Pierwsze kwiaty pojawiły się w tym roku pod koniec lutego, jak zwykle były to urocze miłki wiosenne (to te małe, żółte kwiatki przy postrzępionych liściach). Potem rozkwitły przebiśniegi, a następnie zaczęły się budzić i większe rośliny. Nie przedstawiłem ich poniżej, bo niezbyt dobrze widać na zdjęciach chociażby pączki zachwycającej, jak zwykle, aronii, natomiast przegląd poniżej to tylko mała próbka tego, co już wypełzło spod ziemi. Co prawda mróz nieco pohamował rozwój roślinek, ale, jeśli tylko ten sezon będzie równie gorący, co poprzednie, to czeka nas bardzo długi sezon, sięgający grudnia.
Czekają nas miesiące wytężonej pracy, wielu podróży z ładunkiem w jedną i drugą stronę, ćwiczeń kondycji (które w obecnej sytuacji są szczególnie potrzebne). Wiele małych i drobnych radości, które znajdą swoje apogeum w sezonie owocowania. Ogródek towarzyszy mi od małego, w jakiś sposób obcowanie z nim miało wpływ na kształtowanie mojego spojrzenia na świat. Były z nim związane lepsze (sadzenie nowych roślinek) i gorsze (inwazja perzu) chwile, ale zawsze gdzieś tam z tyłu głowy mieszkał. Ot, taki stały obiekt zainteresowań. Z panią, tytuł piosenki której mi się tu sam nasuwa, łączą się inne, też przyjemne skojarzenia. W sam raz na nowe, twórcze pomysły. Ale o tym może w jednym z późniejszych wpisów. Tymczasem cieszmy się, że znów się robi zielono, a razem z zielenią wraca dobry nastrój po zimowym marazmie.
Do poczytania!
Wszystkie zdjęcia moje. Znajdują się na nich - po kolei - liliowiec, miłek wiosenny, malwa, pierwiosnek, podbiał, chaber, tulipan, jagoda kamczacka, narcyz, przebiśnieg, lubczyk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz