Translate

środa, 23 marca 2022

Szachy, szachy, cały tydzień z szachami. I z szachistami. Szkolenie KingsOfChess w Tomaszkowicach koło Wieliczki

Żyjemy w świecie, w którym, jak mawiał klasyk, nie ma nic starszego od wczorajszej gazety (i może jeszcze przebrzmiałych sław popkultury). Od szkolenia szachowego KingsOfChess minął już ponad miesiąc, nie będzie więc to relacja na gorąco, tym niemniej sądzę, że opis może Was zaciekawić. Nie będę przytaczał bardziej szczegółowo problemów, którymi się zajmowaliśmy, to nie mogłoby zaciekawić szerszego grona. Opiszę to, co interesuje czytelnika najbardziej, czyli stosunki międzyludzkie i wydarzenia w zaciszu hotelowym. Czas najwyższy przedstawić pobyt w trzygwiazdkowym Dworku Emilii z punktu widzenia uczestnika, póki jeszcze pamięć o tej imprezie zupełnie nie przygasła, bo działo się wiele. Zapraszam! 
Szkolenie miało miejsce w dniach 12-19 lutego 2022 roku we wspominanej w jednym z wcześniejszych wpisów wsi Tomaszkowice położonej 3 kilometry od centrum Wieliczki, w znajdującym się tam hotelu Dworek Emilii, który widzicie na poniższych zdjęciach. W roli trenerów przekazujących kursantom swoją wiedzę, umiejętności, pomysły wystąpili znany już Wam z wcześniejszych wpisów główny komentator kanałów Polskiego Związku Szachowego w mediach społecznościowych, gliwicki arcymistrz Zbigniew Pakleza oraz wiceprezes związku, uznawany za jednego z najlepszych szkoleniowców w Polsce krakowski arcymistrz Artur Jakubiec. Z powodu choroby nie dotarł - niestety - mistrz międzynarodowy (stopień niżej od arcymistrza), bardzo lubiany przez szachową społeczność internetową Piotr Brodowski. 
Program szkolenia obejmował treningi/wykłady z gry środkowej i końcówek z arcymistrzami, turniej szachów błyskawicznych, turniej na kategorię szachową, pokazy gry jednoczesnej (symultany) z obydwoma arcymistrzami oraz z gościem specjalnym, o którym napiszę w kolejnym odcinku (był nim najlepszy polski szachista w historii, Jan-Krzysztof Duda), dodatkowo udaliśmy się na wycieczkę do zabytkowej kopalni soli w Wieliczce. Cena przystępna jak na tego rodzaju moc atrakcji, rozkład dnia wypełniony był po brzegi. 
Ludzie zjechali się z całej Polski (możecie ich zobaczyć na ostatnim zdjęciu; brakuje dwóch panów, którzy opuścili nas wcześniej). Pojawili się więc miłośnicy szachów z Gdańska, z Warszawy, ze Śląska i spod Krakowa. Ze stolicy Małopolski i z okolic przybyli także szachiści pragnący wziąć udział w turnieju o kategorię bez dodatkowego zakwaterowania w Dworku Emilii. Czworgiem niepełnoletnich (w tym jedną dziewczynką) opiekowali się opiekunowie (bardzo zadziorne, żwawe i aktywne podczas tych dni dzieciaki!) Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, zdecydowanie liczebnie przeważali mężczyźni, 
Sam przybyłem na miejsce w sobotę, 12 lutego, około godziny 14:30. Przez cały czas szkolenia mieszkałem w pokoju dwuosobowym razem z kolegą Olkiem z Warszawy (pozdrawiam serdecznie z tego miejsca). Wyposażenie hotelu bez zarzutów, jedno, do czego się mogę przyczepić to to, że z początku w obiekcie było zimno i dopiero po zwróceniu uwagi obsłudze sytuacja na tym polu się poprawiła (ja wiem, że luty, że zimą chodzi się w swetrach, ale przyjemne to nie było). Aha, nie każdemu też odpowiadały posiłki. Ja jednak specjalnie na szwedzki stół, dania obiadowe i ciepłe śniadania (kiełbaski, bigos) nie narzekałem. 
Sam tydzień przebiegał zgodnie z formułą zawartą w piosence Elektrycznych Gitar Huśtawka: zwykłą losu koleją praca, posiłek i sen. Czyli: śniadanie, potem runda turnieju na kategorię, przerwa i obiad, potem zajęcia z trenerem (podzieleni byliśmy na dwie grupy: mocniejszą i słabszą, które wymieniały się codziennie; ja zostałem przypisany do silniejszej), znów przerwa, kolacja, dodatkowe atrakcje: zajęcia, symultany, turniej szachów błyskawicznych itd. Na tej ostatniej imprezie obok dwudziestu osób-uczestników szkolenia pojawiło się jeszcze drugie tyle zawodników z zewnątrz. Nigdy dotąd nie grałem na żywo takim tempem i muszę przyznać, że stanowiło to dla mnie duże wyzwanie. 
Podczas zajęć ze Zbyszkiem zajmowaliśmy się problematyką trudnych końcówek (a do takich należą starcia lekkich figur ze sobą w różnej konfiguracji oraz z pionkami przeciwnika), wymagających często dużej pomysłowości od grającego. Rozwiązania często nie były widoczne ani na pierwszy, ani na drugi rzut oka, a jeśli nawet, to wymuszały duże skupienie przy ich poszukiwaniu. Z kolei podczas ćwiczeń z Arturem na pierwszy plan wysuwała się analiza mocnych i słabych punktów oraz próba poszukiwania planu gry w grze środkowej. Pod koniec zajmowaliśmy się też oceną naszych własnych, turniejowych partii, planów gry, poszukiwaniem najlepszych posunięć dla graczy niemających pierwszej kategorii (pomyłka: była jedna osoba z I kategorią damską; dla tych, którzy nie wiedzą: kategorie męskie i kobiece nie są równorzędne). Miejmy nadzieję, że nauki mistrzów pozwolą w przyszłości wznieść się na wyższy poziom. Dodam jeszcze, że nad wszystkim czuwała niezawodna organizatorka i sędzia zawodów, Ania Kohut. 
O wycieczce do kopalni w Wieliczce napiszę w osobnej notce, tu powiem tylko, że bardzo się udała. Zasugeruję też, że planowane są kolejne, podobne imprezy, a o rezultatach tego planowania przekonamy się już wkrótce. Poza zajęciami zajmowaliśmy się takimi sprawami jak gra w szachy (śmiech!), analiza własnych partii (nic nie robi tak dobrze na poprawę umiejętności, jak próba oceny własnych gier dokonana nie z pomocą silnika komputerowego, ale żywego i komentującego na gorąco przeciwnika), dyskusje na tematy wszelakie. 
Generalnie był to czas poznawania ludzi i docierania się z nimi, spędzony z osobami o podobnych zainteresowaniach, który upłynął bardzo szybko, tak, że nie sposób było się nudzić, nie dało się też nie zapomnieć o czekających poważniejszych, codziennych, bardziej przyziemnych problemach, a taka cecha charakteryzuje udane wyjazdy. Bardzo ciekawą mamy społeczność szachową amatorską: zarówno w internecie, jak i na żywo. Nie można się z nią nudzić. Z tego miejsca pozdrawiam wszystkich uczestników przygody, a także tych, którzy się z różnych względów nie załapali, a chcieliby, do następnego spotkania! 

Jeśli zapomniałem o czymś napisać, a przyjdzie mi do głowy, to wrócę do tematu w kolejnym wpisie. Trzymajcie się! 

Wszystkie zdjęcia, mojego autorstwa, oprócz jednego, ostatniego, autorstwa Piotra Kuci, pochodzą z okolic Dworku Emilii (i samego hotelu) w Tomaszkowicach. Na tej ostatniej fotografii widać naszą grupę szkoleniową wraz z kadrą: Anią Kohut, Zbigniewem Paklezą i Arturem Jakubcem.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz