Opowieść dotyczy spływu rzeką Bytomką i jest niezwykle barwna (zastanawiam się w tym momencie, czy nie zamieścić tu także opisu naszego wspólnego spływu Kłodnicą, on również obfitował w ciekawe historie; zresztą, mieliśmy wiele wspólnych, ciekawych przygód, długo by o nich opowiadać). Mój kolega to prawdziwy pasjonat podróżowania i potrafi relacjonować swoje przygody w sposób zajmujący, a zarazem przystępny. Zapraszam zatem do zapoznania się z wypadkami, które zaszły na Bytomce i w jej okolicach. Tekst będzie miał dwie części i będzie przeznaczony głównie dla miłośników podróży po nietypowych i mało znanych okolicach. Do poczytania.
Oddaję głos Przemkowi:
13.02.2022 spłynąłem dmuchanym kajakiem Bytomką z Bytomia do Zabrza i ponieważ nie znalazłem w internecie relacji z podobnego spływu, postanowiłem podzielić się doświadczeniem na blogu kolegi. Zgodnie z akademicką zasadą: publish or perish.
Pływam na pontonach od 2013. W 2017 kupiłem pierwszy kajak dmuchany Gumotex Safari i założyłem spłynięcie etapami ze Śląska do morza, co mozolnie realizuję. Chciałbym w ciągu 10 lat dopłynąć z Katowic do morza zarówno Odrą i Wisłą. Poza tym chciałbym dotrzeć do Bałtyku także z innych egzotycznych lokalizacji takich jak Żory, Czerwionka-Leszczyny, Tarnowskie Góry czy choćby Bytom.
Przygodę z Bytomką rozważałem od ok. 2 lat. Rzeka cieszy się złą sławą, przed transformacją ustrojową w związku z odwadnianiem dołów kopalni wiodła prym jako najbardziej zasolona rzeka w Polsce, w okresach letnich niżówek dorównując zasoleniem wodom Bałtyku. Zarówno miejscowi jak i źródła internetowe podają znaczne zanieczyszczenie wód i liczne odpady znajdujące się w korycie i na brzegu. Rzeka w miastach płynie wyprostowanym, skanalizowanym korytem, częściowo tunelami. Jest lekceważona do tego stopnia, że właściwie nie wiadomo, gdzie znajduje się jej źródło - na oficjalnych mapach dwa potoki podpisane są jako Bytomka, pierwszy płynący z Miechowic przez Szombierki, wzdłuż torów kolejowych, drugi płynący z południowego-wschodu z Chropaczowa. Oba cieki łączą się w okolicy dworca kolejowego, płynąc następnie przed zwałowiska, następnie szeroką doliną między Orzegowem a Bobrkiem, żeby przez Biskupice wpaść do centrum Zabrza i następnie prostym kanałem przez Maciejów do Gliwic, gdzie na terenie dzielnicy Ligota Zabrska, rzeka uchodzi do Kłodnicy jako jej największy prawy dopływ. Wzdłuż rzeki w okresie 20-lecia międzywojennego biegła granica Polski i Niemiec. Przygotowując się merytorycznie do spływu oraz odbywszy wycieczkę rowerową wzdłuż jej biegu nabrałem przekonania o tym, że rzeka jest atrakcyjna dla kajakarstwa i niedoceniona. Zwałowiska za centrum Bytomia zostały zrekultywowane. Wodując się miałem przeświadczenie, że robię nowe rzeczy i spływ będzie udany.
W lutowy, niedzielny poranek pojechałem pociągiem z Gliwic do Bytomia. Na dworcu uwagę zwraca wgniecenie jednej z belek podtrzymujących strop nad 3 peronem - pamiątka po bombardowaniu pod koniec II wojny światowej. Zaraz po wyjściu z przejścia podziemnego na południową stronę widzimy wieżę szybową Krystyna dawnej KWK Szombierki. napotykamy potok Bytomki płynący z Miechowic. Koryto wyprostowane, brzeg porośnięty inwazyjnym rdestowcem, woda wpada do tunelu podziemnego, żeby wypłynąć za skrzyżowaniem i ponownie znaleźć się pod ziemią. Technicznie dałoby się zwodować powyżej dworca. Postanowiłem o wodowaniu zaraz za wylotem tunelu nieopodal przystanku tramwajowego Łagiewnicka vis a vis oczyszczalni ścieków. Z tunelu dobiega szum, wnioskuję, że to zrzut oczyszczonej wody. Brzeg stromy, zarośnięty drzewami, dużo śmieci. Zszedłszy nieco w dół nadmuchałem kajak osłonięty od oczu przechodniów. Na płytkich rzekach praktykuję pływanie odziany w wodery wędkarskie, więc kontakt z wodą jest mi niestraszny. Nurt był dość wartki, postanowiłem założyć skeg. Zszedłem nad wodę płynącą wybrukowanym korytem i zsunąłem się na rzekę. Pierwsze wrażenie bardzo dobre, szybko napotkałem szerokie płytkie bystrze z wyłożonym brukową kostką dnem, musiałem wyjść z kajaka, żeby usunąć płetwę mieczową. Po tym bez przeszkód kontynuowałem spływ. Wysoki i częściowo ogrodzony brzeg sprawił, że śmieci na brzegu były nieliczne. Nadrzeczna flora składała się w znacznej mierze z rdestowca, nawłoci, winobluszczu i pojedynczych stanowisk kolczurki klapowanej, muszę jednak przyznać, że skład gatunkowy drzew mnie zaskoczył. O ile nad Czarną Przemszą w Zagłębiu dominują kenofity jak robinia, klon jesionolistny, jesion pensylwański - o tyle nad Bytomką występowały głównie klony, dęby i wspomniana robinia. Już na tym odcinku wiedziałem, że nie dopłynę do Gliwic – po prostu było zbyt ciekawie i dość dużo czasu przeznaczałem na robienie zdjęć. Zwykle gorszę się widząc obcą florę, bezsensowne bariery migracyjne i śmieci w rzekach, tym razem jednak byłem w bardzo dobrym nastroju, ponieważ wyjściowo nie oczekiwałem niczego, za to od samego początku spotkałem bardzo dużo dobrego. Płynąc płoszyłem liczne ptaki, jednak słońce świecące mi w twarz uniemożliwiało dokładną ocenę. Oprócz na pewno spotkałem więcej niż jeden gatunek kaczki, oprócz krzyżówki, poaz tym płoszyłem kokoszki i łyski. Wkrótce dopłynąłem do ujścia drugiego potoku oznaczonego na mapach jako ‘Bytomka’, płynącego z Chropaczowa. Niósł ilość wody umożliwiającą spływ, zauważyłem jednak rury przewieszone nad rzeką oraz trochę zwałki.
Pierwszą przenoską były tzw. Grzmoty Bytomki, jaz wysokości ok. 0,5 m położony za wiaduktem nieczynnej linii kolejowej, prawdopodobnie wewnętrznej kolei zlikwidowanej KWK Szombierki. Pod nasypem kolejowym rzeka prowadzona jest dwulufowym tunelem, z których jeden jest suchy, służący jako rezerwa w wypadku wysokiej wody. Ze zdjęć tego obiektu, które obejrzałem wcześniej wynikało, że przy normalnym stanie wody da się wyjść z kajaka przed jazem, przerzucić go na dolną wodę i zejść po betonowych elementach jazu na dół. Zdecydowałem jednak przejść suchym tunelem, zgodnie z moją zasadą, że zimą nie podejmuję na spływach żadnych ryzykownych ruchów. Po przenosce rzeka zmieniła się o tyle, że jej dno nie było już sztucznie utwardzone. Typowo, zaraz za jazem wystąpiły nasilone procesy erozji bocznej i wgłębnej, podcinane korzenie dużych drzew nad brzegami i liczne bystrza. Wpłynąłem w obszar dawnych zwałowisk, które zostały zrekultywowane przed kilku laty, stając się terenem spacerowych, choć nadal niezbyt tłumnie odwiedzanym. Koryto rzeczne niby zostało wyprostowane, jednak płynąc wśród hałd, zbudowanych z niezbyt spoistej skały płonej, występowały liczne zjawiska rzeczne, przemiały, odsypiska. Gdyby pozostawić teren samemu sobie w ciągu 5-10 lat wytworzyłyby się tu liczne meandry. Rzeka płynęła w miejscami zadrzewionej, miejscami zarośniętej rdestowcem dolinie. Ciepłą porą roku pędy rdestowca z pewnością zachodzą nad koryto, co może utrudnić płynięcie kajakiem. Poza tym co do flory, zdziwiła mnie duża ilość kopytnika na brzegach. Zrekultywowany teren to hałdy na południowym, lewym brzegu porośnięte trawą i mniejszymi drzewami. Północny, prawy brzeg rzeki to nadal goła skała, na której widać liczne stożki nasypowe utworzone przez człowieka. Spotykałem nielicznych spacerowiczy jednak moja obecność raczej nie wywołała zdziwienia. Było zdecydowanie mniej radosna reakcja niż w centrum Zabrza.
Płynąc dalej, dotarłem do okolicy mostu między Rudą Śląską a Bytomiem, w rzucie ulic Goduli i Frycza-Modrzewskiego. Przed mostem znajdują się tutaj stawy powstałe w efekcie osiadania gruntu wskutek prac górniczych. Tuż przed mostem do Bytomki uchodzi lewostronny dopływ Lipinka natomiast z prawej sztolnia odprowadzająca czyste wody kopalniane. Bardzo ładny teren, refugium przyrody. Wokół obszaru utworzono ścieżkę spacerową. Wychodząc na most, po bytomskiej stronie rzuca się w oczy drewniany budynek dawnego Grenzhausu. Pod mostem bystrze, następnie przepływamy tunelem pod nasypem kolei piaskowej (piasek podsadzkowy).
Za tunelem koryto staje się proste. Rzeka wyznacza granicę ogródków działkowych. Napotykam niewielki jaz, z którego porą letnią pewnie bym skoczył. Na prawym brzegu miejscami opaska brzegowa wykonana przez działkowiczy z rozmaitych materiałów. Poza tym liczne sterty odpadów z działek takich jak gałęzie, liście. Brzeg momentami porastają typowe iglaki ogrodowe jak tuja czy jałowiec, niespotykane naturalnie nad rzekami. Po stronie przeciwnej ogródkom działkowym las łęgowy. Dalej przepływam pod mostem w ciągu ulic Orzegowskiej/Bytomskiej, nieopodal spotykam pierwszą na Bytomce tamę bobrową i liczne zgryzy. Zaczynają się meandry z prawdziwego zdarzenia, najpewniej samorodne, pochodzące jeszcze sprzed okresu przekształcania Bytomki. Dalej teren osiada na skutek działań kopalni, rzeka zamienia się w rozlewisko. Z licznych kęp trzcin płoszę kolejne kaczki i łyski. Wśród trzcin rzeka dzieli się na kilka odnóg, na jednej spotykam tamę bobrową. Nie ma wysokiego brzegu, wśród trzcin najprawdopodobniej znajduje się także żeremie, koło którego nie jest mi dane płynąć. Na prawym brzegu widać budowane osiedle domków przy parku Fazaniec oraz dymy koksowni w Bobrku. Rozlewisko kończy się podwójnym tunelem pod nasypem towarowej linii kolejowej 189 łączącej stacje Rudę Chebzie z Zabrzem Biskupice. Wlot do tunelu jest nieco przytkany materiałem spływającym wraz z prądem, co dodatkowo podpiętrza wodę w rozlewisku Bytomki. Przepływam kolejnym tunelem. Zgodnie z prawem Bernouliego wieje w nich istotnie mocniej niż na otwartej przestrzeni.
Za tunelem pod nasypem kolei przepływam pod mostem w rzucie ul. Piastowskiej w Rudzie Śląskiej, żeby wpłynąć na wyprostowany odcinek przed granicami Zabrza. Z prawej strony rzeki zwałowiska. Na wyprostowanym odcinku występuje kilka niewysokich jazów. Rosną tu częściowo zarośla rdestowca, częściowo zbiorowiska wierzby, trzciny i śliwy tarniny. Na lewym brzegu rzeki ścieżka spacerowa, spotykam kilku przechodniów. Dalej wpływam na teren stadniny koni. Nad Bytomką przerzucono most między dwiema częściami stadniny, mam przyjemność widzieć pędzenie przez niego koni. Z prawej strony widać niewielki neogotycki budynek porośnięty bluszczem – kaplicę cmentarną przy Bozyrce, części Biskupic. Odcinek kończą dwa stawy oraz zespół dwóch jazów, stałego i ruchomego. Na prawym brzegu zabudowania osiedla familoków Bozyrka, oficjalnie Koloni Robotniczej Borsigwerke, założonej przez przemysłowca Augusta Borsiga w XIX wieku. Wpływam na teren Zabrza.
Przenosząc kajak za stały jaz, przepływam następnie tunelem pod kolejnym nasypem nieczynnej linii kolejowej. Po wypłynięciu spod nasypu opuszczam odcinek rzeki, który w 20-leciu międzywojennym był granicą polsko-niemiecką. Za tunelem na lewym brzegu tablica informacyjna o nieistniejącym już szybkie kopalni lub innym elemencie infrastruktury górniczej. Dalej przepływam pod ulicą Trębacką, żeby wpłynąć na wyprostowany odcinek rzeki w Biskupicach. Płynę przez szeroką łąkę, w której rzeka dawniej pewnie meandrowała, później zapewne teren wykorzystywano jako pastwisko – obecnie są to tereny spacerowe. Po lewej stronie widać hałdy oraz komin Elektrociepłowni Zabrze. Po lewej zabudowania Biskupic, dzielnicy Zabrza o najstarszym, średniowiecznym rodowodzie. Widać wieże dwóch kościołów znajdujących się w tej dzielnicy. Na Bytomce widać zalążki renaturyzacji rzeki, która poddaje oba brzegi erozji. Na tym odcinku spotykam 1 czy 2 mniejsze jazy oraz jeden wyższy, wymagający przenoski kajaka, przynajmniej tą porą roku. Liczni spacerowicze.
Płynąc dalej przepływam pod mostem, żeby wpłynąć do lasku, którego granicą przepływa wyprostowana Bytomka. W bezpośrednim sąsiedztwie prawego brzegu rzeki linia tramwajowa. Z przejeżdżających tramwajów spoglądają ludzie. Na tym odcinku jeden spływalny (latem) jaz, który odwiedziłem kiedyś wiosną podczas zwiadowczej wycieczki rowerowej – obserwując próg, zauważyłem liczne małe ryby usiłujące bezskutecznie przeskoczyć na górny poziom, odbijając się od strumienia wody lub betonowej ściany. Na tym odcinku rzeki spotyka się liczne większe śmieci na brzegach w tym np. lodówki. Po lewej stronie uchodzi bezimienny dopływ.
Dopływam do kolejnego mostu, tym razem w rzucie ul. Bytomskiej. Na moście stoi trzech mężczyzn podekscytowanych moim wyczynem. Gratulują mi spływu spod bytomskiego dworca. Jeden woła, że także chciałby spłynąć Bytomką przez Zabrze tylko obawia się krat pod mostami. Odpowiadam, że krata znajduje się jedynie pod budynkiem Dziekanatu Akademii Medycznej. Przed spływem dokonałem skrupulatnych oględzin rzeki, obawiając się zatoru lub awarii w wybetonowanym i niemożliwym do opuszczenia jarze w centrum. Za mostem po lewej widzę budynki osiedla Zandka. Ten odcinek przebiega głęboką doliną wśród drzew osłabiających mnie od wzroku pieszych. W końcu dopłynąłem do centrum widząc z koryta fasadę Urzędu Miejskiego na lewym brzegu. Wpadam w sztuczny jar, w którym rzeka zamienia się w długie betonowe bystrze pod zespołem pięciu sąsiadujących ze sobą mostów. Mijam kilka wrzuconych do rzeki wózków sklepowych z pobliskiego CH Platan. Nurt przyspieszył, pod mosty dociera mało światła, muszę manewrować, robię niewiele zdjęć słabej jakości. Po chwili wypłynąłem za przystankiem ‘Bar Teatralny’ i dopłynąłem do szóstego, pobliskiego mostu dla pieszych z którego wiwatuje do mnie kilkuosobowa rodzina. Płynę dalej widząc budynek Dziekanatu Akademii Medycznej zbudowany nad wodami Bytomki, która wpada przed budynkiem do tunelu, do którego wejście zamyka krata. Dziwny pomysł, żeby postawić tak duży budynek dosłownie nad rzeką. Tunel przebiega pod oszkloną aulą, przebiega pod klatką schodową a z drugiej strony budynku wychodzi równo pod głównym wejściem – nie da się osadzić fundamentów w rzece. Wody rzeki wpadają przed tunelem w wybetonowane koryto, nurt przyspiesza, trudno wyjść z kajaka na brzeg, jednak dzięki wcześniejszej obserwacji wiem, że tuż przed kratą tworzy się wsteczny wir, który umożliwi mi bezpieczne wyjście na brzeg. Obróciwszy kajak, rzuciłem rzutkę na brzeg, podparłem się wiosłem o dno i bezpiecznie zakończyłem spływ.
Pływam na pontonach od 2013. W 2017 kupiłem pierwszy kajak dmuchany Gumotex Safari i założyłem spłynięcie etapami ze Śląska do morza, co mozolnie realizuję. Chciałbym w ciągu 10 lat dopłynąć z Katowic do morza zarówno Odrą i Wisłą. Poza tym chciałbym dotrzeć do Bałtyku także z innych egzotycznych lokalizacji takich jak Żory, Czerwionka-Leszczyny, Tarnowskie Góry czy choćby Bytom.
Przygodę z Bytomką rozważałem od ok. 2 lat. Rzeka cieszy się złą sławą, przed transformacją ustrojową w związku z odwadnianiem dołów kopalni wiodła prym jako najbardziej zasolona rzeka w Polsce, w okresach letnich niżówek dorównując zasoleniem wodom Bałtyku. Zarówno miejscowi jak i źródła internetowe podają znaczne zanieczyszczenie wód i liczne odpady znajdujące się w korycie i na brzegu. Rzeka w miastach płynie wyprostowanym, skanalizowanym korytem, częściowo tunelami. Jest lekceważona do tego stopnia, że właściwie nie wiadomo, gdzie znajduje się jej źródło - na oficjalnych mapach dwa potoki podpisane są jako Bytomka, pierwszy płynący z Miechowic przez Szombierki, wzdłuż torów kolejowych, drugi płynący z południowego-wschodu z Chropaczowa. Oba cieki łączą się w okolicy dworca kolejowego, płynąc następnie przed zwałowiska, następnie szeroką doliną między Orzegowem a Bobrkiem, żeby przez Biskupice wpaść do centrum Zabrza i następnie prostym kanałem przez Maciejów do Gliwic, gdzie na terenie dzielnicy Ligota Zabrska, rzeka uchodzi do Kłodnicy jako jej największy prawy dopływ. Wzdłuż rzeki w okresie 20-lecia międzywojennego biegła granica Polski i Niemiec. Przygotowując się merytorycznie do spływu oraz odbywszy wycieczkę rowerową wzdłuż jej biegu nabrałem przekonania o tym, że rzeka jest atrakcyjna dla kajakarstwa i niedoceniona. Zwałowiska za centrum Bytomia zostały zrekultywowane. Wodując się miałem przeświadczenie, że robię nowe rzeczy i spływ będzie udany.
W lutowy, niedzielny poranek pojechałem pociągiem z Gliwic do Bytomia. Na dworcu uwagę zwraca wgniecenie jednej z belek podtrzymujących strop nad 3 peronem - pamiątka po bombardowaniu pod koniec II wojny światowej. Zaraz po wyjściu z przejścia podziemnego na południową stronę widzimy wieżę szybową Krystyna dawnej KWK Szombierki. napotykamy potok Bytomki płynący z Miechowic. Koryto wyprostowane, brzeg porośnięty inwazyjnym rdestowcem, woda wpada do tunelu podziemnego, żeby wypłynąć za skrzyżowaniem i ponownie znaleźć się pod ziemią. Technicznie dałoby się zwodować powyżej dworca. Postanowiłem o wodowaniu zaraz za wylotem tunelu nieopodal przystanku tramwajowego Łagiewnicka vis a vis oczyszczalni ścieków. Z tunelu dobiega szum, wnioskuję, że to zrzut oczyszczonej wody. Brzeg stromy, zarośnięty drzewami, dużo śmieci. Zszedłszy nieco w dół nadmuchałem kajak osłonięty od oczu przechodniów. Na płytkich rzekach praktykuję pływanie odziany w wodery wędkarskie, więc kontakt z wodą jest mi niestraszny. Nurt był dość wartki, postanowiłem założyć skeg. Zszedłem nad wodę płynącą wybrukowanym korytem i zsunąłem się na rzekę. Pierwsze wrażenie bardzo dobre, szybko napotkałem szerokie płytkie bystrze z wyłożonym brukową kostką dnem, musiałem wyjść z kajaka, żeby usunąć płetwę mieczową. Po tym bez przeszkód kontynuowałem spływ. Wysoki i częściowo ogrodzony brzeg sprawił, że śmieci na brzegu były nieliczne. Nadrzeczna flora składała się w znacznej mierze z rdestowca, nawłoci, winobluszczu i pojedynczych stanowisk kolczurki klapowanej, muszę jednak przyznać, że skład gatunkowy drzew mnie zaskoczył. O ile nad Czarną Przemszą w Zagłębiu dominują kenofity jak robinia, klon jesionolistny, jesion pensylwański - o tyle nad Bytomką występowały głównie klony, dęby i wspomniana robinia. Już na tym odcinku wiedziałem, że nie dopłynę do Gliwic – po prostu było zbyt ciekawie i dość dużo czasu przeznaczałem na robienie zdjęć. Zwykle gorszę się widząc obcą florę, bezsensowne bariery migracyjne i śmieci w rzekach, tym razem jednak byłem w bardzo dobrym nastroju, ponieważ wyjściowo nie oczekiwałem niczego, za to od samego początku spotkałem bardzo dużo dobrego. Płynąc płoszyłem liczne ptaki, jednak słońce świecące mi w twarz uniemożliwiało dokładną ocenę. Oprócz na pewno spotkałem więcej niż jeden gatunek kaczki, oprócz krzyżówki, poaz tym płoszyłem kokoszki i łyski. Wkrótce dopłynąłem do ujścia drugiego potoku oznaczonego na mapach jako ‘Bytomka’, płynącego z Chropaczowa. Niósł ilość wody umożliwiającą spływ, zauważyłem jednak rury przewieszone nad rzeką oraz trochę zwałki.
Pierwszą przenoską były tzw. Grzmoty Bytomki, jaz wysokości ok. 0,5 m położony za wiaduktem nieczynnej linii kolejowej, prawdopodobnie wewnętrznej kolei zlikwidowanej KWK Szombierki. Pod nasypem kolejowym rzeka prowadzona jest dwulufowym tunelem, z których jeden jest suchy, służący jako rezerwa w wypadku wysokiej wody. Ze zdjęć tego obiektu, które obejrzałem wcześniej wynikało, że przy normalnym stanie wody da się wyjść z kajaka przed jazem, przerzucić go na dolną wodę i zejść po betonowych elementach jazu na dół. Zdecydowałem jednak przejść suchym tunelem, zgodnie z moją zasadą, że zimą nie podejmuję na spływach żadnych ryzykownych ruchów. Po przenosce rzeka zmieniła się o tyle, że jej dno nie było już sztucznie utwardzone. Typowo, zaraz za jazem wystąpiły nasilone procesy erozji bocznej i wgłębnej, podcinane korzenie dużych drzew nad brzegami i liczne bystrza. Wpłynąłem w obszar dawnych zwałowisk, które zostały zrekultywowane przed kilku laty, stając się terenem spacerowych, choć nadal niezbyt tłumnie odwiedzanym. Koryto rzeczne niby zostało wyprostowane, jednak płynąc wśród hałd, zbudowanych z niezbyt spoistej skały płonej, występowały liczne zjawiska rzeczne, przemiały, odsypiska. Gdyby pozostawić teren samemu sobie w ciągu 5-10 lat wytworzyłyby się tu liczne meandry. Rzeka płynęła w miejscami zadrzewionej, miejscami zarośniętej rdestowcem dolinie. Ciepłą porą roku pędy rdestowca z pewnością zachodzą nad koryto, co może utrudnić płynięcie kajakiem. Poza tym co do flory, zdziwiła mnie duża ilość kopytnika na brzegach. Zrekultywowany teren to hałdy na południowym, lewym brzegu porośnięte trawą i mniejszymi drzewami. Północny, prawy brzeg rzeki to nadal goła skała, na której widać liczne stożki nasypowe utworzone przez człowieka. Spotykałem nielicznych spacerowiczy jednak moja obecność raczej nie wywołała zdziwienia. Było zdecydowanie mniej radosna reakcja niż w centrum Zabrza.
Płynąc dalej, dotarłem do okolicy mostu między Rudą Śląską a Bytomiem, w rzucie ulic Goduli i Frycza-Modrzewskiego. Przed mostem znajdują się tutaj stawy powstałe w efekcie osiadania gruntu wskutek prac górniczych. Tuż przed mostem do Bytomki uchodzi lewostronny dopływ Lipinka natomiast z prawej sztolnia odprowadzająca czyste wody kopalniane. Bardzo ładny teren, refugium przyrody. Wokół obszaru utworzono ścieżkę spacerową. Wychodząc na most, po bytomskiej stronie rzuca się w oczy drewniany budynek dawnego Grenzhausu. Pod mostem bystrze, następnie przepływamy tunelem pod nasypem kolei piaskowej (piasek podsadzkowy).
Za tunelem koryto staje się proste. Rzeka wyznacza granicę ogródków działkowych. Napotykam niewielki jaz, z którego porą letnią pewnie bym skoczył. Na prawym brzegu miejscami opaska brzegowa wykonana przez działkowiczy z rozmaitych materiałów. Poza tym liczne sterty odpadów z działek takich jak gałęzie, liście. Brzeg momentami porastają typowe iglaki ogrodowe jak tuja czy jałowiec, niespotykane naturalnie nad rzekami. Po stronie przeciwnej ogródkom działkowym las łęgowy. Dalej przepływam pod mostem w ciągu ulic Orzegowskiej/Bytomskiej, nieopodal spotykam pierwszą na Bytomce tamę bobrową i liczne zgryzy. Zaczynają się meandry z prawdziwego zdarzenia, najpewniej samorodne, pochodzące jeszcze sprzed okresu przekształcania Bytomki. Dalej teren osiada na skutek działań kopalni, rzeka zamienia się w rozlewisko. Z licznych kęp trzcin płoszę kolejne kaczki i łyski. Wśród trzcin rzeka dzieli się na kilka odnóg, na jednej spotykam tamę bobrową. Nie ma wysokiego brzegu, wśród trzcin najprawdopodobniej znajduje się także żeremie, koło którego nie jest mi dane płynąć. Na prawym brzegu widać budowane osiedle domków przy parku Fazaniec oraz dymy koksowni w Bobrku. Rozlewisko kończy się podwójnym tunelem pod nasypem towarowej linii kolejowej 189 łączącej stacje Rudę Chebzie z Zabrzem Biskupice. Wlot do tunelu jest nieco przytkany materiałem spływającym wraz z prądem, co dodatkowo podpiętrza wodę w rozlewisku Bytomki. Przepływam kolejnym tunelem. Zgodnie z prawem Bernouliego wieje w nich istotnie mocniej niż na otwartej przestrzeni.
Za tunelem pod nasypem kolei przepływam pod mostem w rzucie ul. Piastowskiej w Rudzie Śląskiej, żeby wpłynąć na wyprostowany odcinek przed granicami Zabrza. Z prawej strony rzeki zwałowiska. Na wyprostowanym odcinku występuje kilka niewysokich jazów. Rosną tu częściowo zarośla rdestowca, częściowo zbiorowiska wierzby, trzciny i śliwy tarniny. Na lewym brzegu rzeki ścieżka spacerowa, spotykam kilku przechodniów. Dalej wpływam na teren stadniny koni. Nad Bytomką przerzucono most między dwiema częściami stadniny, mam przyjemność widzieć pędzenie przez niego koni. Z prawej strony widać niewielki neogotycki budynek porośnięty bluszczem – kaplicę cmentarną przy Bozyrce, części Biskupic. Odcinek kończą dwa stawy oraz zespół dwóch jazów, stałego i ruchomego. Na prawym brzegu zabudowania osiedla familoków Bozyrka, oficjalnie Koloni Robotniczej Borsigwerke, założonej przez przemysłowca Augusta Borsiga w XIX wieku. Wpływam na teren Zabrza.
Przenosząc kajak za stały jaz, przepływam następnie tunelem pod kolejnym nasypem nieczynnej linii kolejowej. Po wypłynięciu spod nasypu opuszczam odcinek rzeki, który w 20-leciu międzywojennym był granicą polsko-niemiecką. Za tunelem na lewym brzegu tablica informacyjna o nieistniejącym już szybkie kopalni lub innym elemencie infrastruktury górniczej. Dalej przepływam pod ulicą Trębacką, żeby wpłynąć na wyprostowany odcinek rzeki w Biskupicach. Płynę przez szeroką łąkę, w której rzeka dawniej pewnie meandrowała, później zapewne teren wykorzystywano jako pastwisko – obecnie są to tereny spacerowe. Po lewej stronie widać hałdy oraz komin Elektrociepłowni Zabrze. Po lewej zabudowania Biskupic, dzielnicy Zabrza o najstarszym, średniowiecznym rodowodzie. Widać wieże dwóch kościołów znajdujących się w tej dzielnicy. Na Bytomce widać zalążki renaturyzacji rzeki, która poddaje oba brzegi erozji. Na tym odcinku spotykam 1 czy 2 mniejsze jazy oraz jeden wyższy, wymagający przenoski kajaka, przynajmniej tą porą roku. Liczni spacerowicze.
Płynąc dalej przepływam pod mostem, żeby wpłynąć do lasku, którego granicą przepływa wyprostowana Bytomka. W bezpośrednim sąsiedztwie prawego brzegu rzeki linia tramwajowa. Z przejeżdżających tramwajów spoglądają ludzie. Na tym odcinku jeden spływalny (latem) jaz, który odwiedziłem kiedyś wiosną podczas zwiadowczej wycieczki rowerowej – obserwując próg, zauważyłem liczne małe ryby usiłujące bezskutecznie przeskoczyć na górny poziom, odbijając się od strumienia wody lub betonowej ściany. Na tym odcinku rzeki spotyka się liczne większe śmieci na brzegach w tym np. lodówki. Po lewej stronie uchodzi bezimienny dopływ.
Dopływam do kolejnego mostu, tym razem w rzucie ul. Bytomskiej. Na moście stoi trzech mężczyzn podekscytowanych moim wyczynem. Gratulują mi spływu spod bytomskiego dworca. Jeden woła, że także chciałby spłynąć Bytomką przez Zabrze tylko obawia się krat pod mostami. Odpowiadam, że krata znajduje się jedynie pod budynkiem Dziekanatu Akademii Medycznej. Przed spływem dokonałem skrupulatnych oględzin rzeki, obawiając się zatoru lub awarii w wybetonowanym i niemożliwym do opuszczenia jarze w centrum. Za mostem po lewej widzę budynki osiedla Zandka. Ten odcinek przebiega głęboką doliną wśród drzew osłabiających mnie od wzroku pieszych. W końcu dopłynąłem do centrum widząc z koryta fasadę Urzędu Miejskiego na lewym brzegu. Wpadam w sztuczny jar, w którym rzeka zamienia się w długie betonowe bystrze pod zespołem pięciu sąsiadujących ze sobą mostów. Mijam kilka wrzuconych do rzeki wózków sklepowych z pobliskiego CH Platan. Nurt przyspieszył, pod mosty dociera mało światła, muszę manewrować, robię niewiele zdjęć słabej jakości. Po chwili wypłynąłem za przystankiem ‘Bar Teatralny’ i dopłynąłem do szóstego, pobliskiego mostu dla pieszych z którego wiwatuje do mnie kilkuosobowa rodzina. Płynę dalej widząc budynek Dziekanatu Akademii Medycznej zbudowany nad wodami Bytomki, która wpada przed budynkiem do tunelu, do którego wejście zamyka krata. Dziwny pomysł, żeby postawić tak duży budynek dosłownie nad rzeką. Tunel przebiega pod oszkloną aulą, przebiega pod klatką schodową a z drugiej strony budynku wychodzi równo pod głównym wejściem – nie da się osadzić fundamentów w rzece. Wody rzeki wpadają przed tunelem w wybetonowane koryto, nurt przyspiesza, trudno wyjść z kajaka na brzeg, jednak dzięki wcześniejszej obserwacji wiem, że tuż przed kratą tworzy się wsteczny wir, który umożliwi mi bezpieczne wyjście na brzeg. Obróciwszy kajak, rzuciłem rzutkę na brzeg, podparłem się wiosłem o dno i bezpiecznie zakończyłem spływ.
Część druga wkrótce. Wszystkie zdjęcia autorstwa Przemka, wszelkie prawa należą do niego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz