Translate

czwartek, 9 września 2021

Sosnowski przeniósł się do wieczności

Witajcie, Czytelnicy, po letniej przerwie! Miło mi znowu nawiązać z Wami kontakt. Czeka nas znowu radość wspólnych wypraw po naszym pięknym kraju, obejrzymy wspaniałe krajobrazy, zabytki techniki i zawody sportowe. Ale zaczniemy od czegoś całkiem innego. W tym miejscu miał się znaleźć zupełnie inny tekst. Dziś jednak przeczytałem smutną wiadomość: 8 września 2021 roku zmarł nagle warszawski muzyk bluesowy Sosnowski, ten sam, którym zachwycałem się w opisie mojego wyjazdu do Krzywogońca. Żył zaledwie 38 lat...
Bartosza Sosnowskiego poznałem w czerwcu podczas IV Festynu Poetyckiego Leśnej Pszczoły w Krzywogońcu. Dał się poznać jako znakomity solowy gitarzysta oraz wokalista ze świetnym kontaktem z publicznością i o charakterystycznym, głębokim, chropowatym głosie. Dodatkowym walorem jego twórczości były proste i trafiające do serca, pobudzające do myślenia nad słowem teksty. Debiutował późno, bo dopiero w 2019 roku. Nagrał dwa albumy: The Hand Luggage Studio i Tylko się nie denerwuj. Świetnie pamiętam, jak sam - przepraszam za wyrażenie, ale trudno to inaczej określić - darłem japę do jego piosenek, gdy zachęcał widownię do wspólnej zabawy. Dobrze się z nim rozmawiało, podobnie jak z jego żoną, Aleksandrą Górecką, okazał się być bardzo przyjaznym, życzliwym człowiekiem. Tym trudniej mi tu coś napisać. Tych parę godzin zapisało się na trwałe w mojej pamięci. 
Ledwie wczoraj słuchałem jego piosenek takich jak Dalej (świetny teledysk z udziałem Sashy Strunin) czy Deszcz i zastanawiałem się, kiedy przyjdzie mi znów uczestniczyć w jego koncercie. Okazało się, że ta chwila już nie nadejdzie. Niesamowite, jak zrządzenie losu pozwala nam poznać bardzo ciekawych ludzi i jak inne zrządzenie nam tych ludzi odbiera. Miło Cię było poznać, Bartoszu, spoczywaj w pokoju. 



Pożegnanie Sosnowskiego
Wczoraj jeszcze sądziłem, że niebo poczeka,
póki swoją muzyką nie napoisz nas.
Okazało się jednak, że ten dzień już nadszedł.

Cztery miesiące temu jeszcze cię nie znałem,
dzisiaj, kiedy umarłeś, nie wiem, co powiedzieć.
Wspominam Krzywogoniec, za sceną wciąż patrzę.

Jakież dziwne zrządzenie zesłał nam los dzisiaj:
roznieciłeś ogniki jak w swej pieśni barwne,
niespodzianie odszedłeś, a one wciąż płoną.

Stykamy się z twórcami jedynie przez chwilę,
ona zaś, rezonując, oddziela od troski.
Nuta, na zawsze żywa, pulsuje pod skronią.
9.09.2021

Wszystkie zdjęcia mojego autorstwa. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz