Zakończyły się kolejne mistrzostwa Polski w szachach. Bardzo cieszą sukcesy młodych zawodników (a zwłaszcza zawodniczek), którym gorąco w tym roku kibicowałem. Nie, żebym miał szansę kiedykolwiek im dorównać, za późno się bowiem tą grą zainteresowałem w poważniejszym stopniu. Raczej chodzi mi o to, że potrzebny był dopływ świeżej krwi. Podobnie dzieje się w innych dziedzinach życia: lubimy sobie dokupić nowy sprzęt do domu, dosadzić nową roślinkę w ogródku, odwiedzić nowe miejsce, poznać i zaznajomić się z nowymi ludźmi. Stagnacja na dłuższą metę szkodzi, drażni, skłania do szukania zainteresowań, rozwiązań, kontaktów. Twórczy niepokój dobrze oddziałuje na umysł, a dzięki niemu na serce, mięśnie, na postrzeganie świata. Warto próbować przełamywać swoje obawy (ja też nie wiedziałem, czy będę dobrym moderatorem czatów, kiedy zaczynałem).
I jeszcze jedna sprawa: spróbujcie wymówić "Kiołbasa" głośno, tak, żeby nie wyszła Wam z tego "kiełbasa". Czy przyjdzie to łatwo? Piszę o tym, bo liczba złośliwych uwag dotyczących wymowy nazwiska czołowej polskiej szachistki wydała mi się... duża. Dodajmy do tego ograniczenia sprzętu nagrywającego i mamy problem z niczego. Ja naprawdę nie rozumiem większości podobnych kwestii podbijających internet - ludzie kłócą się o byle co, nie wiadomo, po co, a w tym czasie mogliby coś zrobić. Wtedy doświadczyliby tego, co ja po wczorajszej pracy w ogródku: byłem tak zmęczony, że nie miałem chęci brania udziału w dyskusjach, mięśnie same nakłaniały do udania się do wanny, za to poczucie, że przekopanie kawałka ziemi stanowi duży krok naprzód w nadawaniu jakiemuś wycinkowi życia takiego kształtu, jaki jest pożądany. I z taką myślą w głowie zasnąłem.
Ogródek, przemierzany przez wiatr, pachnie zmysłowymi, intensywnymi w swojej istocie irysami. Piękne to i barwne kwiaty, pełnia ich kielichów pokazuje nam, że wiosna znalazła się w punkcie kulminacyjnym. Zimna Zośka za nami (można się śmiać, ale w tych dniach niemal zawsze jest chłodniej niż w sąsiadujących) i w ogólnym rozkładzie dni będzie już tylko cieplej. Piwonie mają już pąki, róże, a niepachnące azalie rozbłysły swoimi czerwieniami i różami. Śliczny jest majowy krajobraz. Ale - trzeba o niego zadbać, trzeba go formować, żeby przyjął oczekiwaną przez nas postać.
Wiedzieliście, że liście polskich czarnych porzeczek są cenione jako surowiec do produkcji perfum? Pamiętam do dziś podróż do perfumerii w staroświecko eleganckim, uroczym francuskim Grasse. Od tej miejscowości niedaleko już na wybrzeże południowej Francji, zwane Lazurowym, a z niego - do Tarnogórskiego Centrum Kultury, w którym we wtorek odbył się kolejny wykład z cyklu "Podróży ze sztuką". Sami widzicie - kilka słów i przemierzyliśmy spory kawał Europy. Na jesień zapowiedziano moc lokalnych atrakcji - oby życie nie przeszkodziło w realizacji tego planu, bo już różnie z tym bywało. Przetrwamy i to, ale okazja może nie powrócić. Dlatego - działajmy, żebyśmy mieli potem o czym rozmawiać, co rozwijać, w czym planować dalsze akcje. Działajmy!
W kolejnym tygodniu pojawi się - zapewne - tylko jeden, za to duży wpis, a odwiedzimy wspólnie Bielsko-Białą. Zapraszam serdecznie już teraz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz