Lato w pełni, palące słońce rządzi niebem wspólnie z pojawiającymi się nierzadko potężnymi, burzowymi chmurami. Niejeden jednak dzień jest po prostu ciepły, spokojny i można go poświęcić na kopanie w ogródku, na relaks i na chwile refleksji. Sprzyjają im intensywne zapachy rozsiewane przez wiatr, jak na przykład aromat świeżych floksów lub goździków. Przejdziemy się dziś po terenach zielonych i zatrzymamy niejeden raz, żeby zastanowić się nad tym, co można odkryć w znanej sobie przestrzeni. Zapraszam! Nasz spacer po ogrodzie przybierze specyficzny charakter: będę prezentował kontrasty, te same okazy w różnych ujęciach, popatrzymy sobie na życie zieloności z różnych, głównie czerwonych jak serce, intensywnie pulsujących stron. Wszystkie fotografie wykonałem sam, aczkolwiek nie każda z nich jest mi namacalnie bliska (obraz funkii pochodzi z odwiedzanego przez nas niedawno Karpacza, pnąca róża fascynuje żywością kolorów, ale jest na swój sposób jedynie różą - bardzo płodną różą! - zza płotu), o obiektach na zdjęciach nie mówiąc. Nie to jest zresztą najważniejsze, ale to, w jaki sposób rośliny nas inspirują, w jaki sposób w ich odbiciu przeglądamy nasz świat i nasze mniejsze i większe wewnętrzne zmagania.
Cień i słońce, słońce i cień. W pojedynkę poświęcamy najwięcej uwagi otoczeniu, zwracamy uwagę na takie szczegóły, jak brzęczący w kwiecie róży czy malwy trzmiel, we trójkę możemy zdziałać więcej, szybciej, praca posuwa się naprzód sprawniej. Kiedy działa się samemu, dobrze jest wziąć ze sobą książkę, coś do jedzenia. Kiedy działa się w zespole, można odłożyć rozkosze podniebienia do czasu, w którym zasiądzie się przy wspólnym stole. Funkia lubi cień, jej wspaniałe, rozłożyste liście o rozmaitych wzorach zacząłem doceniać dopiero w ostatnich latach. Roślina dalszego planu.
Pierwszoplanową ozdobą ogródka są za to przepięknie ukwiecające go latem pnące róże o intensywnych kolorach. Rośliny o niesamowitej odporności na trudne warunki (czyli silne mrozy) - zupełnie jak człowiek: one również, po latach kryzysu, potrafią się odbić i emanować radością życia na całą alejkę. Ta, którą prezentuję, jest najpiękniejszą różą pnącą w okolicy, od której pochodzą liczne inne róże w okolicy. Dobre geny. Sukces rodzi sukces, piękno rozprzestrzenia się i cieszy oko. Niedługo przyjdzie czas obcinania przekwitłych kwiatów - natura przyjęła zawrotne tempo i to my musimy się dostosować do niej.
Samotna róża pośród mniejszych roślin błyszczy jak królowa. Nadaje się na kwiaty cięte, przyjemniej jednak podziwiać ją na rabacie wśród innych, podobnych. Pachnie świeżej niż czerwona, intensywniej niż żółta. Intensywny różowy zawsze kojarzył mi się z radością życia. Nie mogło być inaczej, skoro różowe kwiaty otaczały mnie od małego. Piwonie, azalie, potem i marcinki, i goździki koncentrowały na sobie całą uwagę. Ich przeciwieństwem zawsze były rośliny o kwiatach niebieskich, zawsze ukryte między innymi lub w morzu zieleni.
Kiedyś myślałem o juce jako o raju dla ślimaków ukrywających się pod jej liśćmi w upalne dni. Przy obecnej suszy nie ma to już aż takiego znaczenia. Pęd, z którego wyrasta kwiatostan, jest wyjątkowo twardy, zdrewniały, można z niego patyk zrobić. W pełnym świetle i o zachodzie słońca prezentuje się bardzo intrygująco.
Niesamowity jest kontrast między w gruncie rzeczy niepozorną rośliną, której liście bezustannie rosną, żeby zaraz uschnąć, a olśniewającym kwiatostanem kojarzącym się z kwiatem jednej nocy. Ale ten egzemplarz cieszy oko dłużej. A poniżej mamy kolejne porównanie: niskiej jukki i wysokiej jabłonki-koksy, która cieszy oko dojrzewającymi owocami. Nie ma już koks, których soczyste owoce świetnie nadają się na przetwory (a dojrzewają zwykle w sierpniu-wrześniu).
Niskie, masywne drzewo potrafi też być niebezpieczne: raz się uderzyłem głową o konar koksy i zobaczyłem wszystkie gwiazdy. Niesamowicie zmienił się nam klimat: mamy zupełnie inne rośliny, fatalnie przyjmujące dużą dawkę zanieczyszczeń w glebie i w powietrzu i z tego powodu żyjące generalnie krótko. A stare jabłonie i grusze powoli wymierają (grusze padły 7-8 lat temu od zarazy). Ciekawe, czy coś się w tę stronę zmieni, czy będziemy mieli jeszcze bardziej zniszczoną przyrodę, za co w końcu przyjdzie zapłacić zdrowiem.
Dziewanny, lwie paszcze, jukki, malwy kwitnące wysoko u góry i goździki, chabry, nasturcje, miechunki kwitnące nisko. Słońce i cień. W słońcu jest miejsce dla tych, którzy niewiele w gruncie rzeczy znaczą, a gdyby się ich pozbyć, krajobraz nie zmieniłby się zbytnio. W cieniu jest miejsce dla tych, którzy mogą rosnąć w cieniu, nie wychodząc na słońce. Może nie mają po temu zdolności? A może nie muszą? Goździk, podobnie jak floks, pachnie tak pięknie, że zawsze przyciągnie uwagę swą słodyczą. Przypominają mi się moje dawne koleżanki. Rzadko myślałem poważnie o tych pierwszoplanowych. Częściej o tych cichych, ale solidnych, nierzadko bardziej pracowitych, a zawsze takich, z którymi łatwiej znajdowałem wspólny język.
Pytają ludzie w mediach, czy w obecnej sytuacji zewnętrznej jest w świecie miejsce dla kultury, jest miejsce dla piękna. Odpowiedź brzmi: tak. Pamiętamy o tym, że Rzym, tworzący swoje wspaniałe dziedzictwo, bezustannie toczył wojny, a co za tym idzie, bezustannie komuś działo się źle. I nie przeszkadzało to w budowie lepszego świata w innej części globu. I tak samo jest teraz. Musimy tworzyć, musimy działać, żeby nie zastygnąć w marazmie. Jeśli już chcemy z jakiegoś powodu skamienieć oniemiali, to możemy to uczynić na widok przepięknie kwitnących lilii i liliowców.
Ciemna czerwień i jasna czerwień jak krew. Pysznią się lilie w zachodzącym słońcu, a nawet później. Przypomniał mi się blask francuskich oleandrów i azalii, których w klimacie prowansalskim nie brakuje, rosną wzdłuż ulic ozdabiając tę dosyć suchą krainę. U nas jest inaczej, kwiaty najpiękniej prezentują się po deszczu, którego tam trudno uświadczyć (ale też bez przesady). Przywołują na myśl Ogród Różany w Szczecinie, odkopują myśli o wspaniałych Wojsławicach, cofają do nieodległego w czasie spaceru po Karpaczu. Piękno jest jedno, jest wszędzie.
Rzadko kolor biały bywa tak intensywny, a zapach tak rozkochuje w sobie obserwatora (czy raczej odczuwacza). Floksy są fascynujące i szybko się mnożą. Po spryskaniu ich wodą aromat niesie się daleko. Intensywność ich przypomina bliską relację z przedmiotami, do których mamy wiele sentymentu, ale ich świeżość jest nieporównywalna, gdyż odradza się co roku.
Średniego wzrostu floks i potężna pnąca róża. Brakuje tu innego porównania: wielka roślina po jednej stronie bramy i malutka po drugiej. A warunki do rozwoju podobne. Wszyscy jesteśmy inni od siebie.
Biała porzeczka. Najmłodsza z roślin jagodowych w ogródku. Kwaśna, soczysta, tajemnicza. Ile owoców można zjeść naraz, by nie poczuć się przejedzonym? Wcale nie tak wiele, bo one szybko sycą. Piękne mamy lato.
Czarna porzeczka. Smaczny owoc, ale nie tylko. Z jej liści wyrabia się perfumy. Francuskie Grasse bardzo się nimi cieszy. Spróbujcie przybliżyć nos do rośliny i sprawdzić, co ciekawego kryje się w nieco kwaśnym, nieco cierpkim i nieco słodkim, kulistym tworze o postrzępionych liściach i zdrewniałych pędach.
A oto główna beneficjentka zmian klimatycznych: stateczna winorośl o młodziutkich pędach, młodziutkich liściach i owocach. Wszystko się zmienia. Kiedyś to była roślina, której walory użytkowe poddawaliśmy w wątpliwość. Dziś nie sposób nie zauważyć jej imponującego przyrostu i nie pochylić się w sierpniu, by zebrać kiście. Tak samo ludzie czy książki. Czy znaliście kiedyś piosenkę, która przez lata nie robiła na was większego wrażenia, a dziś zastanawiacie się, jak mogliście jej nie zauważyć? Trzeba odpowiednich impulsów, by pobudzać odpowiednie komórki w mózgu. I chęci poznawania. Ciekawe, co przyniosą kolejne lata.
Dziękuję Ci, że wyruszyłeś/wyruszyłaś ze mną w tę podróż. Wkrótce znowu się spotkamy... na jakimś bliższym lub dalszym szlaku. Do poczytania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz