Translate

czwartek, 28 listopada 2019

Przemyski Szwejk


Frank Zappa, którego kolejna rocznica śmierci wypada za kilka dni, zadał kiedyś pytanie: czy humor przynależy do muzyki?* Z tego punktu możemy pójść dalej: czy można z okazywania poczucia humoru uczynić sposób radzenia sobie z rzeczywistością? Niewątpliwie niektóre sytuacje, jakie nam się przytrafiają, zmuszają nas do spojrzenia w dal z przymrużeniem oka, żeby nie tracić niepotrzebnie energii na złoszczenie się, kiedy i tak nie mamy wpływu na to, co zrobią inni. Z tego miejsca możemy przejść bezpośrednio w miejsce, w które Ciebie, czytelniku, dzisiaj zaprowadzę: na przemyski rynek. 








Od kilkunastu lat znajduje się tam ławeczka z siedzącym na niej okrągłym, rubasznym, ubranym w wojskowy mundur człowiekiem. Ma przy sobie kufel na piwo i fajeczkę. To Józef Szwejk, bohater słynnej powieści Jarosława Haszka będącej satyrą m.in. na rzeczywistość w cesarsko-królewskiej armii Franciszka Józefa. Im dłużej wpatrujemy się w figurę, tym bardziej jesteśmy przekonani, że znakomicie oddaje osobowość tej kapitalnej i często niesłusznie pogardzanej postaci.
Dlaczego tutaj? Dlatego, że znaczna część opowieści o sympatycznym Czechu toczy się w okresie I wojny światowej w okolicach miasta, które było trzykrotnie w czasie działań bojowych oblegane, które poniosło wielkie straty, a pewne związane z nim opowieści budzą niesamowitą grozę. Tu właśnie działa się akcja epopei szwejkowskiej.
Jak to kiedyś zauważyliśmy w rozmowie z pewną panią, opowieści te często wydają się infantylne, kuriozalne, ale pod tą powłoką, kryje się coś tragicznego, co w miarę zbierania doświadczeń życiowych zmusza do zastanowienia się nad tym, że nie ma to nic wspólnego z pięknoduchostwem, a stanowi jedynie sposób na przeżycie w nieprzyjaznej, nierozumianej rzeczywistości i na odizolowanie się od ludzkiej głupoty (kadet Adolf Biegler! i jego rojenia o wielkości), małości (porucznik Dub!) i podłości. 
Możemy zauważyć, że udawanie skończonego idioty było dobrym sposobem na łagodzenie wszelkich nieprzyjemności, jakie spotykały Szwejka. Karykaturalne wyolbrzymienie każdej sytuacji, każdego problemu, podkreśla tylko to, że człowiek często mierzy się z absurdalnymi wyzwaniami, które wcale nie jemu są potrzebne.
Jak mniemam, strategia szwejkowska jest przydatna w życiu, pozwala zdecydowanie ograniczyć negatywny wpływ środowiska na własny umysł. Ma też swoje wady (rozmówca nigdy nie wie, kiedy takiego osobnika traktować poważnie, a kiedy nie), ale, jak to zwykle bywa: coś za coś. 

Zdjęcie moje.

*Zappa to jedna z najbarwniejszych postaci kontrkultury muzycznej (czyli również społecznej) w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Muzyk, autor tekstów, showman, kpiarz ze specyficznym, niektórzy powiedzą, że chorym, dystansem do siebie i wszystkiego wokół. Zmarł w 1993 roku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz