Translate

środa, 10 października 2018

Rzecz o polskiej doktorce i okulistce ze Stambułu



Przypadki polskiej doktorki i okulistki ze Stambułu – Regina Salomea z Rusieckich Pilsztynowa, jej życie i jej pamiętnik. Część I
I przyszedł czas na pierwszy wpis merytoryczny. Myślę, że od tego momentu kolejne notki będą pojawiały się częściej. Tematów nie brakuje. Przewiduję, że w przeciągu kilku tygodni pojawi się tu kilka tekstów będących czymś pomiędzy opisem podróży, reklamą odwiedzanych miejsc i luźną opowieścią zawieszoną w określonej przestrzeni.



Na początku - może nietypowo - zwrócę uwagę na osobę, a nie region czy zjawisko. Będzie to opowieść kilkuczęściowa, poświęcona kobiecie niezwykłej - Polce żyjącej w XVIII wieku, która wiele przebywała na ziemiach Imperium Osmańskiego i Cesarstwa Rosyjskiego, postaci niezwykle barwnej, o nieposkromionej energii życiowej, a także wielkiej zdolności do wpadania w tarapaty i zmyślności w wychodzeniu z nich. Autorce ciekawego pamiętnika, w którym - obok własnych kolei losu - przedstawiła wiele szczegółów dotyczących obyczajów i życia codziennego w miejscach swojego pobytu, takich jak Konstantynopol, Sankt Petersburg czy Wiedeń. Krótko mówiąc - doktorce i okulistce Reginie Salomei z Rusieckich Pilsztynowej.



 O autorce pamiętnika wiemy tyle, ile ona sama zechciała nam w swoim utworze przekazać. Jej losy były bardzo burzliwe. Gorliwa katoliczka, urodziła się w 1718 roku w rodzinie Rusieckich w województwie nowogródzkim (ówczesne Wielkie Księstwo Litewskie). Skądinąd nie mamy żadnych bliższych informacji o jej rodzinie. W wieku czternastu lat wyszła za mąż za luteranina, lekarza Jakuba Halpira i wyjechała z nim do Konstantynopola (nazwę Stambuł miasto otrzymało faktycznie dopiero w 1930 roku). Tam rozpoczęła swoją osobliwą praktykę "doktorki i okulistki".
Po odjeździe ze Stambułu (po 1735 roku) spędziła kilka lat na dworze carycy Anny Iwanownej w Petersburgu, przebywała także w Wiedniu i w Karyntii (skąd pochodził jej drugi mąż), przez pewien czas wędrowała po Rzeczypospolitej (lata 40. i 50.), po centrum kraju i jego wschodnich kresach, by na koniec powrócić do stolicy sułtanatu (przed 1760 rokiem) i dostąpić zaszczytu bycia lekarką przy dworze. Tam też spisała swoje wspomnienia.Utwór Polki – "Proceder Podróży i Życia Mego Awantur" – zawiera wiele ciekawych wiadomości historycznych. Autorka, dzięki wieloletniej praktyce lekarskiej oraz własnej nieustępliwości, miała okazję podejrzeć nieco życie codzienne wszędzie tam, gdzie rzucił ją los. Możemy więc przeczytać u niej o życiu dworskim w Konstantynopolu, ślubach i weselach, problemach zdrowotnych bogatego mieszczaństwa, podróżach, finansach w życiu codziennym... Jak sama Pilsztynowa napisała, pamiętnik przeznaczony był do uwagi Opatrzności Boskiej i dla rozrywki ludzkiej.
Istotne jest także to, że Proceder... spisany został w Imperium Osmańskim, a więc państwie w sensie politycznym całkowicie zdominowanym przez mężczyzn, przez kobietę, na dodatek niebędącą jego rodowitą mieszkanką. Dzięki temu znajdujemy w nim kwestie nieporuszane zazwyczaj przez mężczyzn (np. natury obyczajowej), a nawet pochodzące ze świata dla nich niedostępnego (muzułmanie nie dopuszczali chętnie panów do leczenia swoich żon). Możemy też ujrzeć miejsce damy w państwie padyszacha, jej możliwości działania i ograniczenia. Zobaczyć, jak przedsiębiorcza jednostka radziła sobie w ramach sztywnych zasad narzuconych przez konserwatywną społeczność i jak je przełamywała.Niewątpliwie miała doktorka umiejętności, zapewne podpatrzone u męża, a potem w miarę upływu lat poszerzane (np. w czasie pobytu w Sofii), wiele jednak zawdzięczała przebojowości i upartym dążeniu do celu. Była kobietą nieustraszoną, o silnym charakterze, wykazywała jednak słabość do "niebieskich ptaków". Dzięki dużej zdolności uczenia się, łatwości w porozumiewaniu się z ludźmi i znacznej dozie szczęścia przeważnie osiągała swoje cele.
Nie dysponujemy żadnym portretem Reginy Salomei. Jej wygląd trudno odtworzyć nawet na podstawie tego, co sama o sobie napisała. Wiemy tylko, że, zakosztowawszy na początku swojej kariery zbytku, rozmiłowała się w nim i lubiła go podkreślać w swoich strojach. Zresztą, pomnażanie bogactw stanowiło jedno z jej ulubionych zajęć. Stąd wiele znajdziemy u niej opisów szat, kosztowności, biżuterii, kolorów, krojów itp. przedmiotów codziennego użytku – tego jest chyba w tekście najwięcej. Nietrudno zrozumieć, że szybko zdobyte bogactwo musiało oszołomić dziewczynę z prowincji.
Całe jej wykształcenie zostało nabyte drogą obcowania z ludźmi i uporu własnego, nie posiadała natomiast szerokiej wiedzy ogólnej. Trudno też dopatrzyć się w Procederze... erudycji literackiej. W ten sposób nasza okulistka poznawała relacje społeczne, dowiadywała się wielu rzeczy o ludziach (np. o tym, że nie wolno w państwie muzułmańskim publicznie pić wina! i o tym, jak funkcjonują łaźnie tureckie), nie potrafiła ich za to ująć w szerszym kontekście. Wszystko zdaje się pojawiać się tylko na marginesie kolejnych opowieści.
To, co najbardziej interesujące w jej pamiętniku z punktu widzenia człowieka ciekawskiego, to przygody doktórki nierzadko przywołujące na myśl działalność wojaka Szwejka. Czyli: mamy wprowadzenie do opowiastki, potem opis, jak Pilsztynowa po raz kolejny pakuje się w kłopoty i wyjaśnienie, w jaki sposób z nich wychodzi. Wiele z nich było bardzo niebezpiecznych, wiązało się bowiem z kontaktami z rozbójnikami (ona leczyła ojca herszta bandy, gdy jej towarzyszy wycięto w pień), wejściem w konflikt z osobami wpływowymi na dworze sułtańskim (z lekarzami-mężczyznami) czy groźbą kompletnej ruiny finansowej (wskutek nazbyt gorliwego dofinansowywania swoich "amoratów". Inne mają charakter anegdotyczny (np. opowieść o chłopcu, który miał włamać się do sypialni, by niuchać białogłowskie głowy [sic!], pełno w nich wiary we wróżby i czary).
Możemy też zapoznać się z licznymi osobliwymi "eliksirami" wykorzystywanymi w praktyce do leczenia różnych przypadłości – Pilsztynowa stosowała m.in. syrop fiołkowy, balsam kopaiwowy, kąpiele i plastry na zatrzymanie moczu, bliżej nieokreślone zielone maści na nogi, kwaśny eliksir (na kwasie siarkowym – sic!) na glisty, zioła, różne olejki, wywary (np. cynamonowy czy anyżowy) na dolegliwości związane z trudnym przebiegiem ciąży samej Ajszy, siostry sułtana Mustafy III (1757-1774). Pomieszanie z poplątaniem, ale pamiętajmy, że medycyna znajdowała się wówczas na znacznie niższym poziomie niż dzisiaj, a w leczeniu dominowały różne "wiejskie baby" z wiedzą ludową, ugruntowaną od dawna.
Tu jeszcze kilka ważnych uwag: po pierwsze, ponieważ w utworze nie padają daty, trudno jest momentami zrozumieć chronologię wydarzeń. Po drugie, szereg opowieści nosi charakter zupełnie fantastycznych lub zasłyszanych i wielokrotnie zniekształconych przez plotki. No, ale nasza doktórka nie zamierzała przecież zostać historykiem, tylko przedstawić koleje swojego życia i jego rozmaite barwy. Nie sposób zweryfikować tych wszystkich wypadków, nie licząc może samych imion i miejscowości oraz odniesień do znanych z historii powszechnej XVIII wieku wydarzeń.
cdn.

Literatura:
R. S. z Rusieckich Pilsztynowa, Proceder Podróży i Życia Mego Awantur, Wydawnictwo Literackie w Krakowie, Kraków 1957.
R. Pollak, Wstęp w: R. S. z Rusieckich Pilsztynowa, Proceder Podróży i Życia Mego Awantur, Wydawnictwo Literackie w Krakowie, Kraków 1957.
J. Reychman, Życie polskie w Stambule w XVIII wieku, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1959.

1 komentarz: