W niedzielę, 24 lipca 2022 roku, wybrałem się na wycieczkę rowerową po powiecie gliwickim. Ta krajoznawcza wyprawa miała na celu odwiedzenie miejsc, w których znajdują się figury niezwykle popularnego na Śląsku świętego Jana Nepomucena (zahaczyłem także o jedną parafię podwyższenia męczennika). Wyruszałem z Rynku około 9 rano, by skończyć przed 15 w Ostropie. Po drodze zaliczyłem szereg mniejszych miejscowości i dobrze się bawiłem z współtowarzyszami podróży. Zapraszam na relację z wyjazdu.
Imprezę zorganizował Turystyczny Klub Kolarski PTTK im. Władysława Huzy w Gliwicach przy wsparciu Stowarzyszenia na rzecz Dziedzictwa Kulturowego Gliwic Gliwickie Metamorfozy pod hasłem "Nepomuki powiatu gliwickiego".
Przed przedstawieniem samej wyprawy warto tu w kilku słowach opowiedzieć o świętym Janie Nepomucenie, o legendzie z nim związanej. Jan z Pomuku (później: Nepomuku) przyszedł na świat około 1340-1350 roku (bliższa data nie jest znana) i poświęcił się karierze duchownego (święcenia przyjął w roku 1380; wcześniej i później pracował jako notariusz). Studiował prawo w Padwie i, jako doktor praw, powrócił do Czech. Został kanonikiem przy kolegiacie św. Idziego, potem także w Wyszehradzie, przy kościele św. Piotra i Pawła. Podobno nie miał wiele wspólnego z dworem ówczesnego króla czeskiego, Wacława IV Luksemburga i nie był wcale spowiednikiem królowej Zofii (legenda głosi, że utopiono go w praskiej Wełtawie, gdy nie chciał monarsze wyjawić tajemnicy spowiedzi jego małżonki). W gruncie rzeczy niewiele o nim wiadomo.
Mówi się także o sporze o ziemię króla z arcybiskupem, w który włączył się Jan po niewłaściwej - zdaniem władcy - stronie, o chęci obsadzania przez Wacława stanowisk bez pytania o zgodę Rzymu (opactwo w Kladrubach). Nasz duchowny miał wysłać list do Rzymu z poparciem stanowiska papieskiego i za to Luksemburg miał wziąć odwet. Schwytano podstępnie Jana, ówczesnego wikariusza generalnego diecezji praskiej, torturowano go i z przywiązanym do szyi sznurem z kamieniami zrzucono z praskiego Mostu Karola i utopiono w rzece. Miało to miejsce 20 marca 1393 roku. Po kilkunastu dniach wyłowiono zwłoki i pochowano w kościele św. Krzyża. Potem przeniesiono ciało do grobowca pod katedrą w stolicy Czech.
Świętym został Jan za czasów papieża Benedykta XIII (1724-1730), za czasów habsburskich (rywali wygasłych już dawno Luksemburgów), jego kult szerzył się jednak już wcześniej, szczególnie tam, gdzie sięgały wpływy czeskie. Zwłaszcza na Śląsku wystawiono mu wiele figur, kapliczek przydrożnych i w pobliżu mostów i innych przedstawień i darzono go wielkim szacunkiem. Jego figury nazywamy nepomukami. Św. Jan Nepomuk jest przedstawiany w sutannie i w komży, często z gwiazdami nad głową symbolizującymi cnoty męczeńskie (najczęściej pięć). Nierzadko trzyma palec na ustach (symbol tajemnicy spowiedzi), dzierży krzyż, palmę, klucz, książkę, często stoi na moście.
Stał się patronem Pragi, zakonu jezuitów, tonących, spowiedników, szczerej spowiedzi, dobrej sławy i tym, kogo należy prosić o wstawiennictwo w czasie powodzi. Patronuje wielu parafiom, m.in. odwiedzanej przez naszą wycieczkę przyszowickiej.
Pozwolę sobie teraz pokrótce zaprezentować trasę objazdu.
Trasa: Gliwice, Rynek -> Gliwice, Mikołowska, posążek św. Jana Nepomucena -> ulice Pszczyńska, Bojkowska, Rolników -> Przyszowice, kościół parafialny parafii św. Jana Nepomucena -> Przyszowice, pałac von Raczków -> przejazd nad autostradą A1 -> Bojków, kapliczka św. Jana Nepomucena przy ulicy Żytniej -> Bojków, kapliczka św. Jana Nepomucena przy ulicy Rolników 180 (i kolejna przy Rolników 45) -> Żernica, stacja benzynowa, postój -> Żernica, kapliczka św. Jana Nepomucena w centrum wsi -> Smolnica, kapliczka św. Jana Nepomucena przy skrzyżowaniu ulic Wiejskiej i Granicznej -> Sośnicowice, figura św. Jana Nepomucena w parku -> Sośnicowice, figura św. Jana Nepomucena za kościołem -> Łany Wielkie, Pizza u Rudika - posiłek -> Kozłów -> Gliwice-Ostropa, ulica Architektów, kapliczka św. Jana Nepomucena -> rozformowanie wycieczki, powrót do domu.Mapa powiatu gliwickiego
Ruszaliśmy - kilkunastoosobową grupą - z gliwickiego Rynku kilka minut po dziewiątej rano. Byłem - co mnie nie zdziwiło - najmłodszym uczestnikiem wycieczki. Zatrzymaliśmy się na chwilę przy ulicy Mikołowskiej, gdzie znajduje się figura św. Jana Nepomuka, po czym pojechaliśmy ulicami Pszczyńską i Bojkowską - koło Muzeum Odlewnictwa Artystycznego - szlakami rowerowymi do Przyszowic.
Wszystkie zdjęcia mojego autorstwa, wszystkie z niedzieli (z wyjątkiem fotografii samego roweru).
Tam zatrzymaliśmy się na chwilę przy kościele parafialnym św. Jana Nepomucena, by posłuchać opowieści naszego przewodnika, Pana Władysława, o trudnych losach wsi w czasie II wojny światowej, gdy przechodził tamtędy front i o zbrodniach żołnierzy radzieckich na miejscowej ludności. Świeciło przy tym bardzo mocne słońce. Generalnie pogoda dopisała nam. W międzyczasie końca dobiegała niedzielna msza w świątyni.
Kościół jest raczej skromnie, acz gustownie udekorowany, co nadaje mu nieco surowego charakteru. Zwraca uwagę przednia, widoczna z oddali wieża i nieskomplikowana forma obiektu. Został on odbudowany po trudnych doświadczeniach wojennych. W Przyszowicach istniała jeszcze druga świątynia, ale w latach 50. przeniesiono ją do Istebnej.
Po zwiedzeniu kościoła podjechaliśmy pod dawny pałac miejscowej rodziny szlacheckiej von Raczków, w którym obecnie siedzibę ma m.in. lokalny Urząd Stanu Cywilnego, biblioteka i inne liczne instytucje kulturalne. Obiekt otoczony jest pięknym, obfitującym w ciekawe gatunki roślin (np. miłorząb) parkiem.
Skierowaliśmy się potem ponownie w stronę Bojkowa, by przyjrzeć się lokalnym kapliczkom św. Jana Nepomucena. Tempo wycieczki było szybkie, jazda odbywała się sprawnie, dość łatwo udało mi się nawiązać kontakt z członkami klubu.
W Bojkowie mieliśmy dwie niemiłe przygody z drogowymi awanturnikami - jeden bez powodu na nas trąbił, drugi uważał, że zajmujemy zbyt dużo miejsca. Myślę, że można się było spokojnie obyć zwłaszcza bez tej drugiej sceny. Inny problem stanowi mocno wymieszana numeracja ulic, w której łatwo się pogubić. W samej dzielnicy znajduje się kilka figur św. Jana, przedstawiam jedną z bocznego ujęcia (nie umiałem zrobić zdjęcia od frontu z uwagi na silne światło).
Przejechaliśmy Bojków wzdłuż ulicy Rolników i na rondzie skręciliśmy w stronę Żernicy (a byłem tam sam raptem parę dni wcześniej, z innej okazji). Wycieczka zatrzymała się na stacji benzynowej w celu uzupełnienia zapasów i skorzystania z toalety. Po dłuższej chwili ponownie wsiedliśmy na nasze rowery, by dotrzeć wkrótce do centrum wsi, gdzie znajduje się kolejna kapliczka św. Jana.
Droga (jedyna główna) wiodła nas do Smolnicy i kolejnej kapliczki. Wielki mają urok te małe miejscowości, warto się do nich czasem wybrać i penetrować różne miejsca, które zwykle znajdują się na uboczu wielkich zdarzeń.
W samej Smolnicy nie zagościliśmy długo, pojechaliśmy bowiem zaraz do Sośnicowic. Tu warto zaznaczyć, że cały szereg obiektów został przez nas ominięty (np. rachowickie nepomuki). Wybraliśmy się jednak na objazd krajoznawczy, a nie na wyprawę z gatunku: jak najszybciej, jak najwięcej. Nie miałaby ona sensu. Zaznaczyć muszę, że inni uczestnicy byli znacznie starsi ode mnie. Sami ludzie w dobrej kondycji, nikt się na nic nie uskarżał, nie mieliśmy żadnej awarii.
W Sośnicowicach zatrzymaliśmy się w dwóch miejscach: po pierwsze, w niewielkim parku, gdzie stoi figura naszego świętego. Specyficzna figura - Jan Nepomuk ma oczy pomalowane na biało. Stanowisko niezwykle urokliwe, pod potężnym, starym dębem, w okolicach znajduje się m.in. fontanna i piękny skwerek.
Druga figura znajduje się za kościołem w Sośnicowicach na parkingu. Po jej obejrzeniu udaliśmy się do Łan Wielkich, do Pizzerii u Rudika (kapitalny lokal, smaczne potrawy i wspaniała obsługa) na posiłek i chwilę odpoczynku przed ostatnim etapem podróży. Towarzyszyła nam cały czas natrętna, brzęcząca osa. Widać było, że stworzenie jest głodne, ale cóż, kiedy jej towarzystwo nie jest dla człowieka zbyt przyjemne. Po postoju rowerzyści ruszyli przez drogi Kozłowa w stronę Gliwic.
Ostatni akord wycieczki wybrzmiał w gliwickiej Ostropie, przy ulicy Architektów, gdzie znajduje się kolejna kapliczka św. Jana Nepomucena. Tak nawiasem mówiąc, droga z Łanów Wielkich przez kozłowskie bezdroża do Ostropy stanowiła pewne wyzwanie, miała bowiem w sobie pełno dziur jak, nie przymierzając, wiele gliwickich ścieżek (ulica Mickiewicza, brrrr!) Generalnie mamy lepsze trasy dla rowerów poza miastem niż np. w jego centrum. W Ostropie wycieczka uległa rozformowaniu, Pan Władysław pożegnał uczestników, którzy ruszyli w swoją stronę.
Wróciłem do domu kilka minut po 15. Na koniec tej jakże udanej wyprawy należy się kilka specjalnych słów pojazdowi, który widzicie poniżej. Ma 20 lat i spisuje się bez zarzutów. Przez całą swoją karierę miał już wymienionych kilka części - bez uszczerbku na funkcjonalności. Poza wjechaniem w dziurę w drodze do Kozłowa nie miał on w niedzielę żadnych poważniejszych przygód. Spisał się na medal i oby dalej się tak spisywał. Niech żyje mój author prime, a przejedziemy wspólnie kolejne kilometry, doświadczymy różnych warunków drogowych, sprawdzimy wspólnie kondycję!
Do poczytania!
Stowarzyszenie na Rzecz Dziedzictwa Kulturowego Gliwic "Gliwickie Metamorfozy" - "stowarzyszenie kulturalne" kojarzy się jednak inaczej.
OdpowiedzUsuńA poza tym - piękna relacja !