Tak prezentuje się wizualnie (w tle, gdyby ktoś się pytał, widać po prostu dywan):
A w środku? W środku mamy teksty 70 autorów - tytułowych Przyjaciół Wydawnictwa - oraz obszerne wprowadzenie Marka Tytki do działalności tej szacownej instytucji, jej redaktora, Pana Edwarda Przebieracza oraz rzeczywistości, w jakiej przyszło jej się poruszać. Wiele możemy się dowiedzieć o dotychczasowej pracy redakcyjnej spiritus movens całego przedsięwzięcia, wydanych dotąd pracach zbiorowych i indywidualnych, pokłosiach konkursów, a także poznać różne szczegóły z historii tej jednoosobowej oficyny.
We wstępie znajdziemy także tekst odnoszący się do wiersza p. Ewy Grabowskiej-Lisowiec, który dał tytuł całej książce. Wszystko zaś ładne, estetyczne w formie i przyjemne w czytaniu dzięki wygodnej czcionce i stonowanej kolorystyce. Zbiór w miękkiej okładce wizualnie jest bardzo zachęcający. Duży plus.
Dalej z kolei znajdziemy wiersze ludzi, którzy sercem i piórem (lub klawiaturą) zaangażowali się w twórczość, a potem nadesłali swoje utwory p. Edwardowi. Każdy otrzymał po pięć stron, co wydaje mi się sprawiedliwym kompromisem w sprawie miejsca (autor chciałby się pokazać, więc aż pięć, ale czytelnik nie chce otrzymać cegły, której sama waga zniechęca do sięgania po nią, dlatego tylko pięć, no, a poza tym - to wszystko kosztuje!) Będziemy więc mogli poczytać poezję patriotyczną, religijną, przyrodniczą, miłosną, dotyczącą codziennych spraw ludzkich, tych ważnych i tych błahych, jednym słowem - czego dusza zapragnie.
W tym miejscu jedna ważna uwaga: jak sama nazwa (a także patron) wskazuje, Wydawnictwo jest instytucją katolicką i prezentuje poglądy człowieka głęboko religijnego, sprzeciwiającego się rozpychającej się łokciami we współczesnym społeczeństwie kontrkulturze (inspirowanej kontrkulturą rockową lat 60.) Gromadzi wokół siebie ludzi, dla których ważny jest szacunek dla tradycji (i ja naprawdę nie rozumiem radykałów, którzy mało, że chcą wszystko dookoła zmienić, to jeszcze najważniejsza dla nich jest sama zmiana. Funkcjonuje takie powiedzenie, że jedyną stałą w życiu jest zmiana, ale to przecież nie powód, by co chwilę wywracać do góry nogami wszelkie reguły, nie dbając przy tym o ustalenie nowych - rozwiązań siłowych nie liczę, one nie stanowią konstruktywnego rozwiązania - i nie taki jest sens owego cytatu. Pewnie, nie wszystko w tym ruchu jest złe, a przemiany w społeczeństwie zachodzą, będą i muszą zachodzić, ja jednak optuję za metodą ewolucyjną, a nie rewolucyjną), reprezentujących najczęściej, jak można zauważyć, przedstawiony we wstępie "model szeroki" (i tam odsyłam po więcej informacji).
Długo by o tym problemie i zagrożeniu pisać, a i tak nie sposób wyczerpać tematu. Poprzestanę na wyrażeniu opinii, że niełatwo mają dziś ludzie faktycznie religijni (nie mylić z fanatykami religijnymi), Wróćmy więc do poezji. Z tego miejsca życzę Panu Edwardowi wielu dalszych sukcesów i spełniania się w rozpowszechnianiu twórczości amatorskiej.
Może czas napisać coś o sobie: zamieściłem w antologii cztery teksty, z których jeden widzimy poniżej, drugi opowiada o wędrówce po górach, trzeci i czwarty to z kolei utwory inspirowane w dużej mierze baśniami i opowieściami znanymi mi z dzieciństwa, a z drugiej strony także muzyką popularną. Wszystkie raczej tradycyjne w formie.
Z tego miejsca pozwolę sobie tutaj zamieścić jeden z moich utworów (spodoba się zwłaszcza grupie czytelniczej związanej z Mazurami, jak sądzę), niekoniecznie ten najbardziej ekscentryczny:
Na
Ścieżce świętego Brunona
Giżycko, lipiec 2018 r.
Idę
za krzyżem Brunona
i
tylko aparat mam w dłoni;
na
drodze leśnej pokora
zwycięża
w sercu; gnam do niej.
W
ukrytych przed miastem ostępach
niespiesznie
wędruję wraz z wiatrem;
droga
krzyżowa zanętą,
by
ująć garść przygód w klatkę.
Jadą
cykliści naprzeciw
do
siebie śmiejąc się głośno;
dźwięk
kół do zakrętu się niesie,
szum
sosen wiatr przywiał wraz z troską.
Pędzą
motory na zabój
i
ryczą mocą silników:
"patrz
na mnie, zazdrość, podziwiaj",
lecz
chwila mija... po krzyku.
Staję
przy stacji kolejnej
zastygłej
w kamieniu przydrożnym.
Mijają
mnie piesi niespieszni,
księżyc
zaś wita jak woźny.
Idę
za krzyżem Brunona,
a
hotel jego imienia
wyłania
się zza drzew i mówię
do
Niego: tak, do zobaczenia.
17.08.2018
A tutaj link do strony wydawnictwa:
Książki Wydawnictwa św. Macieja Apostoła
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz