Translate

środa, 5 sierpnia 2020

Giżycko cz. 1 - krajobrazy i szlaki

Lato w pełni, sezon urlopowy również, nadszedł więc świetny moment, żeby coś opublikować. Mamy wakacje, więc miejsce, które wspólnie odwiedzimy, także będzie wakacyjne. Coś na rozluźnienie, coś do obejrzenia - szlaki mazurskiego Giżycka! Odcinek ten podzielę na dwie części: w pierwszej przejdziemy się po mieście i okolicach, po leśnych drogach i ścieżkach nad wodą, wejdziemy na plaże i do wody, słowem - będziemy wypoczywać, w drugiej - wejdziemy na teren twierdzy Boyen, przechodząc przy tym przez sławny most obrotowy. Zapraszam! 


Na dobry początek - kilka słów o mieście celem wprowadzenia, potem będzie luźniej. Giżycko, lokowane było w 1612 roku jako pruskie Lötzen (spolszczane przez osadników na Lec) w miejscu dawnego zamku krzyżackiego. Położone jest pośrodku Krainy Wielkich Jezior Mazurskich (a dokładnie - pomiędzy jeziorami Kisajno na północnym zachodzie oraz Niegocin na południu), na szlaku z Pomorza do krajów znajdujących się nad wschodnim Bałtykiem. Jest największą i najludniejszą (ok. 30 tys. mieszkańców) miejscowością w swojej okolicy, słynną jako ośrodek żeglarski i wypoczynkowy, piękną ze względu na tereny zielone i plaże. Przynależy do Polski od końca II wojny światowej. W Giżycku, noszącym swe imię od dziewiętnastowiecznego ewangelika, polskiego społecznika, wydawcy i znawcy folkloru Gustawa Gizewiusza (Giżyckiego) znajduje się szereg godnych polecenia miejsc do zwiedzania, takich jak dziewiętnastowieczna twierdza Boyen, muzeum, mosty czy chociażby cmentarze. 
Na kwestiach historycznych i tym podobnych skupię się jednak w drugiej części tego tekstu*, teraz zaś zwrócę uwagę na walory czysto krajobrazowe, turystyczne czy estetyczne. Na początek rozejrzyjmy się po mieście. Żeby ogarnąć wzrokiem całe miasto, najlepiej jest wspiąć się na taras widokowy dawnej wieży ciśnień, położonej w samym centrum, przy ważnym skrzyżowaniu ulic Warszawskiej (przelotowej, wraz z przedłużeniami w obie strony, przez całe Giżycko), Bohaterów Westerplatte (prowadzącej do dworca PKP) i Wodociągowej (prowadzącej ku północnej części miasta), i rozejrzeć się dookoła. Zobaczymy wtedy piękny obraz jeziora i budynków skąpanych w licznej tutaj zieleni. Coś pięknego, zwłaszcza w słońcu. Jak to powiedziała jedna z bliskich mi osób, od lat związanych z tą okolicą, z tej perspektywy widać, jakie Giżycko jest piękne
Teraz możemy się przejść wzdłuż i wszerz. Przemieszczać się będziemy w stronę Kanału Łuczańskiego, łączącego Niegocin z Kisajnem, żeby zobaczyć unikatowy zabytek: obrotowy most zwodzony nad kanałem (na zdjęciach poniżej widać go w pozycji otwartej dla łodzi, a potem w pozycji otwartej dla ruchu lądowego). Jest to jedyny taki czynny obiekt w Europie, którym może operować jeden człowiek i który nie podnosi się do góry, ale obraca w bok. 
Skoro już dotarliśmy nad wodę, możemy wybrać się na spacer jednym z dwóch bardzo ciekawych szlaków: o ścieżce św. Brunona pisałem już kiedyś tutaj, jedno, co zwróciło moją większą uwagę, to most św. Tadeusza - podczas tegorocznego pobytu sporo uwagi poświęciłem podziwianiu licznych w tej okolicy mostów - nie wiem, dlaczego, może to ich mnogość zadecydowała? A może to, że miałem czas, ten czas, którego zazwyczaj nam brakuje, by się wyciszyć, pokontemplować w spokoju i bezruchu, by się zająć takimi rzadko przyciągającymi uwagę szczegółami? Drogę przebywałem w około godzinę i dwadzieścia minut, nieźle, jak na człowieka wiecznie bez kondycji, ha ha ha. 
Drugi ze szlaków, niewątpliwie wartych tu przedstawienia, prowadzi wzdłuż Kanału Giżyckiego do położonego na północy jeziora Kisajno. To to samo jezioro, które w zeszłym roku zaistniało w ogólnopolskich mediach za sprawą pewnego nieszczęśliwego wypadku. Ale nie na to chcę zwrócić uwagę. Zielone, niemal parkowo-ogrodowe brzegi Kanału urzekają spokojem, ich aura pozwala na całkowite odprężenie i podziwianie krajobrazu: czy to sunących po niebie chmur lub mew, czy płynących po wodzie łódek (albo i kaczek), czy wreszcie uprawiających bieganie licznych ludzi. Od zeszłego roku nad wodną drogą stoi nowa kładka, uniezależniająca pieszych od patrzenia na godziny otwarcia zwodzonego mostu. I ładnie wygląda. W pewnym momencie droga odbija mocno w lewo i prowadzi między dzikimi pokrzywami i innymi zaroślami nad samo jezioro: bije od niego chłód, nie czuć tu tak przyjaznej, ciepłej atmosfery jak nad Niegocinem. Przynajmniej od tej strony. Kisajno należy do kompleksu wielkiego jeziora Mamry, nie stanowi samodzielnego zbiornika. Można się chwilę popatrzyć, ale jeśli faktycznie ma się ochotę pójść nad to jezioro od strony Giżycka, to lepiej uczynić to przy Centralnym Ośrodku Sportu, gdzie znajduje się przystań żeglarska i mała plaża. Trzeba tylko zachować czujność, jeśli ktoś chce się tam zamoczyć, bo w wodzie przy owej plaży szybko robi się głęboko. Wracając jednak do ścieżki przy Kanale mogę zaznaczyć, że jest to fantastyczne miejsce do spacerów i kontemplacji. 
Jeśli lubimy tereny zielone, możemy przejść się po licznych w Giżycku skwerach, parkach i cmentarzach (np. przy targowisku) i podziwiać kąpiele trzmiela zachwycić się wodą płynącą z fontanny (najlepiej na pasażu Portowym wiodącym ku plaży) i nawet dać się jej skropić w gorący letni dzień, popatrzeć na kwitnące róże... I tu coś, co zawsze mi przypomina o tym, że opuściłem Śląsk: świeże, czyste powietrze, którego na południu nie uświadczysz mimo wielu pozytywnych zmian, jakie zaszły w ostatnich latach (jest mniej szaro). Gardło i nos od razu czują się lepiej. No, ale potem, po kilku(nastu) kolorowych dniach trzeba wrócić i na własnej skórze odczuć, jak ludzie potrafili zniszczyć środowisko dookoła siebie. Ale koniec już tych dygresji, idźmy dalej. 
Co lubi robić człowiek, kiedy przyjeżdża nad jeziora? Oczywiście, lubi poplażować i zanurzyć się w wodzie. Dobrze, jeśli ta woda jest odpowiednio ciepła (czyli ma ponad dwadzieścia stopni) i nie ma w niej zbyt wielu wodorostów (o śmieciach nie wspominając) ani kamieni na dnie. Choć można wcześniej nabyć specjalne buty do chodzenia w wodzie - ja tego nie zrobiłem i natychmiast odczułem tego efekty. Warto też się wysmarować kremem z filtrem UV, zwłaszcza, gdy ma się tak jasną karnację jak ja i nie można się opalić, a co najwyżej spalić na mocnym, letnim słońcu. 
Plaż jest tutaj bez liku, jedne ciekawsze, inne mniej. Główna plaża w mieście, nad Niegocinem, strzeżona, wokół której rozmieszczone są liczne atrakcje, ważne zwłaszcza dla dzieci, jak wesołe miasteczko, ale nie tylko, ma jedną poważną wadę: w sezonie jest niesamowicie zatłoczona. W początku sierpnia odbywają się tam pokazy lotnicze, które prowadzi dobrze znany z teleturnieju "Jeden z dziesięciu" pan Tadeusz Sznuk, który daje się poznać jako ciekawy, ciepły opowiadacz. W tym roku popisy odwołano z powodów wszystkich nam znanych, oby ten powód też mógł zostać jak najszybciej odwołany. 
Z kolei tak zwana dzika plaża, położona nieco na wschód od głównej, nie jest strzeżona. Płytkość wody pozwala na dalekie wyjście w głąb jeziora, choć kamieniste dno mało delikatnie obchodzi się ze stopami. Jeszcze dalej na wschód można zawitać do małej, podgiżyckiej miejscowości Bystry, która również dysponuje urokliwą, piaszczystą przestrzenią do wypoczynku. Tu z kolei dno jest zdecydowanie łagodniejsze, a niewielka głębokość wody pozwala na dalekie "spacery" (bo jednak, by popływać, to trzeba daleko wyjść). Pamiętam, jak odwiedziłem to miejsce przed dwoma laty, chmury na niebie układały się w fantazyjne kształty, aż nagle wychynęło zza nich słońce niczym "znak wieszczący zagładę", jak je wtedy nazwałem. Chciałem już wtedy o nim napisać, pomysł jednak przeleżał w stanie surowym aż do dzisiejszego dnia. Może teraz się uda?
Są jeszcze przynajmniej dwie plaże, którymi można się zainteresować: jedna w Wilkasach, prawie-że przedmieściu Giżycka, tuż obok ośrodka AZS, gdzie można nie tylko popływać w Niegocinie, ale i udać do słynnej w okolicy tawerny Rozbitek. Druga z kolei znajduje się w położonej na północ od Giżycka miejscowości Pierkunowo nad Kisajnem, tu bardzo ciepłym, szeroko otwartym, płytkim jak w Bystrym, a więc idealnym dla młodszych podróżników, jeziorem, warto tam przyjechać, jeśli ktoś lubi podziwiać zachody słońca. 
Skoro wypoczęliśmy już nad jeziorem, to pora się wybrać do lasu, na przykład tego otaczającego pobliskie Wilkasy, ale może być inny, i pospacerować w ciszy, smakując przy tym rosnące na dziko maliny i podziwiając różne stworzenia, które pojawią się w pobliżu, niekoniecznie osy czy trzmiele. Można na przykład zobaczyć łosia zbliżającego się do ludzi i objadającego młode drzewka z liści! Niesamowite - widzieć takiego ssaka z odległości kilkunastu metrów! To tylko jeden przykład, bystrzy obserwatorzy na pewno przytoczą kolejne. 
Skoro już wypoczęliśmy, odczekamy teraz parę dni, po czym wyruszymy na zwiedzanie giżyckich zabytków, spodziewajcie się więc kolejnych atrakcji! 

*być może będą i kolejne, nie wiadomo, to zależy od tego, kiedy znów się pojawię w Giżycku. Podobne serie zamierzam kontynuować, zaraz po dwóch częściach opowieści o Mazurach przyszykuję trzecią część historii związanych z Przysłopem Potóckim, na którą już dziś serdecznie zapraszam. 

Wszystkie zdjęcia moje oprócz ostatniego, którego autorką jest moja kuzynka (i wie o tym, że ono tu jest). Na pierwszym widzimy most obrotowy otwarty dla ruchu wodnego, a zamknięty dla lądowego. Na drugim odwrotnie. Na trzecim nową kładkę dla pieszych. Na czwartym pomnik mazurskiego poety Friedricha Dewischeita. Na piątym szlak wzdłuż Kanału Łuczańskiego, na szóstym wschodnią część jeziora Kisajno. Na siódmym jezioro Niegocin ze Wzgórza św. Brunona, na ósmym krzyż na rzeczonym wzgórzu. Na dziewiątym plażę w Wilkasach. Na dwóch kolejnych liliowce na łące oraz barszcz Sosnowskiego (tak, to ten słynny, niebezpieczny chwast), potem widok z wieży ciśnień (w stronę Mrągowa i Olsztyna). Ostatnie zdjęcie przedstawia łosia pożywiającego się niedawno zasadzonym drzewkiem. 
















                                                

1 komentarz:

  1. No, no... Chyba z Tobą, Drogi Kuzynie, zacznę odkrywać Giżycko na nowo. : D

    OdpowiedzUsuń