W
Dolinie Pięknej Pani (a może: pięknej dolinie?)
Zanim
jednak tam dojechaliśmy, autokar zboczył na dłuższą chwilę do
miejsca o urokliwej nazwie Dolina Pięknej Pani. Można tam
skosztować znakomitego miejscowego wina (według legendy oblegający
Eger Turcy sądzili, że obrońcy miasta pili krew byka i stąd
odznaczali się wielką siłą i hartem ducha w odpieraniu ataków
muzułmanów - stąd wzięła się nazwa Egri Bikaver - dosłownie
oznacza ona właśnie byczą krew) i najeść się, a także obejrzeć
wspaniałe widoki - niektóre lokale przypominają wystrojem piwnice,
inne stanowią esencję lokalnej prowincji.
W tym odcinku będzie mniej zdjęć, a więcej tekstu, ale to chyba nikomu nie przeszkadza?
Zacznijmy może od przyjrzenia się wspomnianej w poprzednim odcinku urokliwej Wyspie Małgorzaty:
Czas pobytu w pełnej wdzięku Dolinie spędziliśmy na posiłku i na poszukiwaniu odpowiedniego wina, które można by zabrać ze sobą w drogę powrotną. Nie brakło też wątków weselno-matrymonialnych. Całość - bardzo relaksująca, widoki - przepięknie reklamujące węgierską prowincję. Potem ruszyliśmy w dalszą drogę. Już bez przystanków, za to prosto do hotelu.
Zhory Hotel i jego atrakcje
W tym odcinku będzie mniej zdjęć, a więcej tekstu, ale to chyba nikomu nie przeszkadza?
Zacznijmy może od przyjrzenia się wspomnianej w poprzednim odcinku urokliwej Wyspie Małgorzaty:
i ruszajmy dalej. Niewielka Dolina Pięknej Pani to miejsce, którego ogromną część zajmują tereny zielone, a resztę - wyjątkowo piękne restauracje - niektóre o wystroju miejskich piwnic w kamienicach przyrynkowych, inne przypominające groty wykute w skale, jeszcze inne - barwne wiejskie posiadłości. Jak widać na poniższym planie, atrakcje skupiają się na niewielkiej powierzchni, dzięki czemu można wszystkie obejrzeć za jednym zamachem.
Czas pobytu w pełnej wdzięku Dolinie spędziliśmy na posiłku i na poszukiwaniu odpowiedniego wina, które można by zabrać ze sobą w drogę powrotną. Nie brakło też wątków weselno-matrymonialnych. Całość - bardzo relaksująca, widoki - przepięknie reklamujące węgierską prowincję. Potem ruszyliśmy w dalszą drogę. Już bez przystanków, za to prosto do hotelu.
Zhory Hotel i jego atrakcje
Przyszedł czas na zakwaterowanie. Ostatnią noc spędziliśmy w obiekcie znanym jako Zhory Hotel pod Egerem. Co prawda przy przydziale pokoi doszło do lekkiego zamieszania, na początku bowiem nie każdy dostał taki pokój, jaki chciał, ale reszta wieczoru upłynęła już spokojnie. Grupa mogła w spokoju udać się na kolację - a można było sobie nabrać tyle jedzenia, ile tylko dusza zapragnie. Co
mi się osobiście nie podobało, napoje były dostępne za dodatkową
opłatą - podobno za sprawą jakiejś awarii. No, nie brzmiało to
przekonująco. Lepiej jednak, żeby gościom podano chociaż szklankę
wody!
Najciekawszym punktem menu były dość niewinnie wyglądające zielone papryczki, które miały mocno pikantny smak - nie tak bardzo, żeby przepalić gardło czy zemdlić, ale i tak - piekło w gębie! Pożar gasiłem sorbetem cytrynowym, który okazał się na tę okoliczność idealny.
Najciekawszym punktem menu były dość niewinnie wyglądające zielone papryczki, które miały mocno pikantny smak - nie tak bardzo, żeby przepalić gardło czy zemdlić, ale i tak - piekło w gębie! Pożar gasiłem sorbetem cytrynowym, który okazał się na tę okoliczność idealny.
Tuż
przed końcem kolacji zostałem zagadany przez jedną z pań, czy nie
pomógłbym przy tworzeniu podziękowania dla doktora Kurka. Miało
być ono... wierszowane! Przystałem do tego tym chętniej, że
miałem przy sobie długopis i notatnik. Szybko zgromadziła się
grupa chętnych, by podołać zadaniu. Spisaliśmy tekst oparty na
rytmice "Murzynka Bambo", po czym jeden z panów wpadł na
pomysł, by... przetłumaczyć go na węgierski przy pomocy
translatora, nagrać i odtworzyć bohaterowi podczas powrotu. Obsługa
hotelowa zgodziła się tekst wydrukować i niespodzianka była
gotowa. Tu trzeba wymienić dyrekcję lokalnego muzeum jako główną siłę napędową projektu. I jeszcze drugiego pana Jacka, człowieka o
lekkim piórze i dużym poczuciu humoru.
Jak już zrobiliśmy, co należało, mogliśmy się porelaksować. Hotel dysponował niewielkim basenem wraz ze spa (sauna!) i chętni skwapliwie z niego skorzystali. Obiekt nie był zbyt głęboki ani długi, a woda, choć z pozoru bardzo chłodna, w krótkim czasie przynosiła ukojenie. Obok znajdowało się jeszcze jacuzzi, chętnych nie brakowało. To byli właściwie ci sami, którzy dzień wcześniej bawili w termach.
Nie dysponuję zresztą żadnymi zdjęciami tego miejsca (nastąpiło pewne zmęczenie materiału, bo ile można latać z aparatem za różnościami świata bez znużenia - także ilościowego?)
W każdym razie spać poszliśmy szybko. Kolejnego zaś dnia, około dziewiątej, zebraliśmy się, by opuścić ten radosny obiekt, którego mury i ogrody przyniosły tyle ciekawych pomysłów...
Zdjęcia:
1. zacienione szlaki Wyspy Małgorzaty
2. begonia
3. plan Doliny Pięknej Pani
4. Dolina Pięknej Pani
5. urocza knajpa w Dolinie Pięknej Pani
Zdjęcia:
1. zacienione szlaki Wyspy Małgorzaty
2. begonia
3. plan Doliny Pięknej Pani
4. Dolina Pięknej Pani
5. urocza knajpa w Dolinie Pięknej Pani
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz