W niemałym gronie rozmawialiśmy na różne ciekawe tematy, na przykład o wpływie sztucznej inteligencji na twórczość (Anna Kuzak dzieliła się swoimi ciekawymi doświadczeniami w tym temacie). Ciekawe, że jedne osoby potrafią opowiadać o tym na luzie, przedstawiać przykłady, narzędzia, którymi posługują się autorzy, a drugie zasklepiają się w złości i na wszystko mają odpowiedź typu "sam się powinieneś domyślić". Niestety, ale nie mam rentgena w oczach i nie potrafię prześwietlać myśli. Dzień był ciepły, w sam raz, by siedzieć na dworze, przyszedł jednak wreszcie czas na prezentację przybyłej poetki.
Spotkanie z Joanną Guzik prowadzili znany nam już dobrze Michał Krzywak (którego nowe wydawnictwo pt. "Z miasta" ukaże się już niedługo) oraz wyżej wymieniony, aktywny na łódzkiej scenie poetyckiej Mładen Karawelow (i tu człowiek żałuje, że nie ma więcej czasu, który mógłby poświęcić na zgłębianie innych scen - wolne chwile czasem trzeba przeznaczyć na regenerację sił). Pani poetka okazała się osobą konkretną (skończyła Politechnikę Łódzką, umysł ścisły, praca odległa od poezji i to jednak widać -> przypomniała mi się tu analogia z przyjacielem Wydawnictwa św. Macieja, panem Rafałem Jaworskim).
Autorka opowiadała m.in. o tym, jak niełatwo pogodzić jest codzienną pracę z twórczością poetycką i występami przed publicznością (widać było, że czuje się przy tym bardzo swobodnie). Sama prezentacja - z jednej strony "chłodna i analityczna", z drugiej - kipiąca ciekawymi pomysłami (nie są to wiersze najłatwiejsze - choć z upływem czasu coraz więcej mam wątpliwości co do tego, co to znaczy dzisiaj "łatwe" - niektóre z nich możecie poczytać poniżej) i pozytywną energią, którą dało się wyczuć z daleka. Co jeszcze zwracało uwagę, to fantazyjny kostium poetki (Jethro Tull! zwłaszcza Jeffrey Hammond-Hammond się przypomina!) Tu poczytacie o dotychczasowych osiągnięciach Joanny Guzik.
Około godziny trwała impreza - i to jest chyba optymalny czas takiego spotkania, może trochę dłużej też by nie zaszkodziło. Ale... po występie nastąpiła część dodatkowa - ale nie otwarty mikrofon, jak zwykle, tylko możliwość wyjścia na scenę w celu zmierzenia się z poezją Joasi. Po pewnym wahaniu skorzystała z tej okazji Kasia Pawłowska. Wiersze łodzianki z jej ust wybrzmiały bardzo dobrze. Zachęcony, jako następny wyszedłem ja. Jeden tekst wybrała mi autorka, na drugim otworzyłem książkę. I spodobały mi się na tyle, że po spotkaniu zabrałem egzemplarz Skupu butelek ze sobą.
A potem przyszła pora na koncert znanej dobrze w Efemerii Kingi Przewrockiej. Tylko keyboard i głos. I kamień - dobrze, że posłużył jako pomoc techniczna, a nie jako element uzbrojenia. A ja rozmawiałem z Kasią o jej Światach równoległych (wcześniej umówiliśmy się przez neta). Występom towarzyszyło sączenie płynnych smakołyków z kawiarni Kasi i Cecylii. I rozmowy niezobowiązujące. Aż owocny wieczór dobiegł końca.
W drogę powrotną zabrałem się więc z całym zestawem nowych książek Moniki Pietkiewicz (Oderwani światem, Żywica), Joanny Guzik (Skup butelek) oraz Katarzyny Pawłowskiej (Światy równoległe) podpisanych przez autorki (i bardzo mnie ucieszyły konkretny styl, umiejętność opowiadania o tym, co panie napisały, zainteresowanie zwykłymi problemami) i bagażem wspomnień. Będzie lektura (może na wieczory w wannie, może na jakąś długą podróż, której plan powoli nabiera konkretnych kształtów) na długo, bo poezję smakuje się małymi łykami (a zazwyczaj coś, co się pochłonie naraz, w tym rodzaju jest okropne). 3/4 czerwcowych wyjazdów za mną. Kładłem się do łóżka z myślą, że przeżyłem naprawdę piękny, nastrajający pozytywnie dzień. I sądzę, że człowiek naprawdę jest szczęśliwy, kiedy może się swoją radością z kimś podzielić i ten ktoś też dzieli z nim radość.
"Klasyfikacja"
szukamy drugiego człowieka
z przymusu
dla wygody
z miłości
tak na wszelki wypadek
zastanawiamy się
o czym śni
zasypiając przed telewizorem
jak znosi obawy przed światem
a później ktoś nas
znajduje
tak bez powodu
Wszystkie fotografie mojego autorstwa.
"Lęk separacyjny"
"Nazwa własna"
mijamy się na ulicy
poprzedniej nocy
pamiętaliśmy jeszcze
swoje imiona
twoje
nie należało do moich
ulubionych
moje
użyte znikomo
być może w innym
przypadku
(gdybyśmy pamiętali)
zawołałbyś za mną chociażby
z nazwiska
może i ja twoje
wypowiedziałabym szeptem
a tak
to zwyczajna niedziela
![]() |
Okładka "Skupu butelek" Joanny Guzik. |
"Lęk separacyjny"
nie mam zaufania
do iskry i słomy
nie pokładam nadziei
w wypadkach
chodzących po ludziach
zmieniając przy tym prześcieradła
zaraz po wielkich przyjęciach
niepokoi mnie szept
palonego drewna
książka oskubana
z wątków i słowa
pseudonimy w listach
pisanych do narodu
wywołują u mnie lęk
separacyjny
w rozkładzie mięsa
i jazdy pociągu
najczęściej jednak
boję się człowieka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz