Translate

poniedziałek, 28 lutego 2022

Maleńki kiełek wydał pierwsze tchnienie i skończyła się zima

Trzeba chwytać chwilę w obiektyw, bo może się już nie powtórzyć. Wrażenie wywołane przez pierwsze kiełki, liście jeszcze nie w pełni rozwinięte i pączki nie utrzymuje się zbyt długo. Chociaż kalendarzowo cały czas mamy jeszcze zimę, to rozbudzona aktywność biologiczna wskazuje na to, że tradycyjna chronologia uległa poważnym zaburzeniom. Nie wątpię, że najchłodniejsza pora roku będzie chciała jeszcze wrócić i zrobi to - i spowoduje pewne szkody - ale dziś podziwiamy budzące się do życia rośliny w ogrodzie, cieszymy oko, rozmyślamy. Zapraszam! 
Końcówka lutego to czas, kiedy wyraźnie widać wydłużanie się dnia, promienie słoneczne coraz częściej przebijają się przez grubą warstwę chmur, a temperatura wzrasta. Znakomita to pora na spacer po okolicy. Pierwsze, co rzuca się w oczy (i w uszy), to zgrabne, eleganckie sroki skaczące po trawnikach i wśród małych krzewów oraz delikatne, kwitnące na biało przebiśniegi. Kruchość, słabość tych kwiatów przypomina nam o ulotności momentu, o tym, że czasem warto przyspieszyć kroku, by móc coś zauważyć. Idziemy dalej. 
Wchodzimy na teren ogrodowy - potężne, rozłożyste lipy jeszcze zdają się spać, ale ich dostojny pokrój, solidność wprowadza ducha w tak niezbędny do życia stan ukojenia. Stajemy wreszcie przed bramą tego małego świata, który niesie tak wiele radości. Witają nas jasnozielone, wschodzące właśnie liliowce (na pierwszym zdjęciu), które latem zachwycą pysznymi, pomarańczowo-czerwonymi kwiatami. Rozkwitły już pierwsze pierwiosnki (czy też prymulki), ale na ich wysyp w większej liczbie musimy jeszcze poczekać. Zaczęły też pojawiać się krokusy. 
Dla mnie jednak główną ozdobą wczesnowiosennego ogródka jest niewielki miłek wiosenny o nieco postrzępionych liściach i żywo żółtych kwiatach. Roślinka to maleńka, za to najszybsza na drodze ku światłu, zwykle jako pierwsza rozkwita i przez wiele dni cieszy oczy. Ciekawe kompozycje z przebiśniegami w pobliżu niewidocznej na zdjęciu jodły tworzą jakby namiastkę lasu (może to skojarzenie z zawilcami?) Nie mogłem w tym roku zaobserwować, kiedy wzeszły miłki, bo nie miałem czasu, pogoda była deszczowa lub znajdowałem się z dala od domu, niestety. 
Pąki wypuściły już atrakcyjne krzewy takie jak porzeczki, agrest czy dereń, wszystkie widoczne poniżej, nie pokazała jeszcze pełni swojej urody najpiękniejsza z nich wszystkich smukła, wysoka, rozłożysta aronia. Warto było obejść ogródek kilkakrotnie, z każdym kolejnym przejściem ścieżek oczom ukazywało się coraz więcej szczegółów, a zwłaszcza niewielkich jeszcze roślin, które za kilka tygodni wypuszczą wspaniałe kwiaty: dzwonkowate orliki, hiacynty o kapryśnych zwyczajach czy fascynujące piwonie. 
Możemy się też przyjrzeć uroczym roślinom cebulowym (wyrastającym z podziemnych cebul), najczęściej trującym, więc uważajcie przy pokazywaniu ich dzieciom (mam tu zwłaszcza na myśli narcyza, który jeszcze w tym roku się nam nie objawił, ale w początku maja będzie największą gwiazdą w ogrodzie, szafirka i inne, równie piękne i równie groźne). Gleba jest bardzo wilgotna, nasycenie powietrza wilgocią każe sądzić, że prędko nie zacznie schnąć, chociaż klimat, jak wiemy, w ostatnich latach przeszedł znaczącą metamorfozę. 
I tak to się żyje w tym zieleniejącym świecie, między śpiewami kosów i krakaniem kawek, między kępkami młodych mchów a gałązkami czereśni na tle nieba (na końcu) jest też czas na chwilę zamyślenia, na chwilę zatopienia się we wczesnowiosennym uroku ogródka, na ciche, osobiste myśli, z którymi Was zostawiam - do poczytania wkrótce! 
 





























1 komentarz: