W dniu 14 maja 2020 roku, z okazji dnia poświęconego świętemu Maciejowi Apostołowi, wydawnictwo jego imienia opublikowało kolejną pozycję w swoim katalogu, w której znalazł się także mój utwór noszący tytuł - w nawiązaniu do tytułu poprzedniego wpisu* - Kawki. W tym miejscu chylę czoła przed panem Edwardem Przebieraczem, animatorem całego przedsięwzięcia, który zgromadził wokół swojej inicjatywy mnóstwo ciekawych ludzi. Ujmuje kolorowość, radość, afirmacja życia bijąca z kolejnych okładek, spotkań, słów.
Konkurs organizowany jest co roku (tegoroczna edycja była dziesiąta), ja brałem udział dotychczas w dwóch ostatnich. Tytuł tegorocznej książki, Po drugiej stronie lęku, został zaczerpnięty z tytułu wiersza jednego z współuczestników, pana Dariusza Dekańskiego. Bardzo estetyczne wydanie, w miękkiej okładce, przyjemnie się patrzy, a dzięki odpowiedniej czcionce, także dobrze się czyta.
Okładka za oficjalną stroną wydawnictwa, jej autorką jest Agnes Shoshana Syska. W środku mamy wiersze 44 konkursowiczów (zwyciężył pan Łukasz Wilczyński przysyłając piękny, religijny wiersz O czym milczy Kamień) oraz posłowie pana Marka Tytki, badacza z UJ, poświęcone formom poezji religijnej.
Każdy z zamieszczonych utworów opatrzony został krótszym lub dłuższym komentarzem redaktora. Zwraca on uwagę na kontekst, w którym zanurzony jest wiersz i odniesienia do różnych tradycji kultury (w tym często biblijnej). Teksty mniejsze, większe, rymowane lub wolne, lżejsze i poważniejsze dają ciekawy ogląd twórców skupionych wokół lublinieckiej oficyny (owych autorów jest zresztą znacznie więcej). Zetkniemy się tu głównie z poezją religijną, w mniejszym stopniu także patriotyczną i poświęconą światowi przyrody. Jeśli chodzi o kwestie ideowe dotyczące wydawnictwa, była już o nich mowa w tym wpisie.
Tu jeszcze jedna uwaga: po raz kolejny poczta się popisała, znalazłem bowiem w skrzynce powtórne awizo, pierwszego natomiast nie było w ogóle. Nie wiem, który to już raz.
A tu mój utwór:
A tu mój utwór:
Kawki
Przechadzając
się aleją, patrząc w przestrzeń i w głąb siebie,
słyszę
kawki, głośne skrzeki i zastygam w niemym geście:
krąg
gałęzi obsadzonych, o tej późnej porze jeszcze,
choć
już w oknach lampy gasną, gwar się niesie tu, pod drzewem.
A
w tym krzyku, szumie wiatru, ujawniają się najskrytsze
strachy,
klątwy i obawy. Bliskość świata, który kroczy
obok
bloków, cegieł taszcząc cień przeszłości, czar uroczysk.
Zima,
pola, na nich ptaki: wdzięk wsi, z której duch mój wyszedł.
Idę
dalej wraz z księżycem, w myślach słowa starej pieśni:
nie
dlatego one kraczą, żeby piękno wszem objawić,
lecz
to ich wdzięk na nas wpływa tak, jak słowo na pergamin.
Kreślą
ścieżki odkrywane w parku, w drodze, w śląskim mieście.
1.11.2019
i fragment komentarza redaktora Przebieracza: w (...) sylabicznym, szesnastozgłoskowym utworze, opatrzonym znamienną datą (Wszystkich Świętych), aleja parkowa zamienia się w romantyczną świątynię przyrody i ducha. Opis świata natury (patrząc w przestrzeń) jest pretekstem do uzewnętrznienia przeżyć wewnętrznych (w głąb siebie). Wzajemne przenikanie się tych dwóch światów jest charakterystyczną cechą tego utworu. Całość rozgrywa się w niemal baśniowej atmosferze.
W tym miejscu raz jeszcze cieszę się z tego, że istnieje taka przyjazna społeczność i raz jeszcze pogratuluję panu Edwardowi jego pomysłu i jego sukcesów. Do następnego!
*tu jestem winny wyjaśnienie - tekst nawiązujący do kawek rzeczywiście powstał, ale opublikowany będzie dopiero jako kolejny po tym
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz