Translate

piątek, 24 stycznia 2025

Wieczór z poezją, ciepła muzyka i bolszewicy. Odyseja poetycka w Warszawie, 18.01.2025

Od wielu lat miałem takie ciche pragnienie: zacząć poznawać artystyczną Warszawę. Kilka kontaktów przez internet, pojedyncze znajomości i duża aktywność ludzi związanych ze stolicą budziła zainteresowanie. Brakowało tylko konkretnego impulsu. I oto w ubiegłym roku Magda Zybowska i Mariusz Głąb i ich Radio MagMa ogłosili kolejny przystanek Odysei Poetyckiej w Warszawie. I już wiedziałem, że wreszcie uda mi się do centrum Polski dotrzeć! 18 stycznia 2025 roku okręt Odyseuszy zakotwiczył przy klubokawiarni Życie jest fajne w Warszawie-Ochocie. I ja przybyłem za nim. I było warto! I opowiem Wam dziś o tej imprezie! 
Odyseja Poetycka to projekt twórców internetowego Radia MagMa - MAGdaleny Zybowskiej i MAriusza Głąba z Krakowa. Miłośników poezji, muzyki, malarstwa, działań prospołecznych na rzecz innych twórców. I, oczywiście, literatów samych w sobie. Od jesieni 2023 roku przemierzają Polskę z mikrofonem, przez który wybrzmiewają poetyckie głosy. Odwiedzili już m.in. Kutno, Wrocław, Darłowo czy też Sosnowiec. A w minioną sobotę, 18 stycznia 2025 roku, zajechali - na zaproszenie warszawskiej poetki Danuty Chyły - do stolicy. Za nimi zaś zjechali się literaci-amatorzy. 
Początkowo impreza odbyć się miała w grudniu, ale z powodów logistycznych przełożono ją na później, a finał Odysei 2024 odbył się w krakowskiej Efemerii. Później dowiedziałem się, że i styczniowe spotkanie wisiało na włosku, ale ostatecznie wszystko skończyło się dobrze, krakowianie przybyli do stolicy (przy okazji posłuchałem rozmowy o sposobach traktowania zwierząt przez właścicieli). 
W piątek, bezpośrednio przed weekendem, rozpocząłem przygotowania: nabyłem przez internet wszystkie bilety (konieczne z uwagi na liczne przesiadki i porę nocną powrotu), spakowałem mojego Rycerza Floriana... i książki do czytania po drodze, teksty utworów do demonstrowania i dla Mariusza, wiedziałem, że ta wycieczka może być fest niewygodna i skończyć się dużym zmęczeniem (wyjście w sobotę przed 10, długa impreza, powrót w niedzielę przed 6). 
Podróż minęła bez większych przygód. Ani po drodze z Gliwic do Katowic, ani po drodze z Katowic na stację Warszawa Zachodnia (pociąg przedziałowy, komplet) nie działo się nic specjalnego. Wysiadłem u celu i rozejrzałem się po okolicy, a potem ruszyłem w głąb dzielnicy Warszawa-Ochota. Wywarła na mnie wrażenie mocno zaniedbanej, a i przy tym rozkopanej przez budowę linii tramwajowej. Skojarzyła się z wieloma mocno zaniedbanymi częściami śląskich miast. Nic to, pomyślałem i liczyłem minuty od wyjścia z dworca do kawiarni Życie jest fajne. 
Klubokawiarnia mieści się w długiej, szarej kamienicy przy ul. Grójeckiej, największej z ulic Ochoty. Na poziomie pierwszym znajduje się bar i toalety, na drugim - antresoli - odbyła się Odyseja Poetycka 2025. Przyszedłem (około 15:40) w momencie, w którym Magda Zybowska uświadamiała siedzących z laptopami przy stolikach ludzi, że miejsca te od godziny 16 są zarezerwowane. Z początku tłum ludzi krążył w przejściu i dopiero po jakiejś chwili rozładował się. W głębi pięterka Mariusz Głąb rozstawił swój sprzęt do nagrywania, komputer, mikrofony, fotele dla przybyłych, naprzeciwko niego, na kanapie siedli goście. Kolejni znaleźli miejsce z boku, przy barierce (otwarta przestrzeń nad schodami), a jeszcze inni (w tym ja) już dalej, na kanapach rozstawionych wokół stołu i przy przejściu (jedna z nich zwężała korytarz i dlatego ludzie się kłębili). Pozostali rozsiedli się w części sali bliżej schodów. 
Zamówiliśmy obiadki, ciastka i napoje - co kto chciał - w barze i wyczekiwaliśmy początku. Mariusz włączył nagrywanie i transmisję na antenę Radia MagMa o godzinie 17. Plan bardzo prosty - obowiązuje zasada otwartego mikrofonu (ang. open mic), czyli: każdy może wystąpić, jeśli się zgłosi do Magdy; ma kilka minut na zaprezentowanie siebie i swojej twórczości; tematyka dowolna - aczkolwiek kwestie polityczno-światopoglądowe generalnie są niemile widziane (zrozumiałe, mogłyby zwarzyć atmosferę). Jako pierwsza na scenę zaproszona została organizatorka - warszawianka Danuta Chyła. Znana już wcześniej Mariuszowi, w roku 2023 to ona zapraszała wtedy-jeszcze-nie-MagMę do stolicy i kontakt się utrzymał. Bardzo sympatyczna i otwarta osoba. 
W licznych przerwach między kolejnymi prezentacjami przyglądałem się innym (głównie kobiety, jak zwykle, przeważnie starsi ode mnie, jak zwykle, większość z kilku ośrodków: Warszawa, Ciechanów, Działdowo, Łódź, Częstochowa, Kraków, Gliwice). Najczęściej pogodnie usposobieni, cieszący się swoją twórczością, mający plany wydawnicze, jedni z książką na koncie, inni z kilkoma, inni dopiero planujący. Działają od lat lub od niedawna. Jedni występowali już na scenie, inni nie, byli i tacy, którzy przybyli w roli osób towarzyszących. Wiek robi wrażenie, ale przecież na weselu mojego kuzyna największą energię okazywali jego rodzice, w tym mający już wówczas ponad 70 lat tata. Czyli - jak zdrowie pozwala, to bywa lepiej niż dobrze. 
Można przy tym zauważyć, jak się tworzy kontakty: z Danutą Chyłą - wspomnieniem o dawnej, wspólnej znajomej - jej rzeczywistej, dla mnie internetowej - ś.p. łódzkiej poetce Alinie Kuberskiej; z pieśniarzami - tym, że kiedyś już słyszałem nazwisko Joanny Mioduchowskiej, słyszałem o grupie Terra Poetica, mam na półce książkę pani Joanny Oxyvii Jankowskiej i koleżanek. Z innymi - rozmowami o miejscach, o wspólnych tematach, o tym, co można poprawić w swoich wystąpieniach. 
Prezentowali się poeci, a także muzycy - Janusz "Shinobi" Kulesza w roli barda (długowłosy, z zarostem, w kapeluszu) śpiewał m.in. o januszach, nawiązując do potocznego znaczenia tego słowa, a na bis zagrał Mury Kaczmarskiego, które poruszyły publiczność. W drugiej przerwie muzycznej wystąpili Joanna Mioduchowska i Krzysztof Tkaczyk - było mniej żywiołowo, za to bardziej ciepło i przytulnie. Potem nawet nabyłem płyty pani Joanny. Dobrze się rozmawiało. Występowali także Isa Conar w spokojniejszym oraz Lidka Lewandowska-Nayar w żywiołowym repertuarze. O każdym z tych występów można dobrze mówić, a wkrótce na pewno Mariusz wrzuci nagrania z występów w neta. 
Mnie zaciekawiły wiersze działdowianki Elżbiety Szczepkowskiej inspirowane malarstwem lub fotografią. Po pierwsze dlatego, że siedziała obok mnie, a po drugie - i ważniejsze - ponieważ liczne jej pomysły zbliżone były do moich (np. teksty o Giżycku, o zmarszczkach - pozdrawiam Tomelaosa i Jakuba Janeczkę - o myszołowie czy kawkach). Może się coś z tego nowego urodzi, zobaczymy. 
Wielu poetów zdecydowało się wyrecytować/odczytać swoje utwory wspólnie z Mariuszem. Również i ja wpadłem na taki pomysł - przygotowałem nowy tekst pt. Cienie, wykonany bardzo żywiołowo, aczkolwiek chyba zbyt szybko, na co uwagę zwrócili mi Marek Kubicki i Maria Kwaśniewska. Chyba za bardzo obawiałem się o czas. Jeszcze dwa-trzy takie teksty i chyba bym padł. Oprócz Cieni zaprezentowałem także fragment mojej książki Rycerz Florian odkrywa świat pt. Nad brzozowym lasem. Również i on wypadł bardzo dobrze. O dziwo, pamiętam treściwy występ Beaty Mączewskiej, która wyszła na scenę po mnie. O dziwo, bo zwykle emocje po prezentacji są zbyt duże, by zarejestrować kilka następnych minut. Potem odbyliśmy ciekawą rozmowę. Szkoda, że Beata nie zabrała ze sobą swoich książek, bo chętnie bym się wymienił. 
Dziesięć po jedenastej pożegnałem się z kręgiem poetyckim i ruszyłem w drogę powrotną na stację Warszawa Zachodnia. Miasto wyglądało niemal jak wymarłe, ulicami szły pojedyncze osoby, dopiero na samym dworcu ludzi było więcej. Pociąg przyjechał z niewielkim opóźnieniem. Spędziłem ponad godzinę oczekując w Piotrkowie Trybunalskim (mroźnie, ale sucho). Kilku innych ludzi też czekało. Potem do Katowic. I potem do siebie pojazdem, którego stacją docelową jest Wiedeń. Ufff, może i fajnie, ale nie w momencie, w którym już wiedziałem, że siły są na wyczerpaniu (siedem i pół godziny w kawiarni!) i dlatego nawet na moment nie usiadłem. Drogę umilały mi dźwięki muzyki Kraftwerku (Autobahn, Radioactivity, Computerwelt). Dojechałem. Poszedłem spać. Ciąg dalszy nastąpi. W Krakowie. Kolejny przystanek Odysei już 1 lutego. 
No, dobrze, ktoś powie, ale jednego nie rozumiem. Co w tytule posta robią bolszewicy? Przecież nie była to impreza promująca ustrój totalitarny! Właśnie tak! Bo chodzi o coś innego - zabrałem ze sobą dwie książki, żeby mieć co czytać po drodze do i z Warszawy - o pierwszej może jeszcze wspomnę, nawet jej nie otworzyłem - a druga nosiła tytuł Bolszewicy i apostołowie. Autorką jest Sylwia Frołow. Dobrze napisane, płynnie i sprawnie się czyta, pisarka dotarła do wielu źródeł, dzięki którym odkrywamy na nowo różne postacie z czasów rewolucji rosyjskich - najbardziej znanymi są Lenin i Mikołaj II, a ich losy splatają się z historiami innych (anty)bohaterów, których trzeba ocenić sobie samemu - i to też wielka zaleta tej lektury. 

Na zdjęciach przedstawiam większość z występujących na warszawskiej scenie postaci (większość, bo gdzieś mi uciekło kilka osób, np. Witold Tomczak). Z częścią z nich rozmawiałem, był kontakt - i może się utrzyma. Bo to jest jedna z głównych zalet podobnych imprez - możliwość poszerzania horyzontów, ale i bazy znajomości. Ciekawe, czy coś się z tego jeszcze urodzi. 
Bardzo udany wieczór, pełen pozytywnych emocji, dużo lepiej spędza się czas w towarzystwie amatorów niż środowisk artystowskich (bo każdy mniej więcej wie, z czym przyszedł, jaki może być odbiór, jak rozmawiać z ludźmi, dla kogo ważne jest to, co pisze czy np. gra). Dużo ciekawych twarzy, wiele dla mnie nowych, ale to dzięki tym już znanym dobrze się wprowadziłem do kawiarni Życie jest fajne. Mariusz i Magda - pełna profeska. Miejsce przytulne, ciepłe, obsługa na plus. I najważniejsze - wszystko to nasyca pozytywną energią i zachęca do działania w przyszłości. Do następnego razu! 


Nad brzozowym lasem (fragment)
(...)
Nad brzozowym lasem wiatr rozszalał się srodze, 
rozpruł płaszcz obłoków nad pasmem Karkonoszy. 
Wiele z nich za Odrę zdołał zręcznie wypłoszyć, 
po czym sam, zmęczony, puścił fantazji wodze. 
Myślał o Bolkowie, łzie zaklętej w strażnicę, 
o dumnym Chojniku, niegdyś gromem spalonym. 
O parku norweskim, w mgle niebiańsko zielonym, 
kiedy z gór się leci wprost na ciche Cieplice. 

Znał wszelkie zakątki w nadbobrzańskiej gęstwinie, 
znał Perłę Zachodu nad baśniowym przełomem 
i drogi przez chaszcze, i domy opuszczone, 
pory, kiedy z chłodu ręce stają się sine. 
Wreszcie go wyrwało z tych rozmyślań chmurzysko: 
dosyć już gonitwy, wichrze, puść mnie wreszcie 
i pozwól odetchnąć, pozwól mi pożyć jeszcze. 
Co cię tak wzburzyło? Czyżby front szedł blisko? 

Łobuz się zawstydził, zwolnił tempo i odrzekł: 
coś się dzieje w kotlinie, czego objąć nie umiem 
ani dzikim pędem, ani wietrznym rozumem: 
ludzie się zbudzili i nie wiem, czy to dobrze. 
Poczuł się bezradny wobec cudzej wielkości, 
która zagościła w karkonoskich ostępach. 
Młoda, hałaśliwa, odważna, nieugięta, 
pragnęła na dłużej wśród brzóz, sosen zagościć. 

Nim znów podsłuchamy, o czym szumi wiatr w lesie, 
co w grząskich mokradłach, czego boją się chmury, 
opuśćmy na chwilę ten krajobraz ponury, 
spójrzmy za to, kogo górska ścieżynka niesie. 
(...)

Wszystkie fotografie mojego autorstwa: 

Dworzec kolejowy Warszawa Zachodnia. Trwa przebudowa, poruszanie się jest nieco utrudnione.  

Dworzec autobusowy Warszawa Zachodnia. Staro wygląda. 

Wejście do klubokawiarni Życie jest fajne, w której zakotwiczyła Odyseja. 

Ulica Grójecka. 

Prowadzący Mariusz Głąb i organizatorka, warszawianka Danuta Chyła. 

Dobry duch wielu imprez literackich - Alicja Stępniewska Nawaratne z Częstochowy. 

Barbara Sitek-Wyrembek oraz Marzena Wernik z siostrą. 

Malarz Dariusz Szturemski oraz organizatorka Danuta Chyła. 

Centrum dowodzenia. 

Dariusz Szturemski i Elżbieta Kurdej-Oklesińska. 

Joanna Jakubik. 

Jolanta Bogusławska. 

Darko de Cades. 



W trakcie wieczoru z zaciekawieniem czytałem wiersze Elżbiety Szczepkowskiej i porównywałem z moimi. 



Irena Ejsymond. Magdalena Zybowska (tyłem) skrzętnie fotografowała wszystkich uczestników. 

Izabela Zubko. 

Ireneusz Fiedler. 

Janusz "Shinobi" Kulesza z gitarą. 

Publiczność dopisała, ludzie przybywali z Działdowa, Ciechanowa, Łodzi, Krakowa czy Częstochowy. 

Beata Zuzanna Mączewska. 

Krzysztof Tkaczyk i Joanna Mioduchowska zaserwowali minikoncert z ciepłą, łagodną muzyką. A Mariusz? Mariusz pozwolił zaprezentować się gościom w pełnej krasie. 

Marlena Skowierzak. 

Marzena Wernik. 

Barbara Sitek-Wyrembek. 

Pieśniarka z Lublina Isa Conar i Elżbieta Kurdej-Oklesińska. 

Lidia Lewandowska-Nayar i jej energiczny występ. 

Ostatni rzut oka na pełną o 23 salę. Z tyłu m.in. Maria Kwaśniewska i Marek Kubicki. 

Powroty są zawsze samotne. Postój w Piotrkowie Trybunalskim. 

Dziękuję za uwagę i do poczytania!

5 komentarzy:

  1. Maria Kwasniewka23:23

    Byłam na spotkaniu poetyckim jako słuchacz ale z przyjemnością czytałam twoją relacje szczegółową pelną wrażeń i oddającą sens całemu spotkaniu.....a całość dopełniała wspaniała muzyka i wokaliści ...
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dalszych szlaków ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! To prawda, muzycy byli wspaniali! Różne nastroje, ale wszyscy zaprezentowali się świetnie!

      Usuń
  2. Anonimowy23:40

    Świetne napisane i dobrze że zapisujesz zaraz na świeżo po wydarzeniu pamięć jest taka ulotna masz talent nie tylko do wierszy prawo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Zauważyłem, że muszę spisywać w ciągu pierwszych paru dni, inaczej wiele szczegółów wylatuje z pamięci. Ciąg dalszy nastąpi wkrótce w Krakowie.

      Usuń
  3. Anonimowy23:41

    Zapomniałam się podpisać Elżbieta szczepkowska

    OdpowiedzUsuń