Translate

piątek, 19 kwietnia 2024

Nowe miejsce, nowi ludzie. Spotkanie autorskie Adriana Korlackiego, Kraków, 2.04.2024. Debiut: "Ćwiczenia na długich czasach"

"Trzeba zrobić krok naprzód, poznać jakieś nowe miejsce" - pomyślałem, kiedy w powiadomieniach na Facebooku wyskoczyła mi zapowiedź spotkania autorskiego z moim znajomym, krakowskim fotografem i poetą Adrianem Korlackim. "Trzeba poznać nowe miejsce, nowych ludzi, żeby nie skostnieć", myślałem. "Znaleźć się w kolejnym, obok Klubu pod Jaszczurami, Cafe Szafe i Efemerii, miejscu". Wieczorek - pod hasłem czy też może raczej z cyklu "Rozkręcamy literacki Kraków" - miał się odbyć w siedzibie Stowarzyszenia Pisarzy Polskich przy ulicy Kanoniczej 7 w Krakowie. Dlatego też we wtorek, 2 kwietnia, pojechałem do mojego ulubionego ośrodka kulturalnego. A co działo się na miejscu? Zapraszam do zapoznania się z relacją. Adriana miałem okazję poznać przy okazji chorzowskiego Portu Poetyckiego, kiedy to siedzieliśmy razem w ochładzającym się ogródku przed Sztygarką i, razem z m.in. Januszem Andrzejem Wieczorkiem dyskutowaliśmy na rozmaite tematy, niekoniecznie zresztą związane z poezją czy w ogóle literaturą. Było to bardzo udane, sympatyczne spotkanie. 
Tamten poświąteczny wtorek był dniem deszczowym (na zdjęciach poniżej widać, że było mokro). Sama podróż minęła bez większych przygód, do kamienicy dotarłem na czas i bez problemów, po drodze podziwiałem długi dzień i urodę okolicznych zabudowań. Samo SPP mieści się w starej kamienicy, której fasadę i wnętrze (gdzie ulokowała się restauracja La Campana) przedstawiają fotografie poniżej. 
Wszedłem po kamiennych schodkach na pięterko, zajrzałem do przedsionka, w którym nikogo nie zastałem. Na stoliku leżały rozłożone rozmaite wydawnictwa poetyckie (to są książki niszowe, sprzedają się głównie na takich spotkaniach i na większych imprezach; nierzadko są ładnie wydane). Poszedłem dalej, a w kolejnym pomieszczeniu napotkana pani powiedziała mi, że "panowie są na zapleczu". Wszedłem przez otwarte drzwi i oczom moim ukazał się niezły bałagan oraz twarze Adriana i mającego prowadzić imprezę Piotra Lamprechta, członka zarządu SPP Oddział Kraków. 
Szybko załapaliśmy dobry kontakt, zaczęliśmy niezobowiązującą rozmowę, a w międzyczasie schodzili się ludzie. Jak to zwykle bywa na spotkaniach literackich, największą część publiczności stanowili najbliżsi (autora, organizatora, miejsca, w którym się taki wieczór odbywa). Pojawiła się też znajoma twarz wspomnianego już wyżej Janusza ubarwiającego imprezę kolorowymi (a czasem i bardziej poważnymi) opowieściami. 
Wreszcie rozbłysły światła, mikrofon został załączony, twarze pokazały się w kamerze (spotkanie było transmitowane na żywo przez internet). Adrian Korlacki przybył, by omówić swój debiutancki tomik poezji (swoją debiutancką książkę poetycką; obecnie pojawiają się obydwa określenia) pt. Ćwiczenia na długich czasach, wydane w grudniu 2023 roku przez Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka (poniżej, na fotografiach, można sobie zobaczyć to wydawnictwo i samemu zastanowić się np. nad jego formą). Twórca opowiedział o początkach swojej drogi twórczej, o swoich juweniliach i pierwszej książce wydanej własnym sumptem, za to bez numeru ISBN (skąd ja to znam...), ludziach, którzy pomagali przy pracach nad zbiorem (np. Juliusz Pielichowski związany z mikołowską oficyną, nie udało mi się, niestety, dotrzeć przed kilkoma tygodniami na spotkanie z nim). Tytuł nawiązuje do zajęcia Adriana (jest fotografem, chodzi o długi czas naświetlania, a same utwory rzeczywiście budzą skojarzenia ze zdjęciami poprzez widoczną próbę uchwycenia pewnej konkretnej chwili w tekstach). 
Razem z autorem na scenie pojawiła się ukraińska poetka Julia Perychuda, która zaprezentowała wiersze Adriana w jej rodzimym języku (w sumie trzy utwory zostały odczytane po ukraińsku). Dodam, że w rozmowach poza okiem kamery, tyczących się przeróżnych tematów, dała się poznać jako ciekawa, wrażliwa osoba. 
Wspomnieć chciałbym tu jeszcze o kilku kwestiach: po pierwsze, Piotr Lamprecht nazwał Ćwiczenia na długich czasach debiutem późnym (autor jest ciut starszy ode mnie). Tak sobie myślę, że jest to z jednej strony rzecz dobra, ponieważ człowiek, który osiągnął pewien wiek, coś już przeżył, ma doświadczenia (co samo w sobie jeszcze nie czyni dobrym twórcą), ma więc o czym pisać, z drugiej - może pojawić się odczucie, że inni zdążyli już do tego momentu coś interesującego zdziałać w przestrzeni publicznej (ale i to nie jest regułą, poezja współczesna to działalność bardzo niszowa, żeby nie powiedzieć - na swój sposób kaprys; z tego powodu nasza gwiazda wieczoru mówiła, że chciałaby spróbować sił w prozie). 
Po drugie: same wiersze, w których pojawia się wiele ulotnych szczegółów, widzimy naszych bohaterów w ich mieszkaniach, widzimy ich spacerujących po ulicach, czuć w tym wszystkim sporą dawkę melancholii, aczkolwiek - zgodnie z wrażeniem prowadzącego, jak sądzę - czuć w tym sympatię dla świata, który przemija, który się rozpada, czuć w tym swoiste ciepło. Wydaje mi się przy tym dość niepokojące wspomniane zjawisko kojarzenia poetyckich lingwistów z wytworami sztucznej inteligencji, co budzi we mnie duże wątpliwości co do kierunku rozwoju tej twórczości (przyznam, że nie przepadam za tego rodzaju konstrukcjami, ich poziom emocjonalny jest dla mnie często niezbyt zadowalający). 
Co myśleć o bezpośredniości, dosłowności w tekstach? Sądzę, że częściowo wyraziłem to w pytaniu, które zadałem/zdaniu, które wygłosiłem (aczkolwiek sam do końca nie wiedziałem, co chcę powiedzieć): czasami się przydaje, dobrze, jeśli zachowuje kontakt z rzeczywistością (i nie jest to problem tego akurat autora, ale słyszałem już kilku, którzy w zasadzie mówili strumieniem świadomości, czego odbiorcom generalnie nie potrzeba). Są i takie kultury (niekoniecznie nasza współczesna; ja wspomniałem o Persji, czytałem bowiem kiedyś Dywany i w tychże zbiorach zawarte są utwory pełne wyrazistych, jak choćby róża czy księżyc, symboli), które używają raczej obrazowych określeń. Komunikatywność to jednak warunek sine qua non utrzymania kontaktu ze światem. 
Po trzecie, w trakcie spotkania padło fundamentalne pytanie: co by tu zagrał Tal? po co piszesz?, na które bardzo trudno odpowiedzieć, bo jak jednym słowem czy zdaniem przedstawić całą panoramę inspiracji, dążeń, oczekiwań, pragnień? Adrian odpowiedział tak: do pisania skłania mnie konfrontacja z samym sobą. Zastanawiał się, czy to przymus, chęć kreowania świata, wspominał też o tym, że nierzadko jest zaskoczony efektami swojej pracy nad tekstem. I o tym, że trudno jest ułożyć utwór tak, jak by autor zamierzał, że nie da się zaplanować wszystkiego. Ważne pytanie: dla kogo się pisze? Dla siebie? Dla kogoś? Jakie warstwy znaczeniowe ma wiersz (czy inny tekst)?
Generalnie: było to udane, choć zewnętrznie melancholijne, popołudnie. Dobrze się słuchało obu panów (a i pani), było sympatycznie, nierzadko z humorem. I po prostu ciekawie. Życzę sobie, obecnym tego wieczoru w siedzibie SPP czy też czytelnikom, żeby mieli więcej okazji do podobnych kontaktów, które poza możliwością spotkania z interesującymi ludźmi dostarczą materiału do przemyśleń. 

Tutaj można obejrzeć nagranie całego spotkania (części oficjalnej, ma się rozumieć). Cieszy się niemałą popularnością, ma już około 770 wyświetleń. Niektóre kwestie skróciłem, ponieważ można ich dosłuchać powyżej. 

Zdjęcia mojego autorstwa.

Kraków, ul. Kanonicza 7, siedziba Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Tu odbyło się spotkanie. 

Wnętrze urokliwej kamienicy. 

Ciekawe, ile takich pięknych miejsc jeszcze odkryję. 

Bohaterowie wieczoru: Adrian i Piotr. 


Okładka "Ćwiczeń na długich czasach"


Dedykacja. Też bym chciał częściej spotykać się z ludźmi podobnymi

Notka biograficzna


Pierwszy tekst zawsze jest ważny


Dziękuję za uwagę i do poczytania! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz