Przed kilkoma dniami wzeszły narcyzy - jedne z najpiękniejszych wiosennych kwiatów, których chłodnej urody blask najmocniej oddziałuje w mocnym słońcu, w połączeniu z ciepłą czerwienią tulipanów i spokojnym błękitem szafirków. Ale to także kwiaty symbolizujące sen oraz śmierć, a także zmartwychwstanie. Tego ostatniego raczej nie doczekamy w życiu doczesnym, możemy tylko pielęgnować pamięć o zmarłych w myślach i przypominaniu o tym, że kiedyś mieliśmy tę radość przeżywania z nimi tych pięknych, ale i tych zwyczajnych chwil.
Są tacy ludzie, którzy oddziałują na nas jak słońce - zawsze są, zawsze byli i zawsze będą niezmienni jak nasza gwiazda, emanujący swoistym ciepłem. I, podobnie jak ono, robią, co do nich należy, nie zastanawiając się zbytnio, jakimi meandrami wiedzie ich droga. Stały punkt na mapie (wszech)świata. I ten właśnie punkt przeniósł się w zaświaty, niczym pradawny duch, który dziś żyje tylko w legendzie. Coś przechodzi właśnie do historii, bo dziś po prostu ludzie są inni, bo dorastają w innym środowisku. Jutro obudzimy się w innej rzeczywistości (a przynajmniej ja się obudzę, mam nadzieję, że podobne opowieści nie stały się udziałem czytelników).
Było sobie życie. Trudno przejść nad tym do porządku dziennego. Nad tym, że było, a już nie ma. Wkrótce - z uwagi na specyfikę otoczenia - bluszcz - symbol życia, nieśmiertelności, tajemnicy, wieczniezielone pnącze - porośnie to szczególne miejsce, do którego wszyscy zmierzamy. Co wcale nie znaczy, że nam się do niego spieszy. Wręcz przeciwnie. Patrzę na budzącą się do życia cynię, na ledwie poruszoną książkę (a ma ponad 400 stron), na telefon pełen kontaktów z ludźmi. Dobrze jest czasem popatrzeć, pomyśleć, zastygnąć na chwilę w zadumie.
Było sobie życie. Trudno przejść nad tym do porządku dziennego. Nad tym, że było, a już nie ma. Wkrótce - z uwagi na specyfikę otoczenia - bluszcz - symbol życia, nieśmiertelności, tajemnicy, wieczniezielone pnącze - porośnie to szczególne miejsce, do którego wszyscy zmierzamy. Co wcale nie znaczy, że nam się do niego spieszy. Wręcz przeciwnie. Patrzę na budzącą się do życia cynię, na ledwie poruszoną książkę (a ma ponad 400 stron), na telefon pełen kontaktów z ludźmi. Dobrze jest czasem popatrzeć, pomyśleć, zastygnąć na chwilę w zadumie.
Zdjęcie moje, widzimy na nim kwitnące narcyzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz