Cykl imprez pod szyldem Odyseja Poetycka 2024 z krakowskimi animatorami kultury Mariuszem Głąbem i Magdaleną Zybowską w roli Kapitanów dobiegł końca 7 grudnia 2024 w stolicy Małopolski, na scenie kawiarni czarów Efemeria (centrum miasta, ul. Karmelicka 7)! Na wielki finał przybyło mnóstwo ludzi z całej Polski (Działdowo, Koszalin, Lublin, Częstochowa, Sosnowiec, Gliwice - skąd autor tych słów) i nie tylko (bo i np. z Wiednia): poeci, malarze, fotografowie, muzycy, śpiewacy, technicy - sami miłośnicy twórczości amatorskiej. Było grane, śpiewane, czytane, deklamowane, było jedzone i pite, a przede wszystkim - wszystko w pogodnej atmosferze, wśród przyjaznych ludzi. Spotkanie transmitowało internetowe Radio MagMa. I było nas dużo! I bawiliśmy się znakomicie!
Odyseja Poetycka to projekt dwojga krakowskich poetów, radiowców, animatorów kultury upowszechniających poezję, muzykę, malarstwo twórców amatorskich - Mariusza Głąba oraz Magdaleny Zybowskiej. Zaczął funkcjonować jesienią roku 2023 od wizyty w Kutnie. Jak czytamy w facebookowym poście grupy "Audycje poetyckie Pióro Feniksa", w roku 2024 Odyseja dotarła do ośmiu portów: Wrocławia, Skarżyska-Kamiennej, Dzierżoniowa, Zielonej Góry, Działdowa, Sosnowca, Darłowa i Krakowa, gdzie zakotwiczyła na koniec sezonu (ale nie koniec przygody). Podczas wszystkich imprez cyklu wystąpiło 25 wykonawców muzycznych, zaprezentowało się pięć malarek i dwie fotografki, ze sceny prezentowało swoje utwory 198 poetów (a razem z Odyseją w wersji online - 404; przypomnieć trzeba, że nie odbyły się wczesnojesienne wyjazdy do Głogowa i Szklarskiej Poręby - w związku z powodziowym kataklizmem, jaki nawiedził południowo-zachodnią Polskę - a w zamian Mariusz, w dwóch turach, trwających koło 15 (!) godzin zarządził zateclafowanie audycji audycję drogą internetowo-radiową).
Na sobotę, 7 grudnia, zaplanowano wielki finał w krakowskiej kawiarni Efemeria (pierwotnie finał miał się odbyć w Warszawie, ale z powodów organizacyjnych stolicę przesunięto na styczeń, 18.01.2025, pierwszą dużą imprezę w nowym już roku, dzięki czemu literaci i muzycy raz jeszcze zawitali na Karmelicką). Nawiasem mówiąc: chciałbym do tej Warszawy pojechać, interesuje mnie to miasto pod względem i sceny, i kontaktów, i w ogóle nigdy jej specjalnie nie poznałem. Chciałbym poznać bliżej ludzi stamtąd. Może coś by się z tego urodziło?
Za techniczną realizację audycji odpowiadali Mariusz Głąb (jako prowadzący), Magdalena Zybowska (tworząca na bieżąco listę twórców), a także panowie Krzysztof Urbański i Tomasz Zubiński. Dzięki za wszystko, Mariusz opowiadał, że bez nich byłby bezradny (jeszcze na krótko przed finałem). Dodać tu trzeba też nieocenioną gospodynię Efemerii, Katarzynę Marszałek. W takim miejscu aż chce się występować. Ciekawe, że ustawienia zwykle tak funkcjonują, że dźwięki, głosy dobrze brzmią albo w lokalu, albo na łączach, ale rzadko razem. Jak ten problem uda się rozwiązać (a liczę na to, że kiedyś - może z wzrostem zasięgu oddziaływania?! - się uda), to będzie można uznać, że Mariusz i Magda przekroczyli kolejny poziom. I tego im życzę.
Odyseja Poetycka rozpocząć się miała planowo w sobotę, 7 grudnia 2024 o godzinie 15. Tradycyjnie już, jak to tej jesieni (wyjątkowo okropnej, nie pamiętam tak złego okresu od przynajmniej trzech lat) długo się zbierałem na pociąg i ruszyłem dopiero po 12 (czyli z góry wiedziałem, że się do Efemerii spóźnię i nie będzie mnie o godzinie zero). Podróż z Gliwic do Krakowa upłynęła raczej spokojnie, nic się specjalnego nie działo. Pierwszy raz od dawna nie zatrzymywałem się na dworcu, tylko od razu spiesznym krokiem poszedłem w stronę Rynku. Tam popatrzyłem sobie chwilę na jarmark świąteczny, na tłum zgromadzonych ludzi, a potem... potem czekała już Efemeria.
Na miejscu zastałem wypełnioną już w dużej mierze kawiarnię. Może nie po brzegi, ale było blisko do tego. Przywitałem się ze znajomymi postaciami, które dostrzegłem tuż po przekroczeniu progów kawiarni: przybyłą z Wiednia Ulą Bauer, organizatorami Ephemerosa: Michałem Krzywakiem i Januszem Andrzejem Wieczorkiem, Kasią Jezierską i Tomkiem Zubińskim, Alą Stępniewską-Nawaratne, gospodynią i paniami za barem... Uwagę moją przyciągnęli też inni ludzie, którzy witali się ze mną, a ja nie potrafiłem rozpoznać ich twarzy. Później zorientowałem się dopiero, że panie poznałem podczas Odysei Poetyckiej w Sosnowcu, a pan to Aleksander Sobala. Mariusz był zajęty rozmową z kolejnym swoim gościem, ale zobaczyłem błysk w oku Magdy i zaraz wpisałem się na listę oczekujących na swoją chwilę. Z uwagi na dużą liczbę występujących czas prezentacji ograniczono do 8 minut (z kawałkiem). Impreza typu otwarty mikrofon, czyli występuje, kto chce, z czym chce (z pominięciem radykalnych kwestii politycznych i światopoglądowych, wiadomo, to mogłoby zniechęcić mnóstwo ludzi).
Sala zapełniona aż po brzegi, światło skierowane na kanapę, na której usiadł prowadzący, zostawiając przy tym miejsce dla kolejnych poetów, reszta zaległa w półmroku. Tu ktoś popijał herbatę, tu ktoś robił kolejne zdjęcia (zdjęcia generalnie można obejrzeć na stronie Audycji Poetyckich "Pióro Feniksa" i na stronie Mania: tu ludzie i spotkania, tu koncerty, tu poeci). Ludzie przedstawiali rozmaite utwory, tu najlepiej byłoby odesłać do stron i profili w mediach społecznościowych poszczególnych osób, rozmaite, jedni wesołe, inni smutne, jedni krótsze, inni dłuższe, często konkretne i treściwe.
Jak zwykle spóźniłem się, kiedy Mariusz wyczytywał moje nazwisko z listy. W mojej części przedstawiłem dwa utwory z mojej książki pt. Rycerz Florian odkrywa świat: Kapitana Floriana oraz Modrzew i świerk (dwa debiuty na żywo). Szczególnie ten pierwszy został bardzo dobrze odebrany, co skłania mnie do zastanowienia się: czy mam inne, podobne pomysły, które mógłbym porealizować? Nie wiem, nie wiem...
Dużo ważniejsze od prezentacji były dla mnie kontakty z ludźmi. Kilka osób pochwaliło się, że wydało/zamierza wydać nowe zbiory swoich utworów - m.in. Henryka Ziaja, Kasia Jezierska, Ala Nawaratne, swoje teksty pokazywał Olek Sobala, swoje Ela Szczepkowska, Teresa, której nawet sprzedałem swojego Rycerza... Obrazy prezentowała np. Małgosia Matwin. Bardzo przyjemnie rozmawiało się z Ulą Bauer, zarażającą pozytywną energią niczym pewna Karolina na studiach, jak również z Alą. Toczyliśmy rozmowy na różne tematy - a to nowych planów wydawniczych, a to dotykających amatorskich twórców kosztów, a to książek, a to spotkanych ludzi, a to zdrowia i aury za oknem (tak właściwie to za bramą, bo okno Efemerii wychodzi na korytarz wyprowadzający z budynku). Wiele można by jeszcze napisać (o rozmowach przy toalecie), ludzi wymienić (Radka Bicza, Olimpię, Artura, Marka)...
Rzucało się w oczy, że należę do najmłodszych spośród występujących (na Ephemerosach pojawia się więcej rówieśników) - i to wyraźnie. I to budzi we mnie pewien niepokój i chęć poszukiwania nowych środków wyrazu, nowych odbiorców. Widać też - po iluś miesiącach spotkań - że mamy luźny wprawdzie, ale żelazny (czyli jak łańcuch) trzon grupy pojawiającej się tam i ówdzie. Tradycyjnie dominowały liczebnie kobiety. Mariusz podziękował imiennie aż 41 osobom, które przyczyniły się do sukcesu imprezy finałowej (nieskromnie przyznam, że też się na liście znalazłem).
Z pewnymi osobami rozmawiałem więcej (np. Ala, np. Teresa), z pewnymi mniej (bo, jak Iza Konar, pojawiły się później, albo zwyczajnie się nie udało). Bardzo podobały mi się występy muzyczne w wykonaniu czy to Bilansu Moralnego, czy to Tomka Zubińskiego, Piotra Żeleskiego, Krzysztofa Urbańskiego, długo by podziwiać. A instrumentarium to zazwyczaj tylko gitara i głos (wiadomo, perkusja jest często niemile widziana w kamienicach).
I wreszcie nadszedł moment odwrotu. Do pewnego momentu sądziłem, że może nawet zostanę do samego końca, ale szybko okazało się, że fizycznie nie podołam. Brak formy. Opuściłem Efemerię około 21. Na Rynku przyjrzałem się raz jeszcze jarmarkowi oświetlonemu już nie słońcem, ale lampami. Jak dwa różne miejsca. Zaszedłem do przydworcowej Biedronki, a po chwili już jechałem z całą masą innych ludzi w stronę Katowic. Niewiele działo się po drodze, zmęczenie sięgało zenitu, no, nie miałem zbyt przyjemnych odczuć. Ale dotarłem do domu bez problemu i zaległem do końca weekendu.
Czas na podsumowanie: wielkie dzięki należą się Mariuszowi i Magdzie za cały cykl imprez, którego zwieńczeniem był grudniowy finał w Efemerii. Wielkie dzięki należą się Kasi Marszałek, wspaniałej gospodyni tego urokliwego miejsca (zawsze się staram coś zamówić i zostawić w kawiarnianej kasie). Ludziom, którzy tworzyli atmosferę, którzy prezentowali swoją twórczość, swoje wiersze, muzykę, obrazy - we wszystkich takich spotkaniach najważniejsze to być. Dobrze znów się zetknąć ze znajomymi twarzami, dobrze bliżej zaznajomić się z nowymi ludźmi, wspólnie działać i poczuć tę wspólnotę!
To co, teraz Warszawa? Nie miałbym nic przeciwko!
Wszystkie fotografie mojego autorstwa:
Wszystkie fotografie mojego autorstwa:
Dziękuję za uwagę, do poczytania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz