Translate

środa, 30 września 2020

"Wieszczowie". Moje przemyślenia w temacie książki Roberta Kowalskiego

Jestem właśnie po lekturze debiutanckiej powieści Roberta Kowalskiego pt. Wieszczowie, o której wspominałem ostatnio kilkakrotnie. Dzisiejszy wpis poświęcony będzie więc dziełu nawiązującemu do polskiego romantyzmu. Wiem, że tego jeszcze u mnie nie było, ale kiedyś musiał przyjść ten pierwszy raz. Jak to wyjdzie, zobaczymy. Zapraszam! 
Akcja powieści dzieje się w latach czterdziestych dziewiętnastego wieku i dotyczy środowiska polskiej emigracji w Paryżu, które zastanawia się nad problemami zarówno wzniosłymi, takimi jak losy upadłej Polski, jak i bardziej przyziemnymi: własną karierą artystyczną i społeczną wśród rodaków oraz sprawami uczuciowymi. Te ostatnie wpływają na wartkość opowieści zachęcając czytelnika, by przed przerzuceniem kartki samemu zastanowić się, co może się dalej zdarzyć. 
Bohaterami utworu są najwybitniejsi przedstawiciele polskiego romantyzmu: Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki oraz Fryderyk Chopin oraz towarzyszące im kobiety (przede wszystkim partnerki życiowe: Celina Mickiewiczowa czy George Sand, ale też kochanki i matki). Na dalszym planie pojawiają się także Cyprian Norwid czy tajemniczy Andrzej Towiański. Zamieszczono zresztą podobizny niektórych z tych osób, np. Mickiewicza. 
Całość została podzielona na krótkie rozdziały, składające się w istocie z jednej lub kilku scen powiązanych ze sobą chronologią - zostały opatrzone datami historycznymi. Przypomina to nieco dramat, tym bardziej, że nie uświadczymy tu zbyt wielu opisów, co najwyżej wprowadzenia kolejnych postaci i przedstawienia sytuacji, w jakich się znaleźli. No, dobrze, mamy tu liczne sceny erotyczne, zmysłowe, działające na wyobraźnię. Język jest żywy, plastyczny, nietrudny w odbiorze. Wyczuwalne jest napięcie, dramatyzm pomiędzy bohaterami, za plus może sobie autor poczytać to również, że udało mu się zróżnicować postacie, które nie pałają do siebie sympatią. 
Podoba mi się też konwencja pierwszego rozdziału, który jest lekką satyrą na obyczajowość polską oraz na skonfliktowanych ze sobą artystów (nic nie jest w stanie ich skłonić, ze względu na wielkie ego, do uznania racji adwersarza). Mam troszeczkę wątpliwości co do problemu płciowości (tu kłaniają się szczególnie relacje między Chopinem i Sand oraz Mickiewiczami): czy to nie jest zbyt mocne odniesienie do współczesności (z drugiej strony artyści to ludzie stereotypowo, ale chyba nie tylko, trudni w pożyciu). To zabawne, jak teraz myślę, ale obaj (autor i ja) jesteśmy raczej wolnomyślni, ale ta swoboda w wyrażaniu opinii przybiera w przypadku nas obu nieco odmienne barwy. I tak powinno być. 
Wieszczów dobrze się czyta i przyznam, że sam byłem zaskoczony, jak bardzo powieść wciąga w swoją przestrzeń. Im dłużej trzymałem w ręku książkę, tym bardziej myślałem o bohaterach utworu jako o postaciach literackich, a nie o ich pierwowzorach żyjących przed dwoma wiekami. Choć z góry przewidywałem, jak rzecz się skończy. Biografie tych twórców kończą się przecież mniej więcej w połowie dziewiętnastego stulecia. Nie umniejsza to jednak całości. Myślę, że wkrótce sięgnę po nich po raz kolejny: tym razem w celu wyłapania rozmaitych smakowitości, jakie kryją się w licznych dialogach i pobocznych opisach. 
I jeszcze kilka szczegółów technicznych. Książka została ładnie, estetycznie wydana, przyjemnie się ją czyta dzięki dobrze dobranej czcionce, lekkiej, przystępnej formie oraz jasnemu, klarownemu układowi tekstu. Powieść liczy sobie około 220 stron, więc mając trochę czasu można ją przeczytać w jeden dzień. Myślę, że dobrze jest czasem poczytać coś lekkiego o niełatwej w punktu widzenia historii Polski i polskiej kultury epoce, coś, co pokazuje ludzi z wielkimi nazwiskami jako ludzi, a nie tylko pomniki. 

Robercie, w tym miejscu gratuluję Ci wydania pierwszej powieści, cieszę się razem z Tobą z sukcesu i życzę dalszych sukcesów twórczych. 

Dzisiaj zdjęć nie ma. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz