,
oznajmiał w ostojach: panuję nad lasem.
(...)

Na pomysł napisania opowieści Nad brzozowym lasem wpadłem podczas wycieczki porośniętym brzozami górskim szlakiem prowadzącym od Przesieki na zamek Chojnik. W tekście wspomniane są następujące miejsca: Karkonosze porośnięte lasem, zamek Bolków z wieżą w kształcie łzy, zamek Chojnik zniszczony w pożarze od pioruna, zamek Niesytno, miasto Jawor, ruina willi, park norweski w Cieplicach, lasy nad rzeką Bóbr i położona nad załomem Bobru znakomita restauracja Perła Zachodu, zrujnowane wsie, a także ostatni piastowski książę Świdnicy i Jawora - Bolko II Mały oraz księżna Agnieszka. Wspomniana jest też legenda o okrutnej księżniczce Kunegundzie. Niemała część akcji utworu dzieje się na Chojniku. Jest to najdłuższy poetyzowany tekst, jaki jak dotąd napisałem. Zaczątek bajkowego utworu powstał już w Przesiece. Początkowo miał zawierać "bajkę w bajce", legendę o zbóju z okolic zamku, ale idea wydała mi się zbyt skomplikowana, a nieukończony tekst zaległ w jednym z plików na dysku. 

Nad brzozowym lasem dzieje się w tempie niezbyt szybkim, które przyspiesza w miarę zanurzania się bohaterów w tytułowym, górskim borze. Na tle legendy o historycznych postaciach, zrujnowanego, średniowiecznego zamku wiatr snuje swoją opowieść, a bohaterowie przeżywają miłe, rodzinne chwile w cennym kulturalnie i przyrodniczo miejscu. Utwór przypomina także o tym, że natura stanowi jednak odrębną, groźną dla człowieka siłę. Pokazuje, że podróż człowieka ubogaca i pozwala mu na nowo popatrzeć na to, co zostawił na chwilę za sobą.   

Wspomniana w Nad brzozowym lasem wieża bolkowskiego zamku w kształcie łezki (od przodu). 

Brzozowy las. 

 
Zza drzew wystaje wieża zamku Chojnik. 

                                     
Dziedziniec zamku Chojnik: dawna piekarnia, studnia, pręgierz, wielki bluszcz. 

Deszczowe chmury gromadzą się nad Chojnikiem. 

                                       
Nad brzozowym lasem (fragment)
Nad brzozowym lasem wiatr zaszumiał donośnie.
Woniał świeżą mżawką, która rankiem opadła.
Bawiąc się chmurami, ganiał je po mokradłach,
a wszędzie niósł wieści o nadchodzącej wiośnie.
Już pierwszy zawilec biały łepek wychylił,
a promyk świetlisty przedarł się między mgłami
i górską ścieżynkę blaskiem gwiezdnym zaplamił.
Za nim w świat ruszyły roje barwnych motyli.

Nad brzozowym lasem wiatr rozszalał się srodze,
rozpruł płaszcz obłoków nad pasmem Karkonoszy.
Wiele z nich za Odrę zdołał zręcznie wypłoszyć,
po czym sam, zmęczony, puścił fantazji wodze.
Myślał o Bolkowie, łzie zaklętej w strażnicę,
o dumnym Chojniku, niegdyś gromem spalonym.
O parku norweskim, w mgle niebiańsko zielonym,
kiedy z gór się leci wprost na ciche Cieplice.

Znał wszelkie zakątki w nadbobrzańskiej gęstwinie,
znał Perłę Zachodu nad baśniowym przełomem
i drogi przez chaszcze, i domy opuszczone,
pory, kiedy z chłodu ręce stają się sine.
Wreszcie go wyrwało z tych rozmyślań chmurzysko:
dosyć już gonitwy, wichrze, puść mnie wreszcie
i pozwól odetchnąć, pozwól mi pożyć jeszcze.
Co cię tak wzburzyło? Czyżby front szedł blisko?

Łobuz się zawstydził, zwolnił tempo i odrzekł:
coś się dzieje w kotlinie, czego objąć nie umiem
ani dzikim pędem, ani wietrznym rozumem:
ludzie się zbudzili i nie wiem, czy to dobrze.
Poczuł się bezradny wobec cudzej wielkości,
która zagościła w karkonoskich ostępach.
Młoda, hałaśliwa, odważna, nieugięta,
pragnęła na dłużej wśród brzóz, sosen zagościć.

Nim znów podsłuchamy, o czym szumi wiatr w lesie,
co w grząskich mokradłach, czego boją się chmury,
opuśćmy na chwilę ten krajobraz ponury,
spójrzmy za to, kogo górska ścieżynka niesie.
Popatrzmy na scenę: świerki, brzozy olbrzymie,
a za nimi Chojnik – cień okrutnej księżniczki.
Jego mury, schody jak ukryte uliczki
ginące w szarawej, zagadkowej gęstwinie.

Tu – kamień przydrożny; tylko nastąp na szpice!
Tam – grząska kałuża – a w ulewie bagnisko!
Trudno podejść do nich, żeby zobaczyć wszystko,
łatwiej dotknąć, poczuć niż zbadać tajemnicę.
Na sośnie znak szlaku, na szlaku – ślady obcych.
Przed nimi – forteca na skalistym wierzchołku.
Za nimi – dom, Jawor, noc, Niesytno i Bolków.
Nieuchwytny spokój, w jego środku – wędrowcy.
(...)

Tytuł utworu Park norweski pochodzi od rzeczywistego parku znajdującego się w Cieplicach Śląskich Zdrój, uzdrowiskowej dzielnicy Jeleniej Góry. W ostatniej zwrotce rozstajemy się z naszymi bohaterami, którzy udają się w swoją drogę. Opowieść miała w założeniu swoim spokojem, niespiesznym tempem oddawać wczesnowiosenną, chłodną aurę miasteczka, które roztacza swój urok nad spacerującymi. 

W Parku norweskim możemy się przespacerować w ciszy, pokontemplować przyrodę, zanurzyć się w myślach po brzegi. Utwór to chłodny, spokojny, otoczony aurą spokoju małego miasteczka położonego na skraju dużego, z dala od codziennego zgiełku ważnych i zajmujących spraw.  

Główna ulica Cieplic Śląskich-Zdrój. 

 
Główna aleja parku norweskiego. 

Pawilon Norweski w parku norweskim. 

Wiewiórka. 

Park norweski (fragmenty)

(...)
Zza chmur wyjrzało słońce jak człowiek po chorobie,
jak kiełek, który wyszedł wczesną, chłodną wiosną,
jeszcze niepewne, blade.
Schyliło się nad domy, uchyliło powiek
zaspanym, szarym kawkom ze zwykłą beztroską.
Zaczął się ruch nad stawem.

W starym, norweskim parku zakwitły radości
nowych, nieznanych twarzy. Jak złote forsycje.
Mały dzwoniec zaśpiewał.
Może gniazdko w pobliskiej koronie wymościł?
W oddali widać góry: surowe i mgliste,
opatulone w drzewa.

Nad zarośniętym stawem kołyszą się wierzby.
Kudłate niczym mopy, zajęły pozycję
na uboczu, nieznaczną.
Widoczne, lecz przyblakłe. Ustąpić? A gdzieżby!
Ciągle myślą jak gwiazdy, że przyćmią las błyskiem.
Miałyby całkiem zgasnąć?

Zabawa w chowanego – młodzieży z dziadkami.
Małych zwierząt z człowiekiem. I myśli z naturą.
By żyć, potrzeba iskier.
Szukamy nowych podniet, najlepiej, gdy sami.
Małe, ożywcze żmije rzadko idą górą.
Najczęściej – w trawie niskiej.

(...)

Poniżej mchy, porosty obficie się plenią,
dzieci już biegną w stronę zjeżdżalni, lin, piasku,
a tatuś się raduje.
Chwila dla siebie, ławka, gest rzucony cieniom:
patrzy w telefon. Pisze. Ma zabawkę własną.
Dzieckiem zajmie się wujek.

Obraca karuzelą: chwila zapomnienia.
Bez słów, gestów i minek. Jeszcze jedna tura.
Wypaść z kursu nietrudno.
Kręci się, kręci mocno, aż wujek oniemiał.
A przy rzeczce mamusia ucieszona, która
spogląda w toń cudną.
(...)


Wszystkie utwory sporządziłem bezpośrednio w edytorze tekstu - czy to w komputerze, czy to w telefonie (tutaj szczególnie wyróżnia się opowieść Nad brzozowym lasem i jej dwie pierwsze strony) - co oznacza, że nie istnieją rękopisy przedstawionych historii. Chociaż korzystam jeszcze czasem z notatników (a gdybym jechał np. w góry, to w razie potrzeby byłby wręcz koniecznością), to zapisy w plikach, łatwo dające się zmieniać, dostępne poprzez dokumenty Google w każdym miejscu, są zdecydowanie wygodniejsze w użyciu. 


Okładka mojej książki Rycerz Florian odkrywa świat. 


Dziękuję za uwagę i do poczytania! 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz