Translate

niedziela, 28 czerwca 2020

Na rynku w Głogowie

Początek tegorocznego maja sprzyjał podróżom. Po pierwsze dlatego, że zniesiono obowiązujące wcześniej ograniczenia w przemieszczaniu się, po drugie zaś, bardzo ważne, dlatego, że pogoda dopisała. Powietrze było rześkie. Cele tej męskiej (jak rzadko) wyprawy mieściły się na zachodzie Polski. O ogrodzie dendrologicznym w Glinnej już wspominałem, dzisiaj zatrzymamy się za to na chwilę w centrum Głogowa, który odwiedziłem pierwszy raz w życiu. Zapraszam! 
Właściwie to miasto o wielowiekowych tradycjach stanowiło jedynie krótki przystanek po drodze do północnych części Polski, ale warto o nim wspomnieć, bo ma bardzo ładne centrum z ratuszem na czele, a stojąca tam ruina Kościoła Św. Mikołaja robi wyjątkowo przygnębiające wrażenie swoimi wypalonymi murami. 
W 1945 roku bowiem Głogów, podobnie jak szereg innych polskich miast, został ogłoszony przez broniących się przed Armią Czerwoną twierdzą (podobnie jak Wrocław czy Poznań) i straszliwie ucierpiał w wyniku działań wojennych. Zniszczeniu uległy wówczas m. in. barokowy Kościół Bożego Ciała, który zresztą później odbudowano (to ta budowla w dobrym stanie na zdjęciach trzecim i czwartym), oraz pierwotnie romański, a przebudowany później w stylu gotyckim, Kościół Św. Mikołaja (zupełnie zrujnowany, nie został już odbudowany, okresowo poddaje się konserwacji pozostałości świątyni; widać ją na trzech ostatnich zdjęciach). 
Obszar, na którym położony jest Głogów, nazywa się w propagandzie Ziemiami Odzyskanymi, co jest kompletnym absurdem. Dobrze, tyle o działaniach wojennych i ich następstwach, a trochę więcej o człowieku. Osada w tym miejscu znana była już u świtu polskiej państwowości jako ważny nadrzeczny gród (przepływa tam bowiem Odra). W średniowieczu odgrywało wcale niemałą rolę, stając się w połowie XIII w. stolicą samodzielnego, choć szybko słabnącego księstwa. 
Miłośników okrucieństw wszelakich z pewnością zainteresuje osoba księcia Henryka głogowskiego, jednego z ważniejszych graczy na politycznej mapie rozbitej Polski pod koniec XIII w., oraz jego stosunki z innym piastowskim władcą Henrykiem legnickim (mam na myśli słynną opowieść o przetrzymywaniu tego drugiego w ciasnej klatce celem wymuszenia okupu w postaci znacznych połaci ówczesnego księstwa wrocławsko-legnickiego). Jak to pisał w swojej książce Peter-Erich Cremer (kapitan U-Boota w czasie II wojny światowej), ludzka pomysłowość jest nieograniczona, szczególnie, gdy chodzi o wynalazki służące do wzajemnego zabijania się. 

Centrum Głogowa podoba mi się czysto estetycznie - bardzo ładne kamienice kojarzące się nieco z zawsze zadbanymi Czechami, dziewiętnastowieczny ratusz (wielokrotnie niszczony w dawnych czasach) i odrobina zieleni dookoła. 
Co jeszcze ciekawego zauważyłem? Ogromny Plac Konstytucji 3 Maja w centrum miasta, dookoła którego się nieco pogubiliśmy. Trudne miejsce dla kogoś, kto tam wcześniej nie był, do manewrowania. Bardzo miłe, przyjemne, majowe przedpołudnie w Głogowie. 

Jak spuentować ten krótki tekst? Może tak, że wciąż czeka na nas nieodkryte, wciąż na mapie można znaleźć miejsca, w których nas nie było, a które warto zobaczyć. Co przy rozpoczynającym się właśnie sezonie urlopowym ma niebagatelne znaczenie. Nareszcie jest ciepło, nogi same się rwą do podróży. Sobie i czytelnikom życzę, by tych nie tyle było jak najwięcej, ile by wnosiły coś znaczącego do naszego funkcjonowania i myślenia o świecie. 


Wszystkie zdjęcia moje: 











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz