Translate

środa, 18 grudnia 2019

Podróże po Pogórzu cz. 3. Ciężkowice, Skamieniałe Miasto i zielony bluszcz


Na południe od Tarnowa (i autostrady A4), w miejscowości Ciężkowice, znajduje się niezwykły rezerwat przyrody pod nazwą Skamieniałe Miasto. Spacerując ścieżkami owego obszaru można natknąć się na bardzo intrygujące formy skalne, które przypominają, jak sama nazwa wskazuje, obiekty miejskie (i nie tylko) w kamieniu. Odwiedziłem to miejsce przed dwoma laty pod koniec października i zostałem urzeczony chłodnym, urokliwym kompleksem i chciałbym tu moje zainteresowanie przesłać dalej.


Na początku może zamieszczę mapkę, żeby było wiadomo, gdzie to się dokładnie znajduje:
Położenie na mapie Polski

Ważne jest to, że teren jest przedzielony na dwie części drogą (za którą znajduje się miejsce zwane Wąwozem Czarownic), a nad nią przerzucona jest kładka. Idzie się dosłownie chwilę od parkingu położonego tuż obok. Dojazd, jak powiedziałem wyżej, jest bardzo dogodny.
Aha, przeczytałem właśnie, że od tego roku wprowadzono opłaty za możliwość podziwiania atrakcji rezerwatu (w gruncie rzeczy symboliczne):
Strona internetowa rezerwatu

Co warto dodać, jest to miejsce łatwo dostępne, o nietrudnych do przejścia ścieżkach, zapewniających za to dużo zabawy (któż nie chciałby sprawdzić, czy Piramidy rzeczywiście przypominają monumentalne grobowce egipskich królów, a Orzeł - królewskiego ptaka?) Porasta sporą ilością drzew i mniejszych roślin, jest dość mocno zacienione, mamy tam płynący strumyk, generalnie świetna atrakcja na krótką wycieczkę po drodze do innych miejsc. Samo miasteczko też niebrzydkie, sprawia sympatyczne, kameralne wrażenie.
Byłem w Ciężkowicach przy okazji wyjazdu z grupą adeptów przewodnickich (ludzi, którzy chcieliby zdobyć uprawnienia przewodników górskich) w stronę Pogórza Przemyskiego, samego Przemyśla, Biecza (o którym, jak sądzę, już niedługo), Mrzygłodu (wspominałem już o tym tutaj: Mrzygłód) przed dwoma laty w rozkwicie jesieni. Chłód dawał się już we znaki, natomiast ogrom wrażeń w zupełności zaspokajał moją ciekawość i sprawiał, że niska temperatura stawała się tylko niedogodnością, jakich przecież pełno i tylko zblazowany człowiek odmawia im prawa do istnienia i piekli się, że występują.
Ten etap wyjazdu zajął nam... no nie pamiętam już, ale pewnie niecałą godzinę. Przejście przy dwóch skałach-warowniach, lekkie podejście pod górę (kilkakrotnie), most i interesujące rozmowy przy padającym deszczu - to, co najbardziej z tego pamiętam. A, i pewna roślinka...
Pozostało bowiem jeszcze coś do wyjaśnienia: o co chodzi z tym bluszczem w tytule? Nieco z boku Skalnego Miasta znajduje się mianowicie stanowisko bluszczu pospolitego. Właściwie nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie to, że przewodnik postanowił go odszukać, żeby mieć pewność, że on rzeczywiście tam rośnie. Działo się to przy padającym zimnym deszczu i temperaturze nieznacznie tylko przekraczającej zero stopni. Chyba nikt nie podzielił jego entuzjazmu, kiedy roślinka oplatająca drzewo ukazała się naszym oczom. Tak! Była tam! Zimno też było.

Ponieważ nie dysponuję własnym zbiorem zdjęć ze Skamieniałego Miasta (wysiadł mi wtedy aparat - to w ogóle problem całego tego wyjazdu), zamieszczam odnośnik do galerii zdjęć ze strony rezerwatu. Podziwiajcie:
Obrazki

P. S.
W najbliższym czasie ukaże się kolejna antologia literacka z moim udziałem, wydana w Wydawnictwie św. Macieja Apostoła w Lublińcu, pt. Być solą ziemi. O niej zapewne będzie następny wpis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz