Translate

wtorek, 19 października 2021

Japonia nad Wisłą

Moi Czytelnicy! Czas na kolejną podróż krajoznawczą. Jej celem będzie Wisła i jej okolice. Obejrzymy sobie przede wszystkim największą polską rzekę, przyjrzymy się także próbie przeniesienia elementów kultury japońskiej do Polski. Wszystko to będzie skąpane w ostatnich promieniach letniego słońca lub pogrążone w wilgotnym cieniu górskich lasów. Zapraszam! 
Początek tegorocznego września był bardzo słoneczny i ciepły, co sprzyjało wędrówkom w rejony podgórskie. Korzystając z dobrej pogody wybraliśmy się kilkuosobową grupką do Wisły, by spędzić miło weekend i podziwiać obszary wzdłuż lokalnych rzek (czyli przede wszystkim Czarnej Wisełki i Olzy). Zatrzymaliśmy się w urokliwym pensjonacie Villa Japonica, które wnętrza zostały przebudowane na modłę japońską. Przemili gospodarze pokazali nam znajdującą się w środku galerię sztuki z Kraju Kwitnącej Wiśni, opowiadając co nieco o tym, jak skomplikowany był proces przebudowy willi tak, by odpowiadała ich upodobaniom. Bardzo ciekawa, godna odwiedzenia budowla. Gdy przybyliśmy na miejsce, zapadł już zmrok, podziwianie okolicy trzeba więc było odłożyć do następnego dnia. 
Przemierzyliśmy drogę po Wiśle, nie zachodząc jednak do tamtejszych lokali i nie interesując się bardziej miastem, nas bowiem interesowały głównie rzeka, sztuczne Jezioro Czerniańskie i otaczająca je przyroda. Chłodny, lekko tylko wilgotny las, rosnące dookoła rośliny inwazyjne (rdestowce!) i urocze drobiazgi, jak niewielki czyżyk przy grupce drzew. Wolne tempo. Niespieszne kroki po długich ścieżkach, piękne widoki na huczące kaskady, dźwięk mas wody wpadających do wody, łyse jak kolano kamienie. Punkty widokowe. Cudnej urody miejsca, których tylko niewielki wycinek możecie sobie obejrzeć poniżej. Nawiasem mówiąc, ponad ścieżką, którą szliśmy, znajduje się słynny Zameczek w Wiśle - siedziba prezydenta RP. 
Wybraliśmy się też na czeską stronę, by obejrzeć potężny wodospad na rzece Olzie. Sprawia niesamowite wrażenie: bardzo spokojna rzeka nagle przyspiesza i zrzuca litry wody w chłodną kipiel, by zaledwie kilka metrów dalej znowu sobie spokojnie, niespiesznie płynąć. A w pobliżu rozciągały się piękne sady jabłoniowe, a czerwone owoce na drzewach przypominały, że niechybnie zbliża się jesień (a może: już była jesień?) Ważny punkt programu stanowił trójstyk polsko-czesko-słowacki, czyli miejsce, w którym granice trzech państw zetknęły się w jednym punkcie. Położony jest on za wsią Jaworzynka (przedłużenie drogi z Wisły do Istebnej). Faktycznie trójstyk znajduje się poniżej tego, gdzie ustawiono tabliczkę, ale nie jest tak łatwo dostępny jak równina powyżej. Cichy to punkt, gdyby nie mnóstwo aut stojących przy drodze dojazdowej, to nikt by się nie zorientował, że znajduje się tam coś ciekawego. A obok pasły się konie, spokojne, jakby nic się nie działo. Wiele niezwykłości ukrytych jest przed nami, bo nie mają głośnej reklamy, pomyślcie o tym. 
Z perspektywy kilku tygodni mogę powiedzieć, że była to chwila odpoczynku przed niezwykle intensywnymi kolejnymi weekendami (szachowymi, zakończonymi nowym sukcesem: zdobyciem III kategorii). I, oczywiście, innymi sprawami. Dostarczyła szeregu przemyśleń do dalszych działań i inspiracji dla kolejnych tekstów. Zieleń, spokój, góry, Wisła, Wisła, jakie to się wydaje teraz odległe, kiedy znów trzeba iść naprzód, a (niemal) każdy dzień przynosi nowe wyzwania, z których tylko niektóre będą podjęte. Ale warto je podejmować, bo potem pamięta się głównie to, co się zrobiło, co się udało, więc trzeba się brać za robotę. Najpierw wysiłek, potem efekty. Wszystkim Wam życzę, żeby te efekty były wyraźne i żeby Was cieszyły. 

Tu możecie poczytać więcej o Villi Japonica. 

A już niedługo, w kolejnym wpisie, wrócimy do pewnego miejsca, w którym zaczęło się wiele podróży. Do poczytania! 

Wszystkie zdjęcia mojego autorstwa. 


























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz