Muzeum mieści się przy czarnym szlaku prowadzącym do wodospadu Szklarki, w piwnicy Starej Chaty Walońskiej, noszącej nazwę od mającego tam siedzibę Bractwa Walońskiego. Miano to nawiązuje do średniowiecznych osadników tworzących dużą społeczność na obszarze Śląska. Grupa zrzesza miłośników gór, poszukiwaczy minerałów (w okolicy występuje licznie m.in. fioletowy ametyst) i skarbów, popularyzatorów dawnych, zapomnianych tradycji.
W Chacie można obejrzeć bogate zbiory kamieni takich jak ametyst, kryształ górski, tygrysie oko, agat itd. My jednak skupimy się tutaj na zgromadzonych licznie w podziemiach obiektu butelkach wina. Wejście do piwnicy jest bardzo niskie jak w starych twierdzach (od razu przypomina mi się obiekt w Kłodzku zbudowany za czasów pruskich), trzeba więc uważać na głowę. Za korytarzem znajduje się pomieszczenie, które mogłoby się nadawać na restaurację/imprezę/nasiadówkę. Na lewo od niego odchodzi kolejny korytarz, w którym stoją gabloty z wspomnianymi wcześniej zabytkami-flaszkami oklejonymi niezwykłymi etykietami. Mamy więc wina filozoficzne (Platon), polityczne (Lenin) czy historyczne (z podobizną króla Władysława IV Wazy).
Są też inne, ciekawe nazwy: Całodobowe (ciekawe, czy efekt po spożyciu też trwa dobę), Killer, Gul czy popularnego Mamrota. Z zamieszczonych opisów możemy dowiedzieć się o składnikach użytych do produkcji (raczej nie stosuje się winogron, często za to wykorzystywane są jabłka, od których pochodzi potoczna nazwa napoju jabol), popularności wśród studentów (i oczywiście marginesu społecznego) czy zawartości procentowej (często 9-11%). Zachęcam zresztą do samodzielnego odwiedzenia muzeum z bardzo sympatycznym gospodarzem.
Tanie wino, potocznie zwane jabolem czy winem marki wino, bywało mniej lub bardziej szkodliwe. Nie tylko zresztą ono. Znana jest anegdota z minionego ustroju o tym, jak polscy marynarze oddali do analizy w laboratorium w Hamburgu wino marki Las, które okazało się zawierać spirytus, który zwiększał zawartość alkoholu w napoju, oraz kwas siarkowy poprawiający klarowność. Po interwencji popartej dowodem w postaci ekspertyzy specjalistycznej płyn ów został zastąpiony w ładowniach statków najtańszym, ale za to znośnym dla żołądka, jabolem.
Na koniec stary dowcip:
przychodzi facet do monopolowego i pyta:
- Dzień dobry, czy jest denaturat?
- Nie ma.
- To ja poproszę
Wszystkie zdjęcia mojego autorstwa.
*nie lubię wciskania wszędzie, gdzie się da, wyrażenia "tak zwany"; czasem można odnieść wrażenie, że współcześnie mało które pojęcie jest akceptowane w swoim faktycznym znaczeniu, a używa się nieszczęsnego "tzw." w celu demonstrowania własnych poglądów i deprecjonowania zwłaszcza tych od dawna przyjętych. Kolejna odsłona przeciwkultury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz