Translate

wtorek, 13 września 2022

Rowerowe Pożegnanie Wakacji w Ornontowicach

Ubiegła niedziela, 4 września 2022, była dniem obfitującym w przygody natury wszelakiej. Zaraz z rana wybrałem się moim rowerem na gliwicki Rynek, skąd startowało 28. Rowerowe Pożegnanie Wakacji - impreza, której organizatorem był Turystyczny Klub Kolarski PTTK im. Władysława Huzy w Gliwicach, a którego sympatykiem jestem od jakiegoś czasu. Cel naszej - całkowicie darmowej -  wyprawy mieścił się w Parku Gminnym w Ornontowicach, gdzie odbyć się miała stacjonarna część rajdu. Świeciło słońce, padał deszcz, były piosenki, taniec i dobra zabawa, grill i bardzo sympatyczny wodzirej. 
Ornontowice są wsią oddaloną od Gliwic o około 16 kilometrów, więc jak łatwo policzyć, do przebycia mieliśmy ponad 30 kilometrów w obie strony (to zależy jeszcze od tego, kto skąd bezpośrednio dojeżdża). Droga prowadziła nas prosto od Rynku w stronę Bojkowa, a stamtąd przez Gierałtowice do Ornontowic. Przez cały czas utrzymywały się nad nami lekkie chmury deszczowe, było dość chłodno. Główną atrakcję przejazdu, który minął bez większych przygód, stanowiło odkrycie przez jednego z uczestników - w okolicach kopalni Sośnica, pod jednym z drzew - okazałych podgrzybków! Mniam! 

Tegoroczne podgrzybki

Na liście uczestników rajdu znalazły się 143 osoby. Sam park (przyznam, że nigdy wcześniej nie byłem w Ornontowicach, chociaż odległość jest niewielka. Nie miałem po prostu okazji. Sama miejscowość z grubsza wygląda tak, że prowadzi przez nią długa droga wylotowa - z niej to, za kościołem pw. św. Michała Archanioła, skręca się do parku) sprawiał przyjemne, kojąco zielone, choć nieco melancholijne (nie mogło być inaczej w raczej chłodny i deszczowy dzień) wrażenie. W tym momencie muszę przyznać, że moja kondycja nie jest najlepsza i wypadałoby poćwiczyć (tylko kiedy?), żeby mocniej się przygotować do dłuższych i bardziej wymagających wyjazdów (aczkolwiek poprzednie opisywane tutaj trasy przebyłem bez problemów). 

Amfiteatr w Ornontowicach

Dotarliśmy do celu trochę po 10 (nie patrzyłem na zegarek). Na miejscu - w lokalnym amfiteatrze otoczonym bujnie zieloną roślinnością, masywnymi drzewami i, co ważne, zadaszonym - przywitali nas gospodarze przedsięwzięcia (wciąż mam pewien problem, do końca nie pamiętam imion i nazwisk tych osób): p. Małgorzata Radomska zaopiekowała się biurową stroną przedsięwzięcia - można było przybić sobie pieczątkę, a całą imprezę zorganizowali p. Danuta i Arkadiusz Prasołowie. Ważną rolę odegrał także sympatyczny, wesoły, zachęcający przede wszystkim młodzież do wspólnej zabawy wodzirej (nie wiem, niestety, jak się pan nazywa). Poza TKK PTTK im. Wł. Huzy pojawiło się kilka innych klubów kolarskich (z Żor, z Radlina i z Katowic), a wśród uczestników duża grupa młodych rowerzystów, przede wszystkim z SP 14 i SP 21 w Gliwicach. 

Park Gminny w Ornontowicach

Najciekawszą z zabaw był slalom rowerowy między przeszkodami, dzieci tańczyły chętnie makarenę i belgijkę do dźwięków znanych przebojów, cały czas towarzyszyła nam żywa, energiczna muzyka. Nieco na uboczu ulokowany został grill (produkty każdy przywoził sam). Niemiłym akcentem imprezy - deszcz, momentami dość mocny, ale też przelotny, który szybko minął. Kurtka przeciwdeszczowa - stały element wyposażenia jesiennego zwłaszcza do jazdy na rowerze. Widać już po niej lata używania, ale trochę jeszcze powinna przetrwać. Przydałaby się też nowa przednia lampka, bo stary stroboskop zawodzi mnie ostatnio dość mocno. 

Mój pojazd

Ogólnie - mimo nienajlepszej formy fizycznej - oceniam rajd jako bardzo udaną okazję do spędzenia czasu z ludźmi o podobnych zainteresowaniach (choć, nie da się ukryć, członkowie gliwickiego klubu są wyraźnie starsi ode mnie), przyjrzenia się z bliska Ornontowicom, podtrzymania serii wędrówek po okolicy (a już w sobotę Port Poetycki w Chorzowie, gdzie, jak sądzę, spotkam i poznam jeszcze więcej ludzi mniej lub bardziej podobnych do siebie). 9 października kończy się sezon kolarski w Chudowie, ale zapewne rower pozostanie w ruchu nieco dłużej. I tak to się toczy aktywne spędzanie czasu - czasem sprawniej jak dobry rower, czasem opornie jak koła nie do końca napompowane. 

Uczestnicy gier i zabaw

Ekipa

Około 12:30 rozpocząłem powrót do domu. Droga przebiegała z grubsza tak samo, jak w pierwszą stronę, z tym, że nie wracałem już na Rynek, tylko bezpośrednio po wjeździe na Trynek odbiłem w bok. Zatrzymywałem się kilkakrotnie: żeby zrobić zdjęcia przydrożnemu krzyżowi (koło siedziby Amazona) i żeby sprawdzić, czy po wjechaniu w dziurę w drodze nie dorobiłem się flaka w tylnym kole. Okazało się jednak, że pojazd jest sprawny. Nic nie stało na przeszkodzie spokojnemu powrotowi. Na miejscu przebrałem się w inną koszulkę i zaraz wyruszyłem po raz kolejny - a tym razem celem były okolice dworca PKP, skąd odjeżdżają busy do Krakowa. A o tym, co działo się w Krakowie, przeczytacie w następnej relacji. Do zobaczenia! 

Wszystkie zdjęcia mojego autorstwa. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz