Co byście powiedzieli o weekendzie w polskich górach? Na przykład w okolicach Karpacza, urokliwie położonej niedużej miejscowości z mnóstwem ciekawych miejsc do odwiedzenia i szlaków do przebycia? Myślę, że niejedna osoba chciałaby w ten sposób spędzić czas. Mnie się to niedawno udało i w dzisiejszej notce opowiem Wam o mieście, atrakcjach, a cała przygoda będzie stała pod znakiem koloru zielonego, którego w Karpaczu wiele.
W tym miejscu muszę zamieścić pewną uwagę. Dawno nic nie pisałem, a w tym czasie, w którym nie pojawiały się nowe posty, zastanawiałem się nad dalszym kierunkiem działania. Efekty widać było w poprzednim wpisie, teraz czas wznowić twórczość właściwą. Zapraszam!
Teraz już o Karpaczu: miasto u stóp Karkonoszy o charakterze przede wszystkim turystycznym, pełne kwater, pensjonatów i hoteli, sklepów i sklepików, knajpek, restauracji i muzeów (Sentymentów, położonych w pobliżu spokojnej rzeczki Łomnicy. Liczy jedynie około 5 tysięcy mieszkańców. Centrum stanowi barwna, gwarna ulica-deptak Konstytucji 3 Maja, dookoła zaś znajdują się liczne skwery z fontannami i kwiatami, place zabaw i zaciszne, małe uliczki. W pobliżu Karpacza znajdują się liczne szlaki, wyciągi i szczyty do zdobycia na czele ze Śnieżką, a na południe od miasta działa Karkonoski Park Narodowy. Nad całością czuwa legendarny Duch Gór. W wielu aspektach funkcjonowania miasta czuć jego obecność.
Poprzedniego pobytu w tej okolicy za bardzo nie pamiętam, musiałem być bardzo młody. O samym noclegu mogę powiedzieć tylko tyle, że był całkiem komfortowy, a wyjazd obył się bez większych komplikacji. Podróżowałem z grupą dobrze znanych mi osób i bawiliśmy się w swoim towarzystwie świetnie. Wielokrotnie oglądaliśmy miejsca budowy/remontu/renowacji. Podziwiam rozmach nowych inwestycji w Karpaczu, aczkolwiek mam wątpliwości co do budowania na skarpach i rozjechanych górach. Przyjazd miał miejsce w piątek wieczorem, potem tylko zakwaterowanie i twardy sen. Sobotę i niedzielne przedpołudnie poświęciliśmy m.in. na odwiedzenie miejsc, o których piszę poniżej, posiłki, spacery itd. Pogoda dopisała, świeciło słońce, było ciepło, ale nie gorąco. Świetne warunki do spacerów. Poniżej link do mapy:
Ruszamy - naszym szlakiem! Terenów zielonych w górskim, mało zaludnionym terenie jest niemało. Najbardziej zainteresowały mnie występujące w wielu miejscach chętnie sadzone tu rododendrony, azalie i tym podobne rośliny kwitnące obficie w jaskrawych kolorach. Miasto, które unosi się od ruchu turystycznego, rozmiłowało się w kwasolubach (kwitną później niż u nas).
Pośrodku miasta wznosi się góra Karpatka porośnięta lasem iglastym. Mierzy sobie jedyne 726 m n.p.m. i warto się na nią wspiąć, żeby móc podziwiać z jej zielonego szczytu widoki na południową stronę miasta, skocznię narciarską Orlinek czy też szczyt Śnieżki. Dodać muszę, że gdy grupą zdobywaliśmy wzniesienie, to duże wrażenie wywarł na nas odległy Biały Jar, ponieważ w słońcu błyszczały w nim wciąż zalegające płaty śniegu. Po północnej, niewidocznej stamtąd stronie mieści się głównie baza noclegowa Karpacza. Nie udało się nam zdobyć podobnej, położonej po przeciwnej stronie ośrodka Pohulanki. Wiele zostało do odkrycia.
Z Karpatki nasza droga prowadziła w stronę zapory na rzece Łomnicy. Szum spadającej wody przypomniał mi, jak będąc jeszcze mały pluskałem się w buczkowickiej rzeczce Żylicy, zanim zanieczyszczono ją ściekami. Piękne, beztroskie czasy! I zabawa w "raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy!". Wróćmy jednak nad Łomnicę. Zielona, leśno-parkowa, spokojna okolica pobudza do działania zmysły, popatrzcie zresztą sami. Droga stamtąd prowadzi bezpośrednio do centrum miasta.
Tam od razu rzucają się w oczy dwie rzeczy: po pierwsze, sklepików z pamiątkami typu koszulki, pocztówki, magnesiki itd. jest bez liku, podobnie jak różnego rodzaju pizzerii, pierogarni, restauracji takich i innych, szczególnie wzdłuż głównej ulicy. Po drugie, Karpacz willami stoi - niemal każda okazała budowla oferuje miejsca noclegowe i całe rzędy takich przybytków ciągną się wzdłuż wszystkich praktycznie ulic, którymi przechodziliśmy. Po wyjeździe człowiek jest aż zdumiony widokiem bloków, rozpadających się chałup dominujących krajobraz itp., ponieważ w tym wielkim turystycznym ośrodku kwestie te zostały zepchnięte na brzeg. Ludzi całe mnóstwo ze wszystkich stron Polski i nie tylko (ze względu na bliskość granicy przyjeżdża tu wielu Czechów). Mimo wszystko nie czuć jakiegoś wielkiego przytłoczenia, ale może to sprawa rześkiego, górskiego klimatu i przebywania w mieście tylko kilku dni.
Od siebie polecę jedną jeszcze lokalizację: położoną w samym centrum księgarnię z jej przytulną atmosferą, sympatycznym gospodarzem i dużym wyborem ciekawych pozycji. Pasuje do małych, plątających się uliczek i dość przytulnego wyglądu całości (może tylko olbrzymi hotel Gołębiewski sprawia inne wrażenie). I jeszcze jeden przepis na udany wyjazd: jak najmniej dźwięków - poza dźwiękami natury. Komputer został w domu.
Jedna z ciekawszych atrakcji Karpacza, związana z polską literaturą współczesną, mieści się w jego centrum, w uroczym, obsadzonym obficie zielenią miejscu zwanym Parkiem z Lipą Sądową (przy wejściu na ten teren rośnie potężne, rozłożyste drzewo). Mowa o budce nietelefonicznej Tadeusza Różewicza, słynnego polskiego poety związanego m.in. właśnie z Karpaczem (ale też z Gliwicami czy Wrocławiem), ustawionej tam w setną rocznicę przyjścia literata na świat. Działa w ten sposób, że wybierając odpowiedni numer odbyć można "rozmowę" z twórcą (miałem tę przyjemność). W parku działa fontanna, którą uwielbiają wszystkie małe dzieci.
W mieście znajduje się także drugie miejsce związane z Różewiczem - jego grób, położony na cmentarzu przy świątyni Wang - drewnianym, dwunastowiecznym kościele przeniesionym do Karpacza z Norwegii w wieku dziewiętnastym za sprawą pruskiej hrabiny von Reden i króla Fryderyka Wilhelma IV (Vang to miejscowość, w której pierwotnie budynek się znajdował). Liczne jego elementy kojarzą się z czasami wikingów. Przy pracy nad nim nie używano gwoździ. Do budowli prowadzi dość stromy podjazd (w końcu jesteśmy w górach), z którego już można dostrzec strzelistą wieżę przy zgrabnej drewnianej budowli. Wszystko to otoczone jest obfitą roślinnością, spośród której wyróżniają się pięknie kwitnące na różowo czy też żółto rododendrony czy zimozielony bluszcz. Od strony, nazwijmy to, widokowej, z której podziwiać można urodę pobliskich szczytów i pasm górskich, znajduje się wspomniany wyżej niewielki cmentarz. Sam obiekt należy do lokalnej parafii ewangelicko-augsburskiej i jest najstarszym drewnianym kościołem w Polsce.
Bardzo przyjemna okolica do spacerowania, niespiesznych wędrówek (góry) i radowania się urokami życia (miasto). W kolejnych wpisach zajrzymy do miejscowości położonej na wschód od Karpacza - z urokliwymi zabytkami sakralnymi i będziemy podziwiać zielony świat. Do poczytania!
Poniżej możecie obejrzeć zdjęcia (ich autorem jestem ja). Wybór miejsc jest subiektywny, więc nie ma wśród nich np. centrum miasta:
- Karpatki i widoku na m.in. Śnieżkę i skocznię Orlinek;
- zapory na Łomnicy i okolic;
- lokalnej roślinności;
- pysznej lemoniady z Pierogowa;
- budki nietelefonicznej;
- reklamy Muzeum Sentymentów;
- widoków na północy;
- świątyni Wang;
- kościoła pw. Nawiedzenia NMP w centrum miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz