Translate

czwartek, 31 marca 2022

Żyjący zabytek - kopalnia soli w Wieliczce

Najważniejszym pozaszachowym wydarzeniem pobytu w Tomaszkowicach i okolicy był wyjazd do jednego z najstarszych polskich zabytków - kopalni soli w pobliskiej Wieliczce. Wybraliśmy się dwudziestoosobową grupą na popołudniowe zwiedzanie i spędziliśmy bardzo przyjemnie czas. Nie tylko przemierzyliśmy podziemną trasę turystyczną, ale i mogliśmy się poznać w innych okolicznościach niż na sali wykładowej czy przy szachownicy. 
Zacznę może od podstawowych informacji o przedmiocie naszego zainteresowania. Początki pozyskiwania przez człowieka soli w okolicach obecnej wielickiej kopalni miały miejsce już w czasach neolitycznych. Minerał pozyskiwano z solanek (słonych źródeł). Gdy te zaczęły zanikać, ludzie postanowili wykopać głębokie studnie w celu zdobycia cennego surowca i tak natrafili na bryły soli. Miało to miejsce w XIII wieku i dało początek kopalni w naszym rozumieniu tego słowa. Z tym okresem wiąże się legenda o świętej Kindze, węgierskiej królewnie, żonie krakowskiego księcia Bolesława (Wstydliwego). Sól stanowiła w tamtych czasach minerał bardzo cenny - i bardzo drogi, a monopol na jego wydobycie mieli władcy. Wieliczka należała zaś do książąt krakowskich, a potem do królów Polski. 
O historii kopalni przeczytacie sobie w wielu miejscach jej poświęconych, my tutaj zauważymy tylko, że bardzo ważnymi momentami w jej dziejach były przejęcie kontroli na złożami przez Austriaków (z uwagi na przeprowadzoną industrializację - np. położono tory kolejowe - oraz wzmożenie ruchu turystycznego za ich rządów), a także stopniowe zaprzestanie wydobycia soli na skalę przemysłową w II połowie XX wieku (ostatecznie - w roku 1996). W 1978 roku obiekt wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO. Obecne prace na terenie kopalni mają na celu zachowanie tego bezcennego dla polskiej i nie tylko kultury zabytku w dobrym stanie. 


Zgromadziliśmy się przed terenem dawnego zakładu około godziny 14:00, a wejście mieliśmy zaplanowane na godzinę 14:30 (a impreza trwała ponad dwie godziny włącznie z przerwą). Wędrowaliśmy z przewodnikiem Trasą Turystyczną drogą nieco inną niż zwykle przebywają turyści z powodu remontu głównego szybu (Szybu Daniłowicza). Zeszliśmy na dół długą trasą, liczącą około 320 schodów. Mogliśmy podziwiać i drewniane kaszty (wsporniki) podpierające solne korytarze, i formacje skalne będące wytworem natury (nacieki, kolumny), i miejsca, w których wykuto w halicie liczne rzeźby (przedstawiające m.in.  Mikołaja Kopernika, który odwiedził kopalnię jako student). 
Przewodnik zabawiał nas wesołymi opowieściami o tym, co widzimy (człowiek na co dzień jest pracownikiem kopalni; ileż trzeba mieć pasji, żeby wciąż kolejnym grupom bez znużenia, a za to z uśmiechem, opowiadać te same historie: legendę o świętej Kindze, opowieści o koniach pracujących pod ziemią, o pracy przy użyciu prostych narzędzi...), o wodzie stale zalewającej korytarze i o maszynach odwadniających. 
Najwięcej zabawy mieli przy tym najmłodsi uczestnicy naszej wyprawy, którzy mogli zająć na chwilę miejsce przy kołowrocie naciągającym linę z zaczepionym na końcu wiadrem do wyciągania wody (kopalnia funkcjonuje na zasadzie studni, do której spływają wody gruntowe). Ileż radości im to sprawiło. 
Zaszliśmy także do kaplic wykutych w skale (ich budowa zajęła całe dziesięciolecia) i podziwialiśmy niezwykłe zabytki sakralne, pełne niezwykle trudnych do wykonania ozdób, cennych żyrandoli i tablic upamiętniających tych, którzy rzeczone dzieła w pocie czoła wykonywali. Kolejne opowieści z życia kopalni ilustrowane były licznymi przedstawieniami przy pomocy figur naturalnych rozmiarów odwzorowujących prace w zakładzie i dziejące się tam procesy. Nie ma sensu omawiać tutaj wszystkich ciekawostek, które można obejrzeć przy Trasie Turystycznej, lepiej wybrać się tam samemu. 
Ważne punkty programu stanowiły podziemne sklepiki, w których mogliśmy nabyć pamiątki (bryłki minerału, odpowiednie pierścionki, kubeczki i inne, podobne atrakcje). Mnie spodobały się dwie rzeczy: pierwsza to sole kąpielowe (zauważyłem, że pomagają radzić sobie z problemami skórnymi, a to dla mnie ważne, bo mam permanentnie suchą i niezbyt dobrze czującą się skórę), a druga... pisałem już komuś o specyficznej potrawie. Do nabycia w kopalni są bowiem czekolady: gorzka i mleczna - o smaku słonym, jak przystało na coś słonego - mocno pobudzające pragnienie. Też sobie jedną kupiłem. 
Potem wyjechaliśmy na górę, minąwszy przy tej okazji miejscową salę balową (na terenie zabytku, za cenę, jak przystało na kopalnię soli, słoną, ale bez przesady, można zorganizować sobie ceremonię ślubną wraz z weselem) i zetknęliśmy się - pierwszy i ostatni raz w czasie wyjazdu - z padającym deszczem. Czyli - parasol się jednak przydał. Wróciłem do kopalni w Wieliczce po wielu latach (chyba nie byłem tam od czasów szkoły podstawowej) i był to bardzo udany powrót, choć pierwszej podróży do tego wiekowego zabytku kompletnie nie pamiętam poza widokiem solnych ścian. Elementy kultury polskiej w połączeniu z cudami przyrody i grupą wspaniałych ludzi? Jak najbardziej, jak najchętniej! 

Na koniec dodam, że prawdopodobnie nie będzie drugiego tekstu w tym tygodniu, tak jak pierwotnie planowałem, bowiem następne dni robocze mogą nieźle dać mi w kość. Kolejny wpis otworzy drugą setkę notek na tym blogu, ja się cieszę z pierwszej, cieszę się, że jesteście ze mną, cieszę się, że możemy wspólnie podróżować, wspólnie oglądać różne miejsca kultury, wspólnie zastanawiać się nad tym, co ważne. Oby tak dalej! Do poczytania wkrótce! 

Wszystkie zdjęcia mojego autorstwa. 































1 komentarz:

  1. Anonimowy08:33

    Ćwierć wieku temu tez tam byliśmy . Schody robiły i robią , jak czytam , ogromne wrażenie . Sól cenniejsza niż złoto , prawie .

    OdpowiedzUsuń