Jak poszło? Zacząłem od remisu czarnymi w gambicie Evansa, choć, prawdopodobnie (nie wiem, z braku czasu jeszcze nie analizowałem), przeoczyłem wygraną (poznałem to po głośnym odetchnięciu mojego przeciwnika). To była najdłuższa partia rundy. Potem pokonałem dwóch Maciejów: jednego białymi w obronie sycylijskiej (ja potrafiłem wykorzystać błąd przeciwnika i podstawkę gońca, przeciwnik mojego nie; dla odmiany, najkrótsza partia rundy), drugiego czarnymi w gambicie królewskim (partia była wprost żenująca, nie wiem, jakim cudem mój przeciwnik - późniejszy zwycięzca, którego jako jedyny pokonałem, wypuścił wygraną). Na koniec dnia pierwszego przegrałem z Mateuszem, stałym bywalcem czatów PZSzachu na kanale YT. Klasyka gatunku: jeden zły ruch w obronie i cała pozycja się posypała.
Na koniec dnia mieliśmy nieprzyjemną sytuację związaną z tym, że straż miejska, mająca siedzibę niedaleko stamtąd, zostawiła karteczki za wycieraczkami ludziom, którzy stanęli w strefie zamieszkania. Cóż, człowiek uczy się na błędach... Potem wróciłem, poopowiadałem o tym, co zaszło, a byłem bardzo rozgorączkowany, ponieważ gra, niezwykle rwana, wywoływała wielkie emocje.
W niedzielę rano pogoniłem z powrotem do Hetmana i doszło do śmiesznej sytuacji, kiedy staliśmy w kilku na mrozie przed zamkniętymi drzwiami, ponieważ przyszliśmy przed sędzią. A potem kolejno: zremisowałem z Oliwierem z Szach Mat Zabrze (grał dużo lepiej niż wskazują na to wyniki; skoro nie potrafiłem/nie chciałem wygrywać, to zasłużyłem na miano Drawmana; tym wynikiem definitywnie straciłem szansę na II), zremisowałem z Bartoszem po chyba najlepszej, najbardziej zaciętej partii liczącej ponad 100 posunięć, pokonałem jedyną dziewczynę w całej stawce po kolejnej grze nieprzynoszącej chwały.
W niedzielę rano pogoniłem z powrotem do Hetmana i doszło do śmiesznej sytuacji, kiedy staliśmy w kilku na mrozie przed zamkniętymi drzwiami, ponieważ przyszliśmy przed sędzią. A potem kolejno: zremisowałem z Oliwierem z Szach Mat Zabrze (grał dużo lepiej niż wskazują na to wyniki; skoro nie potrafiłem/nie chciałem wygrywać, to zasłużyłem na miano Drawmana; tym wynikiem definitywnie straciłem szansę na II), zremisowałem z Bartoszem po chyba najlepszej, najbardziej zaciętej partii liczącej ponad 100 posunięć, pokonałem jedyną dziewczynę w całej stawce po kolejnej grze nieprzynoszącej chwały.
Tu jeszcze napiszę kilka słów o partii z Bartkiem: widziałem od początku, że przeciwnik idzie na niezłą zadymę, a pomimo tego pozycja wytworzyła się remisowa (po 5 pionków, W+S+S vs. W+Gb+S). Broniłem się bardzo zawzięcie (rywal wyrobił sobie wolnego piona), aż w pewnym momencie zauważyłem, że przeciwnik chwycił za hetmana, zapewne z myślą, że uda mu się doprowadzić piona do promocji. Pomyślałem wtedy: no, kolego, chyba nie wierzysz, że ci się uda, ja ci nie pozwolę. Teraz myślę, że Bartosz bardzo chciał wbić tę II, miał więcej determinacji niż ja, koniec końców skończyło się remisową pozycją K+W+p vs. K+W.
Nie było mnie już na zakończeniu, gdyż pogoniłem, by móc wziąć udział w Poezje i Herezje #99: fabularne mam sny (o czym w osobnym wpisie, tu urwijmy naszą opowieść). Potem sprawdziłem (już w busie) wyniki. Zupełnie nieoczekiwanie dla siebie, przy fatalnym momentami poziomie gry, zdobyłem srebrny medal (4,5 pkt na 7, zwycięzca miał 5, III i IV miejsce także 4,5)!!! Wrażenia? Jak najbardziej pozytywne. Fajnie było poznać pozytywnych ludzi, pograć, spędzić weekend w działaniu. Oby tak dalej, a będzie szło ku dobremu. Jakieś głębsze refleksje? Przyjdzie na nie pora później, teraz trzeba potworzyć.
Nie było mnie już na zakończeniu, gdyż pogoniłem, by móc wziąć udział w Poezje i Herezje #99: fabularne mam sny (o czym w osobnym wpisie, tu urwijmy naszą opowieść). Potem sprawdziłem (już w busie) wyniki. Zupełnie nieoczekiwanie dla siebie, przy fatalnym momentami poziomie gry, zdobyłem srebrny medal (4,5 pkt na 7, zwycięzca miał 5, III i IV miejsce także 4,5)!!! Wrażenia? Jak najbardziej pozytywne. Fajnie było poznać pozytywnych ludzi, pograć, spędzić weekend w działaniu. Oby tak dalej, a będzie szło ku dobremu. Jakieś głębsze refleksje? Przyjdzie na nie pora później, teraz trzeba potworzyć.
Dużo trzeba ćwiczyć, dużo analiz wykonać, jeśli to zrobię, II jest absolutnie w zasięgu. Pewnie niedługo podejmę kolejną próbę. Ale, właśnie: najpierw trzeba dużo ćwiczyć. I trzeba mieć na to czas. Wszystkiego dobrego szachowego! I dzięki Ci, Aniu, za fajną imprezę i za poczęstunek. Do zobaczenia pewnie za 2 tygodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz