Translate

poniedziałek, 14 listopada 2022

Rowerowe spotkanie, targi książki, emocje sportowe - dzieje się

Ciekawe rzeczy często dzieją się z przypadku. Dziś po południu wyciągnąłem rower z nową przednią lampą i wybrałem się na przejażdżkę. Chciałem obejrzeć nowy przystanek w okolicy, a potem objechać okolicę. Przy wybudowanej niedawno zatoczce spotkałem człowieka, a potem jeszcze jednego, którzy przybyli w to miejsce w podobnym do mojego celu. Spontanicznie zaczęliśmy rozmawiać. I tak nam minęło kilka dobrych chwil, a my omówiliśmy tematy fatalnej komunikacji autobusowej w mieście, zmian klimatycznych, problemów międzypokoleniowych dotyczących mediów, wyposażenia roweru i, choć zupełnie nie znaliśmy się wcześniej, zrobiło się nam jakoś raźniej. Temperatura między nami wzrosła do wyższej niż ledwie kilka stopni wskazywanych przez termometr. 
Piszę tego posta po długiej przerwie, podczas której kilkakrotnie chciałem wrócić do blogowania, ale nic z tego nie wyszło. Kilkakrotnie zabierałem się za działalność twórczą, ale, nie licząc fotografii, nie udało się dotąd wykończyć tych utworów tak, by móc je zaprezentować (a już 4 grudnia Heraski w Krakowie i przydałoby się przedstawić nowy program, choć starszy jeszcze nie okrzepł). Kilkakrotnie ulegałem niemal zupełnemu zniechęceniu do wszelkiego działania i nadal mam poczucie, że nie wróciłem w pełni do formy. 
Na początku listopada znalazłem się - po dłuższej przerwie - w Katowicach, w których odbywały się targi książki. Przybyłem bez nastawienia na konkretną pozycję, wydawnictwo czy też autora - a udało mi się wypatrzeć kilka ciekawych dzieł i zakupić dwa - jedno z nich, zbiór opowiadań Jorge Luisa Borgesa Alef, widzicie na zdjęciu poniżej (drugim był podobny zbiór utworów Gabriela Garcii Marqueza). Skąd taki wybór, dokonany na stoisku antykwarycznym? Zapewne stąd, że jako bywalec spotkań pt. "Podróże ze sztuką" w Tarnogórskim Centrum Kultury słyszałem o południowoamerykańskich autorach wielokrotnie, a nigdy dotąd nie miałem okazji się za nich zabrać - więc właśnie sami wpadli mi w ręce. I czyta się to znakomicie! 
Październik z kolei upłynął pod znakiem innych przygód. Do gliwickiej Areny zawitały ćwierćfinały Mistrzostw Świata w siatkówce kobiet - z udziałem reprezentacji Polski. Po raz pierwszy gościliśmy (we dwóch) w tym obiekcie i atmosfera spotkań (USA-Turcja i Polska-Serbia) była niezwykle gorąca, publiczność bawiła się świetnie przez te kilka godzin (od 17 aż do 23 z przerwą między jednym a drugim pojedynkiem). Ujęła mnie hałaśliwa turecka widownia, która żywiołowo dopingowała swoją drużynę - cóż, nie udało się awansować, Amerykanki były lepsze. Je z kolei wspierała wyrazista pani z wielką flagą i ludzie zebrani dookoła niej. Coś pięknego! 
Podobnież nie udało się wygrać swojego meczu naszym reprezentantkom, choć dzielnie walczyły. Jako człowiek niebędący zapalonym kibicem pierwszy raz uczestniczyłem w tak dużym widowisku i przyznać muszę, że bardzo mi się podobało, a różnego rodzaju zabawy (okrzyki bojowe, gesty bojowe, fala meksykańska - to akurat robiłem już wcześniej) uwydatniały kolorowy charakter całej imprezy. Bardzo udany wieczór spędziłem tamtego wtorku - w bardzo miłym towarzystwie. Poniżej zdjęcia z zewnątrz i od wewnątrz obiektu. 
Co poza tym? Głównie sprawy przyziemne, nad którymi nie ma co się zbytnio rozwodzić, dość powiedzieć, że trzeba sobie z nimi radzić, ale pisanie o nich nie jest zbyt atrakcyjne. Odrestaurowałem rower przy pomocy oleju, ale sezon nieubłaganie zmierza do końca, gdyż jest zbyt chłodno na jazdy (guma się niszczy), a pojazd wróci do pomieszczenia. Rośliny kończą cykl kwitnienia (na zdjęciu widać miechunki). Jutro pierwsze w tym sezonie artystycznym "Podróże ze sztuką" (w zasadzie to drugie, ale pierwsze ominąłem z uwagi na wyżej wspomniany mecz), w grudniu impreza literacka w Krakowie pt. Heraski (4 grudnia) i Festiwal Szachowy w Gliwicach (10-11 grudnia) i może coś jeszcze, ale to się okaże. Aha, bożonarodzeniowa antologia Wydawnictwa św. Macieja Apostoła w Lublińcu też się pojawi. 
Trzymajcie się w te zimne, niesprzyjające za bardzo aktywności dni, zdrowia życzę. I... nieoczekiwanych spotkań z nieoczekiwanymi rezultatami. 

Do poczytania! 
Wszystkie zdjęcia mojego autorstwa. 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz