Translate

poniedziałek, 26 listopada 2018

Arabowie wobec ościennych potęg

Arabowie między potęgami
Pewien rzymski wódz, nazwijmy go Aeliuszem Gallusem, otrzymał od cesarza Augusta zadanie: podbić Arabię Szczęśliwą. Zabrał się do tego z zapałem, wziął ze sobą dziesięciotysięczną armię oraz miejscowego przewodnika, Syllajosa, który miał ją przeprowadzić przez pustynię do upragnionego celu. No i przeprowadził: tak, że połowa żołnierzy zmarła z pragnienia i wyczerpania, a reszta musiała się wycofać. Podobnie jak wszyscy inni najeźdźcy. Dlaczego? Bo Syllajos nie chciał, by ktokolwiek z zewnątrz poznał tajemnice tej pustynnej krainy. O zmaganiach o szlaki handlowe i o tym, jak Arabowie bronili swej niezależności będzie ten artykuł.


Aha, ja wiem, że ten tekst powinien być napisany lżejszym językiem; obiecuję, że zrekompensuję to czytelnikom następnym razem.

Żeby zrozumieć, dlaczego obszar Zajordanii cieszył się tak dużym zainteresowaniem ościennych potęg, trzeba zwrócić uwagę na położenie geopolityczne owej krainy. Pustynne królestwo nabatejskie, państwo założone przez osiadłych potomków koczowników, o którym głównie będzie tu mowa, rozwinęło się na obszarze, który leżał na szlaku pomiędzy Egiptem a Syropalestyną oraz szlaku łączącym Morze Czerwone z Damaszkiem (zwanym królewskim). Nadto, dzięki swoim wpływom w Negewie miało w posiadaniu klucz do Judei i Równiny Nadmorskiej. Kontrolowało także sytuację w dolinie Jordanu dzięki zajęciu znacznych obszarów po wschodniej stronie rzeki. Z drugiej strony, dzięki zajęciu znacznych połaci na wpół pustynnych królestw Zajordanii i wspólnym antenatom Nabatea pełnić mogła rolę buforu osłaniającego Syropalestynę przed najazdami koczowniczych rabusiów z głębi lądu. Bliskość pobratymców sprawiała jednak, że sąsiedzi traktowali Petrejczyków jako poważne zagrożenie dla swoich państw i ich interesów.
Ponadto przez terytorium to przechodził tzw. szlak wonności (szlak mirry i kadzidła). Ta starożytna droga handlowa początek swój brała w krainie Zufar w obecnym Omanie. Drzewa balsamiczne (m.in. kadzidłowe) są roślinami rosnącymi jedynie w klimacie subtropikalnym, np. w południowej Arabii. U jej wybrzeży biegła zaś droga do Indii i Chin. Beduini, bogacący się na pośrednictwie w handlu wonnościami i egzotycznymi przyprawami, nie mogli dopuścić do tego, by któreś z wielkich imperiów przejęło kontrolę nad szlakami handlowymi prowadzącymi w głąb Arabii Pustynnej.
Pierwsze liczniejsze wzmianki na temat groźnych plemion koczowniczych, wśród których mieli znajdować się przodkowie Nabatejczyków* – znaczna część historii Arabii i Arabów wiąże się bowiem z tym ludem – pochodzą z archiwów władców asyryjskich z VIII i VII w. przed Chr., którzy toczyli z nimi zacięte walki. Z owymi szczepami mieli do czynienia także Babilończycy oraz Medowie i Persowie. Koncepcje na temat dalszych ich losów są bardzo niepewne.
Tu ważna uwaga: jest bardzo prawdopodobne, że jeśli o jakimś regionie/państwie/ludzie brakuje informacji źródłowych dla danego okresu, to może to oznaczać, że po prostu nikt nie toczył tam zbyt zaciętych walk i nie było potrzeby wspominać o tym, że panuje tam spokój.
Nie ulega w każdym razie wątpliwości, że lud ten pojawił się na kartach historii w związku z ekspansją plemion arabskich z obszarów Pustyni Syryjskiej i Arabskiej na tereny Płaskowyżu Zajordańskiego w ciągu V i IV w. przed Chr. Nabatejczycy wyparli Aramejczyków z ich siedzib i porzucili dotychczasowy, koczowniczy tryb życia na rzecz osiadłego. Trudno ustalić, gdzie dokładnie znajdowały się ich pierwotne siedziby, możliwe, że ich nie posiadali jako koczownicy.
Kolejną wzmiankę o Nabatejczykach znaleźć można w dziele Diodora Sycylijskiego, którą przytoczyłem już w pierwszej części artykułu. Po tej wzmiance ludzie ci na długo znikają z kart dziejów. Nie sposób ustalić, co wówczas działo się z nimi i czy już wtedy utworzyli silne państwo, czy nastąpiło to już w okresie znanym nieco lepiej ze źródeł. Zdaniem A. Negeva, w okresie tym prowadzili wciąż koczowniczy tryb życia.
Petrejczycy pojawiają się ponownie dopiero w biblijnych Księgach Machabejskich. Ich autor m.in. przedstawił działalność arcykapłana Jazona, który dokonał haniebnej rzezi własnych ziomków, a potem uciekł przed wściekłymi Żydami do króla Arabów Aretasa (ok. 168 r. przed Chr.), a tam spotkało go to, na co zasłużył: śmierć.
Niewątpliwie Żydzi nie byli przychylnie usposobieni względem ludów arabskich dążących do ekspansji w kierunku ich własnych ziem. Zapewne istniał pomiędzy nimi konflikt, jakkolwiek podchodzili do problemu pragmatycznie: wróg mojego wroga, a więc syryjskiej monarchii Seleucydów, jest moim przyjacielem, czyli trzeba żyć z nim w miarę poprawnie. Zdaniem historyka A. Negeva, to ekspansja Antiochów zapoczątkowała okres ożywionych kontaktów Arabów z sąsiadami.
Równocześnie z ożywioną działalnością w północnej części Płaskowyżu Zajordańskiego rozwijali Nabatejczycy działalność korsarską wymierzoną przeciw egipskim Ptolemeuszom, którzy dążyli do utworzenia stałego szlaku morskiego do Indii. Zagrażał on dominującej w handlu wonnościami roli arabskich kupców, więc zwalczano go zbrojnie (zapewne w Zatoce Akaba), przez co relacje z Egiptem pogorszyły się.
Wraz z postępującym upadkiem monarchii syryjskiej coraz wyraźniej zaznaczała się kwestia sukcesji po państwie Seleucydów i na tym tle stosunki nabatejsko-żydowskie pogorszyły się znacząco. Dodać tu trzeba, że mniej więcej w tym czasie swoją potęgę zaznaczył nowy, silny gracz – była nim republika rzymska. Rzymianie, umiejętnie stosujący zasadę divide et impera, pragnęli nie dopuścić do powstania na Wschodzie równorzędnej potęgi. Dlatego też m. in. popierali dążenia Żydów do uniezależnienia się od państwa Antiochów. To ostatnie, rozdzierane sporami wewnątrznymi, ciągłymi zmianami władców i ekspansją rosnącego w siłę irańskiego państwa Partów nie mogło przeciwstawić się ani usamodzielnieniu Judei pod rządami dynastii machabejskiej, ani wzrostem siły rządzonych przez Aretasa II (ok. 120-96 przed Chr.) Nabatejczyków w Zajordanii (o okresie pomiędzy 168 a 120 rokiem przed Chr. znowu nie wiadomo zbyt wiele). Oba te królestwa pozostawały w dość dobrych stosunkach aż do objęcia władzy w państwie żydowskim przez Aleksandra Janneusza w roku 103 przed Chr.
Jego rządy charakteryzowały ciągłe walki zaczepno-obronne z sąsiadami o powiększenie bądź utrzymanie stanu posiadania. Podobną politykę prowadzili następcy Aretasa II, Obodas I (96-85) i Aretas III (85-62), którzy zdołali sobie w walkach podporządkować północną Syrię z Damaszkiem (kosztem Seleucydów). Panowanie Arabów w północnej Syrii trwało do roku 72 przed Chr., kiedy to musieli ustąpić pod naciskiem króla Armenii, Tigranesa. Syropalestyna ponownie spłynęła krwią, ale prócz kolejnych bitew, oblężeń i rzezi działy się też inne ważne rzeczy. Z okresu panowania Obodasa I pochodzi najstarsze znane świadectwo bytności członków arabskiego plemienia w Petrze, słynnym na cały świat ze swoich grobowców i świątyń skalnym mieście. Rozpoczęła się złota era osady, nawiasem mówiąc znanej dobrze miejscowej ludności we wszystkich późniejszych epokach.
Okazja do dalszego wzmocnienia własnej pozycji nadarzyła się już wkrótce, bowiem w 67 roku przed Chr. życie zakończyła Aleksandra, ambitna wdowa po Aleksandrze Janneuszu i do władzy doszedł jej syn Arystobul II. Zaniepokojony tym dostojnik, Antypater, udał się wraz ze starszym bratem nowego króla Hirkanem do miejscowości zwanej Petrą. (…) Tutaj powierzył Hirkana opiece Aretasa, którego starał się urobić, (...), aż w końcu nakłonił go do oddania wojska pod jego rozkazy. Liczyło ono pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy pieszych i jazdy. Takiej sile Arystobul nie mógł się oprzeć. Pobity w pierwszej bitwie, został zepchnięty do Jerozolimy. Nabatejczycy zwyciężyliby zapewne Arystobula, gdyby nie zaszła okoliczność przez nich nieprzewidziana.
Prowadzący bowiem wojnę z armeńskim Tigranesem Pompejusz Wielki wysłał na południe wodza Marka Emiliusza Skaurusa, który zagroził Hirkanowi i Nabatejczykom wkroczeniem Rzymian i Pompejusza, jeśli nie poniechają oblężenia Jerozolimy. Wtedy to skończył się okres niezależności w polityce zagranicznej Aretasa. Wprawdzie Skaurus ustąpił spod Petry w zamian za "okup w wysokości trzystu talentów", ale Nabatejczycy poznali siłę rzymskiej armii i woleli nie wszczynać konfliktu. Wiemy, że 1 talent ważył , więc możemy sobie wyobrazić, jak ogromnych bogactw żądał rzymski agresor.
Od roku 64 przed Chr., to jest od utworzenia rzymskiej prowincji Syrii, Nabatea pełniła rolę państwa klienckiego wobec mocarstwa znad Tybru. Jeźdźcy pustyni wspierali Juliusza Cezara w wojnie aleksandryjskiej, Antoniusza przeciw Oktawianowi, a potem podporządkowali się Cesarstwu. Król sprawował władzę dzięki łasce Augusta.
W II połowie I w. przed Chr. Arabowie musieli bronić się nie tylko przed ekspansją Rzymu, ale także przed zakusami dwóch innych, groźnych potęg: Egiptu Kleopatry i Marka Antoniusza, który chciał zjednoczyć pod swymi rządami cały wschód, a także Partów. Ci ostatni dopiero co (w roku 53 przed Chr.) pobili wojska rzymskie pod Karrami (Carrhae, dawny Harran; zginął tam sławny triumwir Marek Licyniusz Krassus), a już w roku 41 przed Chr. podjęli wielką wyprawę zdobywczą w głąb Syropalestyny. Król ugiął się przed potężną armią partyjskiego wodza Pakorusa, a następnie przed Egipcjanami. Nabatejczyków zepchnięto do roli drugorzędnej.
W roku 37 przed Chr. zaszła doniosła zmiana na tronie państwa judejskiego. Wstąpił na niego bowiem Herod zwany Wielkim, syn wspomnianego już Antypatra, wrogo usposobiony wobec arabskich sąsiadów. Relację o stosunkach między obydwoma państwami przedstawił Józef Flawiusz. Początkowo górą byli Żydzi, potem jednak tempo ich ekspansji spadło. Mimo to stan posiadania Petrejczyków, szczególnie na północy (w rejonie obecnych wzgórz Golan itd.), był poważnie zagrożony.
W roku 24 p.n.e Rzymianie podjęli bezpośrednią próbę przejęcia kontroli nad szlakami handlowymi zachodniej Arabii. Akcję zbrojną opisał w swoim dziele Strabon. Była to wspomniana już we wstępie wyprawa Aeliusza Gallusa, będącego w owym czasie namiestnikiem Egiptu. Rzymowi nie było dane objąć swym panowaniem Arabii Szczęśliwej. Przy okazji, przybysze z zachodu zdali sobie sprawę z tego, że ten pustynny kraj w niczym nie przypomina obiektu ich pragnień, a cenione substancje pochodzą z jeszcze odleglejszych krain niż sądzili.
Rządy Obodasa III i Aretasa IV (31 przed Chr. - 40 po Chr.) są uważane za „złoty wiek” państwa Nabatejczyków. W tym okresie powstawały liczne dzisiaj cenione dzieła sztuki, budowle i różne inne obiekty i przedmioty uważane za charakterystyczne dla kultury tego właśnie ludu. Był to też okres rozkwitu gospodarczego i ugruntowania pozycji plemienia na arenie Bliskiego Wschodu. Początek tego okresu znamy m. in. dzięki badaniom archeologicznym.
Za panowania Augusta królestwo kupców przeżywało zmienne koleje losu, tracąc nawet – według G. Bowersocka – przejściowo niepodległość (lata 3 – 1 p. n. e.) Stało się tak dlatego, że po śmierci Obodasa II w roku 9 p. n. e. na tron wstąpił Aretas IV. Był on prawowitym następcą według lokalnego prawa, nie otrzymał jednak zgody Augusta na objęcie władzy. Dlatego też cesarz postanowił przejąć bezpośrednią kontrolę nad ziemiami Nabatejczyków. Jednakże administrowanie niemal całkowicie pustynną krainą było dla Rzymian uciążliwe, szybko więc przywrócono stan poprzedni.
Za czasów Tyberiusza (w r. 33 po Chr.) Nabatea stała się ostatnim już państwem klienckim, którego granice nie leżały wewnątrz cesarstwa. Dlatego też Rzymianie próbowali podporządkować sobie ziemie Arabów, ale śmierć Tyberiusza w r. 37 przyczyniła się do ich niepowodzenia. Poza tą jedną wojną, niewiele możemy dowiedzieć się o tym okresie. Najpewniej brak informacji oznaczał okres niezaburzonej prosperity.
Jako państwo zależne zachowała Nabatea swoje władze i administrację, nie mogła jednak stanowić o sobie w polityce zagranicznej. Utrzymano miejscowe siły zbrojne i przepisy prawne, jednakże obywatele rzymscy byli spode prawa lokalnego wyłączeni. Nie były też mile widziane próby nawiązania bliższych kontaktów z panującymi w państwach ościennych.
Jednym z istotnych celów utworzenia państw klienckich było przygotowanie gruntu pod wprowadzenie administracji bezpośredniej. Kiedy udało się już zorganizować aparat zarządzający daną ziemią, Rzymianie ustanawiali najczęściej bezpośrednich namiestników. Tak też stało się z Nabateą na początku II w. po Chr.
Dalsze dzieje królestwa nie są nam bliżej znane, ponieważ wzmianki źródłowe są nieliczne. Wiemy jednak, że w II połowie I w. n. e. Nabatea dotknięta została poważnym kryzysem. Na sile przybrała bowiem ekspansja koczowników. Skłoniło to Rzymian to zrewidowania swojej postawy wobec słabnącego państwa buforowego. Pytanie, dlaczego śródziemnomorska potęga tak długo pozwalała mu zachować własne instytucje państwowe, nie doczekało się dotąd odpowiedzi.
Nabatejczycy nigdy nie ulegli militarnie Rzymianom, natomiast Malichos II (40-71) wsparł ich podczas walk w Judei (66-70). Ostatnim królem nabatejskim był Rabbel II (71-106). Za jego rządów Rabbela II przeniesiono stolicę z Petry do Bostry i tam też pozostała ona w okresie rzymskim. Jednym z powodów upadku znaczenia dawnej stolicy był intensywny rozwój położonej w północnej Syrii Palmyry, która stała się w I w. po Chr. jednym z wiodących ośrodków handlowych na drodze lądowej łączącej Zachód ze Wschodem.
Na przełomie 105 i 106 r. n.e. Trajan przyłączył ziemie Nabatejczyków do Cesarstwa Rzymskiego pod nazwą Arabia Petraea (Arabia Skalista). Bliższe okoliczności tego zdarzenia nie są znane; wiadomo tylko, że aneksja odbyła się bez większych przeciwdziałań ze strony miejscowej ludności, jedynie w kilku miejscach niewielki opór szybko został stłumiony. Kultura nabatejska trwała jeszcze przez dwa stulecia, nowi zdobywcy bowiem, nie mając bliższych związków z koczownikami pustyni, musieli zdać się w tej kwestii na ich pobratymców. Większość Arabów pozostała bowiem niezależna.

*kwestia pochodzenia tego ludu nie została po dzień dzisiejszy w sposób przekonujący w pełni wyjaśniona; chętnych do zapoznania się z tematem odsyłam do literatury:

J. Danecki, Arabowie, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2001.
E. Lipiński, Szkice z dziejów aramejskich, Instytut Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Poznań 2000.
W. Machowski, Petra, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław-Warszawa-Kraków 2007.
F. R. Scheck, Na szlaku mirry i kadzidła. Od Arabii do Rzymu – śladem antycznych kultur, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1998.
H. Uhlig, Jedwabny Szlak. Kultury antyku między Chinami a Rzymem, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1996.

Dla bardziej zainteresowanych (i zaawansowanych):

A. Negev, The Nabateans and The Provincia Arabia, ANRW II. 8, Berlin-New York 1978, s. 520-686.

Z prac niepolecanych, a za to łatwo dostępnych: dzieło Philipa Hittiego wydane w Polsce pod tytułem Arabowie przez w roku 1969 zdążyło się już w wielu partiach zdezaktualizować.

8 komentarzy:

  1. Wiem, czemu nie lubiłam w szkole historii... chociaż zawsze miałam piątkę :) mała podpowiedź, czysto stylistyczna i dekoracyjna... więcej życia w tekście, serio. Tu nie chodzi nawet o sam język, który idzie ogarnąć, nie jest to skomplikowane (pomijając te wszystkie nazwy i imiona). To taka sugestia ode mnie, bo dla kogoś, kto z historią nie ma nic wspólnego – jak ja, jest to nie do przejścia. To jest świetny tekst, fajnie napisany, widać, że to lubisz i się na tym znasz, ale wieje nudą jak pustynnym piachem podczas burzy piaskowej... wiesz, że ja to z dobroci serca piszę? :) Nie mam zastrzeżeń, oprócz tego, że więcej życia! (W sensie, że może jakiś ciekawy, nawet lekko śmieszny obrazek, jakieś zdjęcie... cokolwiek, co pozwoli odetchnąć oczom, bo tekst się lekko zlewa, jak jest go za dużo). Tyle ode mnie :)
    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Iwonn! Ja sobie zdaję sprawę z tego, co piszesz, temu służyła moja uwaga pod pierwszym akapitem.

      Następny tekst taki już nie będzie, bo napiszę go bardziej na świeżo. Inna rzecz, że ja piszę z grubsza tak, jak mówię. No ale niech będzie po Twojemu.
      I będzie na temat na pewno Tobie bliższy :)

      Usuń
  2. Jeśli piszesz tak, jak mówisz... to aż żałuję, że nigdy cię nie słyszałam :D
    Cieszę się, że przyjmujesz moje uwagi z cierpliwością... :D
    Na bliższy mi temat? Czyżbyśmy przenieśli się na Olimp? Albo będzie dalszy ciąg o Salomei? (Jakkolwiek się to odmienia :P)

    OdpowiedzUsuń
  3. Może kiedyś się spotkamy? Mój głos to raczej mdły jest.
    Nie, ciąg dalszy będzie miał miejsce w Polsce. Już niedługo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zbadane są wyroki losu, więc może gdzieś kiedyś mignie ci ruda czupryna :)
      Nie ma mdłych głosów... nie u mężczyzn :)
      Przeniesiemy się do Polski... cudnie, czekam niecierpliwie :)

      Usuń
    2. To zależy, w której części kraju krążysz :)
      Rzecz będzie... półkolista.

      Usuń
    3. Krążę to tu, to tam. Najczęściej w obrębie mazowieckich lasów, ale czasem można mnie spotkać na trasie do Elbląga :)

      Usuń
  4. U, to daleko ode mnie ;)
    Elbląg, mówisz? Przypomniałaś mi właśnie piękną historię związaną z tym miastem. Będzie o czym pisać.

    OdpowiedzUsuń