Translate

czwartek, 31 grudnia 2020

Koniec roku, ciąg dalszy działań

I nadszedł ostatni dzień roku - tradycyjny dzień podsumowań, choć z uwagi na sytuację obecną lepiej byłoby nie uwzględniać takich czasowych cezur - nie wiadomo, co się jeszcze zdarzy (najlepiej, żeby nie stało się nic). Tym niemniej sądzę, że warto pokusić się o próbę przedstawienia najciekawszych momentów mijających dwunastu miesięcy. Wybór i opis jest czysto subiektywny, trochę o mnie, trochę o Was (i dla Was). Zapraszam! 


Zacznę od kwestii najbardziej oczywistej. Ten rok kojarzyć mi się będzie przede wszystkim z trudną, dziwną i dotąd niespotykaną sytuacją ogólną (uściślę: JA jeszcze się z czymś takim nie zetknąłem), zamknięciem i marazmem. W dodatku wiele osób odeszło na wieczność (w rodzinie bliższej i dalszej oraz wśród najbliższych znajomych i ich rodzin naliczyłem dziewięcioro ludzi). Szczególnie dojmujące było pod tym względem przedwiośnie. Mam nadzieję, że ten temat nie będzie tu zbyt często powracał. Pomimo generalnie pozytywnego nastawienia trudno było się choć przez chwilę nie zastanowić nad kruchością życia ludzkiego (jak to jest, że jednego dnia rozmawiałem z kochaną osobą i wyraźnie słyszałem w jej głosie wesołość, a po czterech dniach od kontaktu u tego samego człowieka całkowicie załamało się zdrowie?) Wypada mieć nadzieję, że przyjdzie przesilenie i fala zacznie opadać. 
Z pierwszym akapitem łączy się drugi. Wyraźnie czuć nerwowość między ludźmi, sprawy się zaostrzyły i działają już mocno na nerwy. Wydaje mi się jednak, że w gruncie rzeczy niewiele się zmieniło i wielu ludzi nadal traktuje tę sytuację jako aberrację, coś, co zdarzyło się przypadkiem i zupełnie nie jest częścią naszego świata. Niestety, obawiam się, że będziemy mieli więcej takich wiadomości. W powietrzu unoszą się złe fluidy. 
Wydarzenie (pojedyncze) roku? Chyba wesele kuzynki, które odbyło się w końcówce lutego, tuż przed wielkim kryzysem. Mnóstwo ludzi, także zza granicy, spotkało się i bawiło się świetnie. Przy okazji raz jeszcze okazało się, jak wielką rolę w życiu odgrywa przypadek - gdyby tylko imprezę zaplanowano na kolejny miesiąc... Cóż, nieważne, mądry czy głupi, ważne, czy ma szczęście. 
Proces roku? Chyba nie trzeba mówić, bo wszyscy znają odpowiedź. 
Człowiek roku? Każdy, kto sprawił, że ten rok był choć odrobinę weselszy. W zasadzie wszystko sprowadza się do kręgu bliższych i dalszych krewnych i znajomych. Pewien mały rycerz/pirat chyba jest bezkonkurencyjny. 
Wyjazd roku? Giżycko, Szklarska Poręba, Drezno... Wiele tego nie było. 
Miejsce roku? Myślę, że na ten tytuł zasługują Nowogród między Ostrołęką a Łomżą (wkrótce dowiecie się, dlaczego) i okolice Szklarskiej Poręby. 
Odkrycie roku? Odsyłam tutaj
Dzieło roku? Najważniejsze było dla mnie - chyba - ponowne odkrycie Lamparta. Poezje Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Pawła Hertza, generalnie sięgałem po autorów mocno niewspółczesnych. Z dzieł lżejszych piosenki Lecha Janerki. Zauważyłem zresztą, że tak jak kiedyś przy okazji świąt regularnie sięgałem po Nagrody Darwina, tak od dłuższego czasu lubię wracać do biografii Napoleona. Śmiesznie wygląda ten rozstrzał. Tym niemniej tutaj notuję regres i to bardzo dotkliwy. 
Powiedzenie roku? Zatrzymaliśmy się, żeby obejrzeć kąpiel trzmiela. (jak tu się wymówić od spotkania)
Rozczarowanie roku? Chyba kiepska forma fizyczna i to, że nie poświęciłem ogródkowi tyle uwagi, ile bym chciał. Kondycja wciąż kiepska, a, jakby nie patrzeć, wiosna nie tak odległa jak się zdaje... 
Bubel roku? Sezon na remonty. Należę do grupy ludzi, która nie lubi remontów. Jak więc można czuć się dobrze, kiedy się wraca po pracy do domu, chce się odpocząć, a tu na balkonie stoi obcy człowiek, który właśnie zaczyna skuwać ściany i mówi, że to potrwa jeszcze dwie godziny? Szczęście w nieszczęściu, że to się prędko nie powtórzy. 
Bubel w wymiarze ogólnym? Chyba zjawisko wulgaryzacji i infantylizacji języka, które przybiera na sile. Szczególnie w sieci. Niektórzy pewnie żałują, że w miejscach oficjalnych to nie przechodzi. 
Czyli? W tym ogólnym marazmie można jednak znaleźć wiele pereł. Wam też takich udanych poszukiwań życzę. 

Nadeszła pora na podsumowanie tego, co działo się na Bliskich i dalekich szlakach, ale najpierw postawię takie pytanie: czy ktoś może mi powiedzieć, co takiego zdarzyło się wczoraj, 30 grudnia 2020 roku, że licznik wejść odnotował ponad sto wyświetleń bloga ze Szwecji? To jest drugi raz (pierwszy miał miejsce, jak zauważyłem, w kwietniu), kiedy z niezbyt zrozumiałych - dla mnie - powodów liczba odsłon gwałtownie wzrasta. To miłe, że ludzie odwiedzają moją stronę, ale robi się dziwnie, kiedy wejścia wydają się być połączone - właśnie, z czym? Może to wzmianka o Gadającym Szwedzie, który potrafi gadać jak nikt inny na świecie, to sprawiła? 
Odwiedziło mnie solidnie ponad tysiąc dwieście pięćdziesięciu ludzi, co, zważywszy na to, że nie publikowałem tak często, jak bym chciał i jak bym mógł (obiecuję się poprawić!), jest bardzo dobrym rezultatem. Jest to wyraźny impuls, żeby więcej popracować nad materiałami, które tu zamieszczam. Myślę, że poświęcę więcej uwagi różnym treściom kulturalnym. Jeśli przytrafi się jakaś udana wyprawa w niezwykłe miejsce, również Was w to miejsce zaproszę. Pojawiło się znacznie więcej niż wcześniej wpisów o tematyce kulturalnej (w tym książkowej) i w tym kierunku zamierzam dalej pójść. Na pewno nie był to udany rok, jeśli chodzi o ilość kontaktów międzyludzkich, za to jakość... 

I teraz zestawienie najpopularniejszych postów (dwie ostatnie pozycje mają ex aequo tyle samo wyświetleń): 

1. Po drugiej stronie lęku - o pokłosiu konkursu poetyckiego

Jak wynika z powyższego zestawienia, największą uwagę poświęciliście tematom literackim i związanym z szeroko pojętą kulturą. Do tej samej grupy należy zaliczyć ogłoszenie o zbiórce na książkę. Myślę, że jest to bodziec skłaniający do poświęcenia większej ilości uwagi tego typu zagadnieniom i... już mam pierwszy pomysł na nowy tekst. Druga sprawa: Giżycko, miasto, z którym z powodów rodzinnych utrzymuję liczne kontakty. Myślę, że miłośnikom Mazur i Polski północnej powinien spodobać się kolejny wpis, który im właśnie będzie poświęcony. Ale to już w nowym roku. 

Życzę czytelnikom, żeby następny rok był lepszy niż ten mijający i żeby zdrowie dopisywało. Miło będzie także, jeśli znikną utrudnienia w kontaktach międzyludzkich - wszelkimi metodami. Życzę też takiej aury jak na zdjęciu poniżej: cisza, spokój, czas na regenerację sił wraz z odrobiną zielonej nadziei (zdjęcie moje, z zimy roku 2019). I jeszcze taki bonusik

A co nas czeka wkrótce? W najbliższym czasie uzupełnimy zaległości i wrócimy do tematu Wolbromia, zahaczymy też o Mazury (mam już w ręku wspominany wcześniej almanach). Do poczytania! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz