Translate

sobota, 3 maja 2025

I znów na szlaku kultury. Odyseja Poetycka w Krakowie, 5.04.2025

Odyseja Poetycka to projekt poetycko-muzyczno-malarski krakowskich artystów Mariusza Głąba i Magdaleny Zybowskiej, twórców m.in. internetowego Radia MagMa. Podczas cyklicznych spotkań w różnych częściach Polski - najczęściej w stolicy Małopolski - na scenie prezentują swoje utwory amatorscy pisarze, poeci i muzycy, a ściany ozdabiane są obrazami różnych malarzy. 5 kwietnia 2025 roku w krakowskiej Kawiarni Czarów Efemeria odbyła się kolejna edycja imprezy - swój wernisaż miały fotograf Maria Maryla Leżańska oraz malarka Maria Teresa Domarecka. Muzycznie rozgrzali gości Grzegorz Kucharzewski, Mała Caryna z gościnnym występem poety Adama Ziemianina oraz Krzysztof Urbański. Zapraszam do relacji. 
Trzecia już odsłona Odysei Poetyckiej 2025 - i druga w Krakowie. Pierwsza odbyła się w Warszawie (18 stycznia), kolejna - w dobrze już nam znanej Efemerii (1 lutego; i na niej nie mogłem się pojawić). Przypomnę formułę: na scenie może wystąpić każdy z dowolnym programem i ma pięć minut na przedstawienie swojej twórczości (+rozmowa z prowadzącym Mariuszem). Przybywających wpisuje na listę Magda, impreza trwa do ostatniego chętnego, można ogłaszać się już w trakcie. Z kolei fotografowie i malarze, którzy prezentują swoje prace, zapowiadani są wcześniej. Nad wszystkim (w przypadku Efemerii) czuwa gospodyni: Katarzyna Marszałek. 
Wziąłem udział w Odysei po raz czwarty (po Sosnowcu, Krakowie i Warszawie); w tym roku jeden przystanek musiałem opuścić. Był to mój pierwszy wyjazd po dłuższej przerwie spowodowanej perypetiami zdrowotnymi (z ich też powodu mało ostatnio pisałem na blogu, musiałem pominąć szereg interesujących mnie kwestii i miejsc, m.in. rocznicę wyjazdu na Dolny Śląsk w okolice Jeleniej Góry, mało też udzielałem się w społeczności - po prostu brak czasu - więcej za to stworzyłem nowych utworów do pliku). Z uwagi na rzucony przez Mariusza temat: Żywioł wody do programu wybrałem dwa teksty poetyckie nawiązujące do zagadnienia, oba mające wiele lat, ale wiek nie gra roli. 
Droga minęła bez przeszkód, potem spożyłem smaczny obiad w dworcowym Olimpie (zawsze lubię wpadać w to miejsce z jedzeniem na wagę i świetną kapustą kiszoną), po czym udałem się, poprzez Rynek, w stronę Efemerii. Na miejscu zastałem już Mariusza, Michała Krzywaka, Marię Teresę Domarecką, Kasię Marszałek i kilka innych znajomych twarzy. 
Właściwa część imprezy zaczęła się o godzinie 17. Pierwsze z licznych spotkań kulturalnych w kwietniu wypadło dobrze, powrót do działania bardzo mnie ucieszył. Ciepła, sympatyczna atmosfera Efemerii po raz kolejny sprzyjała podziwianiu cudzej twórczości na scenie, podziwianiu obrazów Marii Teresy, a półmrok pozwalał zatopić się w tej specyficznej, nieco tajemniczej, a nieco żywiołowej aurze. Wystąpiło, jak policzyłem, 30 osób, przy czym dla mnie, który musiał wyjść po 21, impreza skończyła się wcześniej (a tego typu spotkania potrafią minąć drugą w nocy). 
Nie trzeba być na miejscu, by słuchać Odysei, można włączyć audycję w internetowym Radiu MagMa. Na dzień dobry na scenie zaprezentowała się bliżej mi nieznana Ewa Piekarska. Z początku słychać problemy techniczne z mikrofonem (swoją drogą, są tacy, którzy uczą się pracy z nim szybko, a są tacy, którym zajmuje to bardzo dużo czasu). Głos poetki mocny, donośny, adekwatny do zanurzonych we współczesności tekstów. Mariusz zaproponował Ewie występ w duecie - i przedstawili utwór z gatunku "dokąd idziesz, Europo?", a potem było miłośnie i bojowo (ja co prawda nie przepadam za tekstami o wolności, ale przyznać muszę, że wybrzmiał energicznie, a pani świetnie się słucha). 
Po Ewie Piekarskiej wyszedł Krzysztof Łojek. Ten z kolei autor tworzy bardzo krótkie utwory, stąd pojawiło się ich wiele (także w duecie). Na duży plus urocza anegdota o przerywnikach literackich między muzyką. Następnie: debiutantka, Julia Godek. Absolutna debiutantka. Takich osób brakuje i to bardzo, nierzadko ma się wrażenie obcowania z samymi weteranami i to 40+, a tu nowicjuszka! Czuć było stres (to szybkie tempo), ale wyszło fajnie, energicznie, po prostu udanie. I wiersz uczuciowy, ale bez tego całego okropnego bólu istnienia, o nieudanej relacji. 
Potem do mikrofonu podeszła Anita Krywult-Słapczyńska (Mariusz zapowiedział ją jako dawno niesłyszaną postać, rodem z Warszawy). Wywiązała się ciekawa rozmowa: czy lepiej, żeby wiersze czytał autor, czy lepiej, by interpretowała je inna osoba? Jak uważacie? Wiersze świeże, na czasie, bo wiosenne. Małgorzata Mrugała. Krakowianka ze Śląska. Opowiadała o ćwiczeniach na kreatywność (np. piszemy wiersz na zadany temat - tu przykład stołu czy fasady; dodam niejako awansem, że kwestia ta wypłynie ponownie w moim kolejnym opisie podróży). Tu za przykłady inspiracji posłużyły rośliny (mocno zgryźliwy tekst, pisany "na czysto" - kto jeszcze uważa pierwszą wersję tekstu za najlepszą? Bo ja zwykle nie), część (miasta, ludzi wokół, siebie). Mariusz droczył się z Małgorzatą, że bije od niej stanowczość, ta śmiała się, w końcu przedstawili duet (wyszedł!) 
Przyszedł czas na malarkę i poetkę Marię Teresę Domarecką z Torunia (bardzo sympatycznie się rozmawiało). Kilka jej obrazów z miniwernisażu możecie obejrzeć poniżej. Opowieści o obrazach, ich wędrówkach po świecie, stylistyce były bardzo ciekawe. Świat wymykał się spod pędzla i żył własnym życiem. I Barbara Gramza. Problemy z głosem (znane mi doskonale) sprawiły, że Mariusz przejął zupełnie mikrofon i odczytał utwory poświęcone żywiołowi wody. Autorka zaś poopowiadała o grupach poetyckich (w tym międzynarodowych), wydawnictwach, wielkim świecie. 
Następnie Szef zaprosił Aleksandrę Achtarszenas z Wiednia (kolejna już przedstawicielka Polonii austriackiej w Efemerii!). Panią z gatunku: nic nie powiem o sobie, wiersze wypowiedzą się same. A były żywe, żartobliwe, przedstawione z dużą energią. Aha, wiemy już, po co się uczyć języków obcych i wymowy. Róże, niezapominajki, lilie... mmmm... można się rozmarzyć... i zadumać. A zielsko! To jest dopiero. Świetny występ, znakomity. 
Potem przyszła moja kolej. Jako się rzekło, zaprezentowałem dwa utwory: były to Cicha woda (w nawiązaniu do znanego przeboju, jednej z ulubionych piosenek mojego dziadka) oraz Deszczowa piosenka (w chwili tworzenia nie myślałem o filmie o takim tytule, ale zdecydowałem się nazwę zachować; faktyczną inspirację stanowi utwór It Will Rain for a Million Years rockowego zespołu Porcupine Tree). Mariusz żartował, że zmieściłem się idealnie w pięciu minutach, czas bowiem występu wyniósł 4 minuty i 58 sekund. Oceniam go bardzo pozytywnie. Aczkolwiek do słuchania własnego głosu nie umiem się do końca przekonać. Aha, słyszę, że się walnąłem. 
Po mnie na scenę wyszła Małgorzata Kuchnia (mama znanej z licznych audycji, produkcji, wystąpień Agnieszki). Treściwy miniwystęp: wiosenny. Świeża pieśń o wiecznej miłości (open up your eyes/then you realize/here I stand with my everlasting love). I wiosna w Dolinie Chochołowskiej. Mmmm... góry! Podoba mi się stwierdzenie: czas ucieka. To się wydaje drobiazg, ale kto chce występować, kiedy ludzie już w większości wyszli do domów, bo minęła północ? 

Deszczowa piosenka
Usypiam przy kroplach deszczowej piosenki. 
Barwy tracą ostrość, głos ginie w przestrzeni; 
słyszę tylko ciche i kojące dźwięki, 
księżyc blado świeci nad krainą cieni. 

Od nadejścia zmroku zegar ciszej tyka, 
zielone płomyki tańczą przed oczami; 
Powoli do uszu sączy się muzyka;  
wiruje miarowo i spływa falami. 

Gasną resztki jaźni: czy to sny, czy jawa?
Wszystko tu możliwe: nie ma rzeczy wielkich, 
nie ma rzeczy małych, tylko śmiech i brawa. 
Znikają granice, zaś gęstnieją mgiełki. 

Usypiam przy dźwiękach deszczowej piosenki, 
a wszystkie idee zostają na kliszy; 
chciałbym je wywołać, wziąć do ciepłej ręki. 
Wchodzę w trans, a wokół nie ma nic prócz ciszy. 
3.06.2014

Potem nastąpiła przerwa na koncert Grzegorza Kucharzewskiego. Przybył z miejscowości Giby na Suwalszczyźnie. Piosenki w wolnym tempie, melancholijne, przy akompaniamencie gitary. Pojawiły się i niewesołe teksty o charakterze społecznym, dotyczące polityki, alkoholu czy też ciekawych miejsc (Opinogóra). Muzyk opowiadał o swoich wędrówkach, o ludziach i ich odczuciach, o inspiracjach. Został bardzo serdecznie przyjęty. 
Aha, ważna rzecz: postanowiłem załatwić dla siebie spotkanie autorskie. Jeżeli nic nie stanie na przeszkodzie, to odbędzie się ono 8 listopada bieżącego roku o godzinie 19 właśnie w Efemerii. Poprowadzi je dyrektor Wydawnictwa św. Macieja Apostoła w Lublińcu, mój wydawca - Pan Edward Przebieracz. Pojawi się Rycerz Florian odkrywa świat i nowe materiały (kolejna moja wyprawa, o której w kolejnym wpisie, dała sygnał, cóż to takiego może być). Już teraz serdecznie zapraszam, natomiast szerszy tekst z reklamą pojawi się później. 
Na antenę wrócił Manio. Drugą część poetycką rozpoczął Andrzej Dąbrowski, stały bywalec kawiarni. Co tu mówić, narobił bigosu bałaganu! A po nim wyszedł Piotr Kocjan z Niwki ("Piotrowi to ja stoper włączę"). I był nie duet, ale trio! (z Magdą) Następnie - Aleksander Sobala, autor m.in. cudnego wiersza o trollu internetowym napisanego w Wadowicach (ale nie, to nie o naszym ulubionym spamerze). I tekstu "w stepie szerokim", który nierozłącznie kojarzy mi się z tatą, który lubił to nucić, kiedy byłem mały. I - Oliwia Olimpia Tokarewska, która pochwaliła się współpracą z Czterema Zeszytami Witolda Ernesta Tomczaka, nieobecnego tym razem łódzkiego twórcy. A potem - swoim "Lalusiem", łobuzem jednym, który przywitany został szyderczym rechotem. 
Dalej - Barbara Leśniak, która tym razem zaprezentowała szereg wierszy działdowskiej poetki Elżbiety Szczepkowskiej, tym razem nieobecnej. Liczę na to, że uda mi się złapać jej nowy tomik, który niedawno się ukazał. Alicja Wedel-Grzenda, stała bywalczyni Ephemerosów, pojawiła się tym razem na Odysei Poetyckiej. Wywiązał się ciekawy monolog Mania o imprezach, na których niektórzy się prezentują, a niektórzy nie. Wreszcie - nieznana bliżej Janina Nina Wiśniewska (Mariusz rozważał, jak to imię budzi różne skojarzenia). Opowiadała o tym, skąd wzięła się w Efemerii, o czym pisała, pojawiła się też góralszczyzna w wydaniu humorystycznym. 
Ostatnią część wieczoru spędziłem w towarzystwie m.in. Agnieszki Jarek, Piotra Wieczorka (dawno niewidzianych, fajnie było odnowić kontakt na żywo), Janusza Andrzeja Wieczorka i Piotra Kocjana, rozmawialiśmy np. o budzącej się wiośnie i o społecznościach lokalnych. W przerwach przysłuchiwałem się występowi zespołu Mała Caryna oraz poety Adama Ziemianina (autora m.in. Bieszczadzkich aniołów), który opowiadał przy tym ciekawe historie. Niestety, nie mogłem zostać do końca. 
Potem, ponieważ zbliżała się pora odjazdu ostatniego pociągu, pożegnałem się ze zgromadzonymi i wyszedłem. Podczas spaceru koło Rynku tradycyjnie zaczepiali mnie jacyś ludzie i zachęcali do wejścia do klubu. Droga powrotna minęła bardzo spokojnie, noc była chłodna, ale sucha, bez problemu dotarłem do domu. 
Kolejny przystanek Odysei Poetyckiej dobiegł końca. Ciąg dalszy nastąpi 24 maja w Głogowie - chciałbym się wybrać, obejrzeć sobie Głogów, w którym byłem dotąd tylko raz, przejazdem, widziałem ruiny kościoła pw. św. Mikołaja - mocne wrażenie - ale nie wiem jeszcze, czy to się uda. 
W każdym razie zakończył się pierwszy etap bogatego w wydarzenia kwietnia. Cześć i chwała Wielkiemu Departamentowi PZSzach Mariuszowi, Magdzie i Efemerii za organizację kolejnej ciekawej imprezy z ciekawymi ludźmi. Agnieszce, Piotrowi, Ali, Kasi, Marii, Januszowi etc. za miło spędzony wieczór. Trzeba przy tym przyznać, że niektóre smaczki wychwyciłem dopiero Do zobaczenia wkrótce! 


Pod tym linkiem można posłuchać nagrania z całej imprezy. 


Wszystkie fotografie mojego autorstwa. 

Krakowski dworzec. 

Rynek. Dość chłodny był to dzień. 

Wejście do Efemerii. 

Miniwernisaż Marii Teresy Domareckiej. 

Miniwernisaż Marii Teresy Domareckiej. 


Miniwernisaż Marii Teresy Domareckiej. 


Miniwernisaż Marii Teresy Domareckiej. 


Miniwernisaż Marii Teresy Domareckiej. 
























Dziękuję za uwagę i do poczytania już wkrótce! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz